Kultura
T. Młynarczyk/ROK
T. Młynarczyk/ROK

Opera to moja miłość

Rozmowa z Agnieszką Kadłubowską, wybitną sopranistką, cenioną śpiewaczką operową i operetkową, gwiazdą Wiedeńskiego Koncertu Noworocznego w pałacu Potockich.

5 stycznia w murach odrestaurowanego pałacu Potockich, rokokowej rezydencji - zaliczanej ze względu na walory artystyczne - do grona dziesięciu tego typu rezydencji w Europie odbył się Wiedeński Koncert Noworoczny. Czy dla Pani, gwiazdy koncertu, miało znaczenie miejsce tego wydarzenia? Pałac Potockich to jeden z najpiękniejszych zabytków w Polsce.

Gdy byłam małą dziewczynką, często zaglądałam przez szklane drzwi wejściowe, marząc, by kiedyś zobaczyć wnętrza tego obiektu. Niestety, w tamtym czasie nie było to możliwe. Dlatego koncert, który odbył się w tym wyjątkowym miejscu, miał dla mnie szczególne znaczenie – stał się pewnego rodzaju spełnieniem dziecięcych marzeń. Wiedeński Koncert Noworoczny, który miałam przyjemność zaśpiewać wraz ze znakomitym kwintetem Masovia, zainaugurował 2025 r., a zarazem otworzył cykl tego typu wydarzeń w pałacu. Wyjątkowy klimat podkreślił wydobywający piękno pałacowych wnętrz blask świec. Dzięki tej niezwykłej przestrzeni koncert nabrał głębszego znaczenia emocjonalnego, łącząc magię architektury z potęgą muzyki. Repertuar obejmował dzieła wiedeńskich kompozytorów, których twórczość uchodzi za kwintesencję szlachetności. Kameralna sala, mieszcząca niespełna 90 osób, nie umniejszyła wyjątkowości chwili. Wydarzenie to było dla mnie spełnieniem marzeń i dowodem na to, że radzyński pałac stanowi idealne miejsce do tworzenia i odbioru sztuki, łącząc historię, kulturę i emocje w sposób niezapomniany.

 

Wybrzmiały przede wszystkim utwory Johanna Straussa, w kontekście 200 rocznicy jego urodzin. Ale także innych mistrzów muzyki wiedeńskiej.

Publiczność miała okazję delektować się prawdziwymi perłami muzyki wiedeńskiej. Wśród nich znalazł się dostojny „Radetzky Marsch”, nastrojowy „Loreley-Rhein-Klänge Walzer” oraz subtelny i elegancki „Philomenen Walzer” J. Straussa. Nie zabrakło również lekkiej i pełnej wdzięku „Pizzicato Polka” J. Straussa II, a także dynamicznego i pełnego energii galopu „Unter Donner und Blitz”, który porwał słuchaczy żywiołowym tempem i wirtuozerią. Koncert urozmaiciły również inne znakomite utwory, takie jak „Przetańczyć całą noc” Fredericka Loewego z musicalu „My Fair Lady”, „Usta milczą, dusza śpiewa” Franza Lehára z operetki „Wesoła wdówka” czy emocjonalne tango „Por una Cabeza” Carlosa Gardela. Dopełnieniem programu były również fragmenty klasyki, m.in. „Carmen suite” Georges’a Bizeta i pełen ekspresji „Taniec węgierski nr 5” Johannesa Brahmsa. Całość została wykonana z towarzyszeniem kwintetu smyczkowego Mazovia, w którego skład wchodzą wybitni muzycy: Elżbieta Paliwoda-Bulicz i Emilia Walasek-Gorczyca (skrzypce), Tomasz Karwan (altówka), Jakub Pożyczka (wiolonczela) oraz Piotr Kochel (kontrabas). Ich profesjonalizm i pasja przyczyniły się do stworzenia niezapomnianej atmosfery, którą publiczność nagrodziła owacjami.

 

Co w swoim bogatym repertuarze ceni Pani najbardziej? 

