Od szemrania naszego powszedniego…
Obraz nasuwa podobieństwo do zniszczenia, które czasem dokonuje się w delikatnej ludzkiej tkance życia. Niekiedy i tam dochodzi do utajonego, niszczącego procesu rozrywania wzoru, łączeń, jedności, więzi. W mroku, w zatrutej jadem złowrogiej ciszy, świecie misternej intrygi szczelnie oddzielonej od świata pozorami porządku i zwyczajności, przykrytej fałszywym uśmiechem, trwa proces destrukcji. Dokonują tego ludzie - mole. Szepczący ciche, śliskie i niszczące słowa.
Wypowiadający w ciemności ćwierćsłowa i półprawdy, które przeciskając się przez szczeliny ludzkiej nieświadomości jak zatrute powietrze, nagle zaczynają dusić i niepomnych niebezpieczeństwa zatruwać jadem nienawiści. Szemrzący przeciwko Bogu i ludziom. Zdarzają się przymilni, pozornie troskliwi, obłudnie zatroskani. Bywają złośliwi, którzy w pełni zdają sobie sprawę ze zniszczenia, jakiego dokonują. Ci są najbardziej niebezpieczni.
Lud szemrzący
Tak się składa, że szemranie, narzekanie na zły los – zawsze ze wskazaniem winy innych – są jakoś genetycznie wpisane w naszą polską naturę. Opary szemrania szczelnie wypełniają pomieszczenia w domach, urzędach, miejscach pracy i szkołach. Narzekamy na wszystko: rząd, politykę, lekarzy, Kościół, policję, niedobrego męża, złośliwego sąsiada, szefa w pracy, na pogodę i drogie leki w aptece. Ulubionym tematem rozmów jest smaganie słowem innych ludzi, pokazywanie ich wad i niedoskonałości, przy jednoczesnym przekonaniu, iż sami osądzający wiedzą najlepiej, „jak ma być”. Stąd już tylko krok do popadnięcia w gorycz, która zabiera radość życia i wypala relacje. ...
Ks. Paweł Siedlanowski