Oflagowani
Nauczyciele domagają się zwiększenia wynagrodzenia dla nauczycieli i pracowników niepedagogicznych o 50%. Chcą również utrzymania uprawnienia emerytalnego, które umożliwia przejście na wcześniejszą emeryturę bez względu na wiek, po 30 latach pracy, w tym 20 lat pracy w oświacie, lub 25 lat stażu pracy, w tym 20 lat w szkolnictwie specjalnym. Żądają także zachowania praw wynikających z Karty Nauczyciela. – Tracąc kartę, tracimy przede wszystkim gwarancję minimalnych składek wynagrodzenia zasadniczego. Oznacza to, że każdy samorząd będzie mógł ustalać wysokość pensji zasadniczej, czyli możemy się spodziewać, jakie to będą składki – wyjaśnia Maria Szmeja, prezes siedleckiego oddziału ZNP.
Na przerwę w pracy nie pozwolili sobie nauczyciele z siedleckich szkół średnich. Bez przeszkód lekcje odbyły się w Liceum im. B. Prusa, Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 5, czyli popularnej „Budowlance” i ZSP nr 2 – „Ekonomiku”. Bardziej solidarne z nauczycielami okazały się szkoły w samym powiecie. Do strajku przystąpiły placówki w Zbuczynie, Wiśniewie, Korczewie, Suchożebrach, Mokobodach i Wodyniach. Na uczniów czekały natomiast szkoły w Kotuniu.
Strajk w szkołach nie oznaczał jednak, że były one zupełnie puste i zamknięte. Obowiązek zapewnienia dzieciom opieki w takim dniu spoczywa na dyrektorach placówek. – Zajęć dydaktycznych nie było, bo opiekuńcze oczywiście każda szkoła zapewniła. Nie mogło być sytuacji, że dzieci przyjdą i zostaną bez opieki – tłumaczy prezes. Przyznaje, że rodzice zostali wcześniej powiadomieni o planowanym strajku. – Z tego, co wiem, do szkoły przyszły pojedyncze osoby. To oznacza, że rodzice nas zrozumieli i poparli nasze działania – podsumowuje.
Apel prezydenta
Na kilka dni przed planowaną akcją protestacyjną prezydent Siedlec Wojciech Kudelski wystosował do nauczycieli apel o wstrzymanie się od strajku. Nie dziwi to pani prezes. – Prezydent jest organem prowadzącym i to, że zaapelował do nauczycieli, jest oczywiste – komentuje Szmeja. Kudelski w liście pisze o nakładach finansowych, jakie poniosło Miasto i wylicza średnie zarobki. – Nie mamy powodu, żeby narzekać na Miasto, do wielu kwestii pan prezydent ustosunkował się pozytywnie – dodaje.
Zdziwić mogą nieco przedstawione w apelu wielkości zarobków, według których nauczyciel stażysta zarabia w Siedlcach średnio 1699 zł. – Ta kwota jest zawyżona – przyznaje sama Szmeja. – Doliczono do niej odprawy emerytalne, nagrody jubileuszowe i „trzynastki”. Te dane są prawdziwe, ale to nie kwoty, jakie otrzymuje przeciętny nauczyciel – podsumowuje.
3 PYTANIA
Maria Szmeja, prezes siedleckiego oddziału ZNP
Dlaczego nie posłuchaliście apelu prezydenta?
Chcę zwrócić uwagę na ostatni akapit w piśmie. Prezydent napisał, że oczekuje od nas w tym dniu zapewnienia opieki. Zrobiliśmy to. Jako włodarz miasta zachował się tak, jak powinien. Nie ma tam ani jednego zdania, które by straszyło czy groziło. Pismo jest bardzo wyważone.
Dlaczego w ten sposób przystąpiliście do walki o swoje postulaty?
Przyszedł czas, że nauczyciele muszą bronić swoich praw i oświaty publicznej, dlatego posunęliśmy się do tak radykalnego działania. Chodzi nam również o sam prestiż zawodu, o wynagrodzenie, jakie mamy choć ważne jest dla nas odejście na emeryturę po 30 latach. Bo przecież musimy myśleć o tym, co może nas czekać za chwilę. Młodzież nie zechce przystąpić do zawodu za takie wynagrodzenie. Dojdzie do tego, że w szkołach będą zatrudniani ludzie przypadkowi, tacy, którzy zgodzą się na pensje, którą zaproponuje samorząd. Jest to pierwszy od wielu lat strajk, do którego przystąpiły wszystkie związki. Razem pracują i prezes ZNP i przewodniczący „Solidarności”. Odwołaliśmy się do solidarności nauczycielskiej. Spotykając się z radami pedagogicznymi mówiłam ludziom, że bez względu na to, czy jesteś związkowcem, czy nie, jesteś nauczycielem i jesteś nam teraz potrzebny.
Czego spodziewacie się po strajku?
Jeśli rząd zobaczy, że potrafimy się zjednoczyć, że jesteśmy zdesperowani – zacznie rozmawiać ze Związkiem. Wiemy, że w poniedziałek ktoś z gabinetu ministra Boniego kontaktował się ze związkowcami, ale to już troszeczkę późno. Bo my nie upieramy się, że Karty w ogóle nie wolno ruszać. Większość nauczycieli zgodnie twierdzi, że są tam zapisy archaiczne. Należy więc je znowelizować, zmienić, ale po konsultacjach, dialogu z nauczycielami. Nie mogą tego robić sami eksperci. Bo to właśnie oni pracują nad zmianami programowymi, a nikt nie rozmawia z przedstawicielami środowiska nauczycielskiego, z czynnymi nauczycielami, którzy jednak na szkole znają najlepiej.
Jeśli te postulaty nie będą spełnione, przed nami 1 września. Zawsze jest możliwość, że nie rozpoczniemy roku szkolnego. Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby.
Kinga Ochnio