Odzyskać skrzydła
Do znudzenia bowiem powtarzamy, że święta Bożego Narodzenia mają charakter stricte familijny, z wyakcentowanym elementem domowym. Nie wydaje mi się również, że trzeba nad tym rozdzierać szaty. Emocje także są konieczne w przeżywaniu wiary, ale nie powinny stanowić dominanty. Niestety, jest inaczej. Stan naszego wykształcenia, choć opatrzony tytułami magistrów i licencjatów, opiera się raczej na mglistych okolicach racjonalności niż na twardym gruncie rozumowego namysłu. Wszak syceni jesteśmy wiadomościami przekazywanymi przez programy telewizyjne opierające się na obrazie, co samo w sobie już jest jakimś wyłączeniem rozmyślania, a dodatkowo sosik łzawości i tandetnych gagów sprawia, że nie trzeba wysilać się do myślenia. Niestety, taki poziom kultury sprawia, że i w Kościele, w wyznawanej wierze, poszukujemy elementów sentymentalnych, łatwych i miłych, a nawet jeśli zewnętrznie zachowujemy znamiona naukowości, to najczęściej zatrzymujemy się na progu religijnego snobizmu. Dowodem jest chociażby sprowadzanie prawd wiary do kwestii lingwistyczno – koniugacyjnej języków Pisma św. Nic więc dziwnego, że przeoczamy w tym wszystkim głos Następcy św. Piotra. A szkoda. Bo chociaż głos Benedykta XVI jest cichy i monotonny, to lektura jego homilii i wystąpień wskazuje na ogromną kulturę wiary, która daje możliwość wejścia w dziedzictwo 2000 lat chrześcijaństwa.
Nieszpory, które nie kończą, lecz zaczynają
Zwracając się do wiernych na zakończenie roku 2011 w czasie nieszporów w Bazylice Watykańskiej, papież powiedział: „Quaestio fidei (kwestia wiary) jest priorytetowym wyzwaniem duszpasterskim (…). Uczniowie Chrystusa są wezwani, by odrodzić w sobie i w innych tęsknotę za Bogiem oraz radość życia Nim i dawania o Nim świadectwa, zaczynając od zawsze bardzo osobistego pytania: dlaczego wierzę? Należy dać pierwszeństwo prawdzie, uwiarygodniać przymierze między wiarą a rozumem jako dwoma skrzydłami, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy; czynić owocnym dialog między chrześcijaństwem a współczesną kulturą; odkrywać na nowo piękno i aktualność wiary nie jako aktu samego w sobie, odizolowanego, wpływającego na pewne momenty życia, ale jako stałego ukierunkowania nawet najprostszych wyborów, prowadzącego do głębokiej jedności osoby, czyniącego ją sprawiedliwą, aktywną, dobroczynną, dobrą. Chodzi o ożywienie wiary stojące u podstaw nowego humanizmu, zdolne do tworzenia kultury i zaangażowania społecznego.” Możliwe, iż cytat ten jawi się jako zbyt długi, ale zawarte jest w nim clou nastawienia papieża w związku ze zbliżającym się Rokiem Wiary. Dokonane przeze mnie podkreślenia w tekście papieskim ukazują silne wezwanie, które Namiestnik Chrystusa kieruje do Kościoła, by odkryć prawdę jako fundament aktu wiary, a co za tym idzie podstawę całokształtu kultury zbudowanej na tejże wierze. Może powiedzieć ktoś, iż jest to banał. Przecież w ramach prowadzonej katechizacji oraz działalności nauczycielskiej Kościoła zaznajamiani jesteśmy z prawdami wiary. Otóż wydaje się, że nie do końca. Poszukując różnego rodzaju dróg dotarcia do współczesnego człowieka, Kościół (może lepiej powiedzieć – ludzie Kościoła) jakby zapomniał, z czym do tego człowieka przychodzi. Popularność, także w kręgu ludzi wierzących, stwierdzenia: „Nie ważne w co się wierzy, ważne, że się wierzy” oraz łatwość w sytuacyjnym wybieraniu poszczególnych prawd wiary, a także subiektywistyczno – emocjonalne traktowanie depozytu nauczania Kościoła pokazuje aż nadto, że z poznaniem prawdy wiary nie jest najlepiej. Ratujemy się oczywiście sloganami o „osobistej relacji z Chrystusem”, lecz najczęściej traktujemy tę relację jako przyzwolenie na nasze własne zachcianki czy marzenia. Tymczasem Chrystus po to przyszedł na świat, aby wyzwolić człowieka z pęt fałszu. A to może dokonać się poprzez prawdę. I tak, jak pod drzewem rajskim Adam popadł w błąd subiektywizmu, tak wyzwolony zostaje poprzez przypomnienie prawdy obiektywnej, a do tego trzeba nie tylko zgody woli, ale również pracy rozumu.
