Od zagrody do zagrody
Festiwal otworzył wykład i prezentacja multimedialna na temat ginących zawodów. W izbie regionalnej można było obejrzeć czasową wystawę „Wyroby dawnych rzemieślników”. Na ekspozycji znalazły się narzędzia rolnicze, odzież, naczynia i akcesoria kuchenne z drewna. Najciekawszym i najdłuższym punktem programu było zwiedzanie poszczególnych zagród, rozsianych po malowniczej Żeszczynce. Zwiedzających oprowadzała Aniela Halczuk, prezes Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych.
Zioła i mleko
W każdej zagrodzie prezentowano zawody i prace, których dziś już prawie nikt nie wykonuje. W zagrodzie mleczarza był pokaz bicia masła i produkcji białego sera. Każdy został poczęstowany szklanką mleka lub maślanki oraz kromką chleba ze świeżym masełkiem. O pracy związanej z obróbką lnu opowiadały tkaczki z Korzanówki (gmina Rossosz). Panie pokazywały, jak wygląda jego łamanie, trzepanie, czesanie na „drapuszce” i robienie kądzieli. Chętni mogli spróbować przędzenia na kołowrotku i zwijania na kłębek przy pomocy „wituszki”. Potem o zasadach wybierania miejsca na studnie opowiadał studniarz. Amatorzy polskich ziół szybko odnaleźli się w zagrodzie zielarki, która na ścianach swojego domu suszyła pęki różnych roślin. Każdego częstowała naparem z mięty, dziurawca i lipy. Chętni mogli kupić serek z chrzanem, tymiankiem bądź papryką.
Pleciemy na potęgę
Zwiedzający na dłużej zatrzymywali się w zagrodzie gawędziarza Kazimierza Halczuka. Na powitanie wszyscy zostali poczęstowani smacznymi jabłkami i gruszkami oraz chlebem z dżemem jabłkowym. Potem przyszedł czas na słuchanie. Pan Halczuk opowiadał o dziejach swojej rodziny, pokazywał dawne fotografie i opowiadał bajkę o gruszy. Z dumą prezentował swoją zagrodę, w której pasły się kozy i owce.
Potem wszyscy udali się do plecionkarza. Czesław Sawonik z Korzanówki pokazywał, jak plecie się postoły, czyli wiejskie buty z łyka drzewnego. Ten twórca jest „złotą rączką”, a z tego niecodziennego materiału robi także naczynia. Oprócz tego wykonuje drewniane narzędzia i scenografie dla ludowo-obrzędowego zespołu „Zielawa”, w którym występuje od wielu lat.
Bryczką w świat….
Atrakcją był także przejazd wozem i bryczkami do miejscowości Przechód. Podróż upłynęła na żartach i wspólnych śpiewach. Celem była dawna zagroda chłopska, w której na gości czekało także wiejskie jedzenie. Następnie wszyscy wzięli udział w dawnych pracach rolniczych i gospodarskich: było młócenie cepem, pranie na tarze i praczem oraz mieszenie i pieczenie chleba. Można było również obejrzeć wystawę dawnych narzędzi rolniczych, m.in. pługi, brony i sieczkarnię. Później zwiedzający odwiedzili jeszcze zagrodę kowala, strzecharza i stolarza. Nie zabrakło również wizyty w olejarni, pasiece i dawnej gorzelni. Impreza zakończyła się wspólną zabawą przy dźwiękach lubelskiej kapeli ludowej.
Pamięć musi trwać
– Celem festiwalu była przede wszystkim integracja i promocja dawnych, ginących już dzisiaj zawodów. W zagrodach prezentowali się ostatni ludzie, którzy umieją je wykonywać. To był początek i myślę, że te spotkania będziemy kontynuować. Niektóre zagrody od dziś będą funkcjonowały już na dobre. To nie wstyd robić takie rzeczy, przeciwnie – to powód do dumy. Cieszę się, że w imprezie wzięła udział także młodzież. Festiwal był udanym przedsięwzięciem, jednak w przyszłym roku będziemy musieli postarać się o większą promocję, jeszcze bardziej zainteresować nami miasto – tłumaczy Aniela Halczuk.
Zachowywanie i przekazywanie dziedzictwa kulturowego jest nam bardzo potrzebne. Pamięć o przeszłości nie może zniknąć wraz ze starszymi ludźmi, którzy potrafią wykonywać dawne, często zapomniane zawody. Przechowanie tradycji jest zadaniem dla nas wszystkich.
Agnieszka Wawryniuk