Odkrycie
Także do samego siebie. Allen to bez dwóch zdań intelektualista pełnej krwi. A tacy, jak wiadomo, niekoniecznie są pozytywnie nastawieni do religii, do wiary. Wszak wiara to „opium dla ludu”. I Woody Allen zdawał się być takiej postawy ucieleśnieniem. Dobrze sytuowany, doceniony Oscarami reżyser mógł uchodzić za symbol wolności wyboru. Dobrego wyboru.
I oto starszy już dzisiaj pan zaskakuje. Udziela wywiadu, w którym mówi, że na skutek odrzucenia Boga jego życie jest smutne, przerażające i ponure, pozbawione celu i nadziei.
Czy właśnie dlatego nawet na roześmianych zdjęciach Woody ma ukryty w oczach smutek?
Pytanie o sens – wszystkiego, czyli życia – towarzyszyło nam od zawsze. Kto znalazł na nie odpowiedź, mógł uchodzić za człowieka spełnionego. Wydawać by się mogło, że Woody Allen odnalazł sens swojego życia w realizowaniu filmów. Dobrych filmów. Tymczasem stwierdza, że to tylko element walki o przetrwanie, bezwarunkowy odruch, ucieczka od „strasznych myśli”. Coś, co choć na chwilę pozwala zapomnieć o codziennej beznadziei. „Słońce w końcu zgaśnie, czy się nam to podoba, czy nie” – konkluduje amerykański gwiazdor.
Można by się zastanowić, czy ta konkluzja to konsekwencja minionych 1 grudnia 79 urodzin Allena, czy może jakieś inne racje tu przemawiają. Osiemdziesiątka na karku to jest jakiś powód do refleksji, do podsumowań. Po Allenie sporo zostanie, ale co z tego, skoro on sam mówi, że taka świadomość nie przynosi mu „więcej radości niż kolonoskopia”. Sądząc po dowcipie, mistrz ciągle jest w formie. Przynajmniej intelektualnej.
Allen nie deklaruje swojego nawrócenia, nie rozpacza, ale smutno stwierdza. „Wszystko, co robimy za naszego życia, jest w ostateczności iluzją. Nie będzie już nic z istnienia. Zupełnie nic. Chciałbym się mylić, ale zdrowy rozsądek się temu sprzeciwia”. Można by pomyśleć, że to raczej pesymistyczna myśl u kresu drogi. Pewnie tak. Ale spróbujmy spojrzeć na to z innej strony… Czy nie napawa optymizmem fakt, że reżyser uświadamia sobie pustkę życia bez wyższej idei, bez Boga?
Tymczasem francuski sąd nakazał rozmontowanie znajdującej się w publicznym gmachu bożonarodzeniowej szopki. Powód? Zawsze ten sam. Jest „symbolem religijnym”, wskutek czego narusza „neutralność religijną w przestrzeni publicznej”. Nie ja pierwsza zastanawiam się, jak wobec tego wyjaśnić nazwę świąt: Boże Narodzenie? Ale nazwę przecież zawsze można zmienić. Oczywiście w imię „obrony wolności”…
A swoją drogą – jaką siłę musi mieć ta Dziecina, że tak się Go boją?
Informacja dotycząca wspomnianego wyżej usunięcia szopki wywołała liczne komentarze. Ja podpisuję się pod tym, co na jednej z internetowych stron napisał „lelum polelum”: „umieścić w żłóbku Murzyniątko, trzech króli zastąpić trójką królowych, pastuszków gejami, aniołów transseksualistami, a gwiazdę betlejemską UFO”. Wtedy już bez żadnych zahamowań będziemy mogli poddać się „magii świąt”. Czarnej.
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}