Problematyczne „dla mnie”…
Pamiętam, jak wielkim zdumieniem dla jednego z moich rozmówców było zakwestionowanie w jego sposobie wysławiania się o wierze zwrotu: „dla mnie…”. Problematyczne bowiem jest zrozumienie, iż chociaż Chrystus przyszedł na świat dla nas i objawił prawdę dla nas, to jednak ta prawda nie jest „z nas”, nie jest naszym wytworem. Chrześcijaństwo rodzi się bowiem z przyjęcia prawdy. Spoczywa na nas obowiązek jej zgłębiania, ale nie tworzenia. Tymczasem znajomość dogmatów wiary, nawet pośród duchowieństwa, nie jest zachwycająca. Możliwe, iż powrócić należy do tzw. kazań katechizmowych, lecz nie na zasadzie przeżyciowego (czyt. emocjonalnego) wprowadzania w „poezję wiary”, lecz racjonalnego, oświeconego przez wiarę, namysłu nad prawdą. Należy również skończyć z traktowaniem prawd wiary jako jednej z wielu opinii na areopagu świata. Prawda Chrystusa to nie jedno z wielu: „być może…”, lecz twarde i jasne stwierdzenie: „tak jest!”. Zakłada to jednakże sięgnięcie do dokumentów kościelnych, i to nie tylko z przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat. Rozchodzenie się w naszych parafiach chociażby „L’Osservatore Romano” nie napawa w tym względzie nadzieją. Również kształtowanie „Nowej Ewangelizacji” bardziej jako zachęty do wstąpienia do świątyni, aniżeli głoszenia prawdy ukazuje pewną miałkość „wiary przeżyciowej”. Możliwe, iż dzieje się tak, ponieważ głoszenie prawdy wiary wymaga bardziej logiki i oczytania, aniżeli poszukiwania coraz to łzawszych czy chwytliwszych przykładów, porównań, szokujących stwierdzeń czy paradoksów. Po prostu wymaga bardziej studiów aniżeli rozrywki.
Sukcesy proboszcza z Ars
Gdy dzisiaj czyta się kazania św. Jana Marii Vianney’a, człowiek odnosi wrażenie, że nie do końca ma do czynienia ze „świętym prostaczkiem”, jak chcą go przedstawiać dzisiejsi hagiografowie. Żelazna logika prowadzenia wywodu, jasny język, ogromna ilość odniesień do pism Ojców Kościoła, świętych oraz pasterzy Nawy Chrystusowej oraz jasna tematyka katechetyczna wskazują, iż był to człowiek, który wiedział, o co mu chodzi. Oczywiście zwracać należy uwagę na jego działania duszpasterskie. Jednak nie można ominąć faktu, iż wyrastają one z poznanej przezeń prawdy wiary. Bo chyba w tym jest recepta na „współczesne chrześcijaństwo”. Wszak to prawda ma nas wyzwolić.
Ks. Jacek Świątek