Opera to moja największa pasja, miłość. Cenię w niej przede wszystkim niezwykłe połączenie muzyki i aktorstwa, które pozwala nie tylko tworzyć, ale i przeżywać na nowo całe spektrum ludzkich emocji. Każda partia to nowa historia, inna postać i wyjątkowa okazja, by odkrywać uczucia, jakich na co dzień nie mamy szansy doświadczyć. Uwielbiam piękno fraz, dramatyzm opowieści i potęgę orkiestry, które tworzą magię opery. Bliska jest mi również muzyka operetkowa i sakralna. Jej duchowość i ponadczasowe piękno sprawiają, że zawsze śpiewam ją z wyjątkowym przejęciem i skupieniem. Jednak to opera pozostaje sztuką totalną, która w pełni porusza moją duszę i serce.

 

Muzyki sakralnej w Pani wykonaniu mieliśmy okazję słuchać podczas kolejnych edycji Dni Karola Lipińskiego, na koncertach w kościele św. Trójcy w Radzyniu. Dlaczego ten rodzaj muzyki jest dla Pani ważny? 

Ponieważ leczy ona serca i dusze, tworząc duchową przestrzeń, która głęboko dotyka zarówno wykonawcę, jak i słuchaczy. Wykonując „Ave Maria” różnych kompozytorów, np. Franza Schuberta czy Williama Gomeza, wielokrotnie widziałam wzruszenie na twarzach ludzi. Pamiętam szczególną sytuację w Lublinie. Pan kościelny, który początkowo nie chciał uczestniczyć w koncercie, tłumacząc, że nie lubi takiej muzyki, ostatecznie pojawił się na próbie, a podczas samego występu zasiadł w pierwszej ławce. Po zakończeniu podszedł do mnie i powiedział, że uleczyłam mu duszę. To był największy komplement, jaki kiedykolwiek usłyszałam. Od tamtej chwili muzyka sakralna stała się dla mnie czymś więcej: sposobem dotarcia do ludzi na głęboko duchowym poziomie. Jeśli mój głos może komuś pomóc, to pragnę, by ten dar nigdy się nie kończył.

 

Wróćmy do Radzynia, bo to właśnie tu rozpoczęła się Pani wielka przygoda z muzyką. Jak patrzy Pani na te początki z perspektywy czasu i muzycznych sukcesów? 

Moja przygoda z muzyką rozpoczęła się bardzo wcześnie w bliskim mojemu sercu Radzyniu Podlaskim. Jako dziecko sama zaprowadziłam rodziców na egzamin wstępny do mieszczącej się w pałacu Potockich Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Karola Lipińskiego i z pełnym przekonaniem oznajmiłam: „Tu chcę być”. Moi cudowni mama i tata wspierali mnie od samego początku, dając możliwość realizowania muzycznych marzeń. Szkoła muzyczna była dla mnie fundamentem i przepustką do większego świata muzycznego. To tam zaczęłam uczyć się gry na gitarze klasycznej pod okiem wspaniałego pedagoga Andrzeja Boguckiego, natomiast śp. Dorota Szostakiewicz pomogła mi wykształcić słuch muzyczny. Szczególne znaczenie miały dla mnie lekcje z Ewą Łańcut-Nestoruk, która rozbudziła we mnie pasję do śpiewu i zachęciła do dalszego kształcenia wokalnego. Dzięki wsparciu nauczycieli mogłam kontynuować edukację w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej I i II stopnia w Lublinie. Moja muzyczna droga rozwijała się podczas studiów, najpierw na kierunku o specjalności gitara klasyczna, a równocześnie w kierunku śpiewu solowego. Radzyń był początkiem tej pięknej podróży, a wspomnienia z tamtych lat zajmują w moim sercu szczególne miejsce.

 

Dziękuję za rozmowę.

Agnieszka Kadłubowska – to sopranistka, solistka operowa, absolwentka wydziału wokalno-aktorskiego w klasie śpiewu oraz wydziału instrumentalnego w klasie gitary klasycznej Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi. Na scenie zadebiutowała rolą Paminy w operze „Czarodziejski flet” W.A. Mozarta w Teatrze Wielkim w Łodzi. Jako solistka współpracowała z Operą na Zamku w Szczecinie. Z okazji 200 rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki sopranistka wystąpiła w projekcie I like Moniuszko w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Na 100-lecie urodzin Tadeusza Paciorkiewicza prawykonała w Operze i Filharmonii Podlaskiej partię drugiego sopranu w „Trzech freskach nadmorskich – hommage à Tadeusz Paciorkiewicz Alicji Gronau”. W 2022 r. na zaproszenie burmistrza Betlejem zaśpiewała podczas koncertu bożonarodzeniowego na Polu Pasterzy oraz odbyła tournée po Ziemi Świętej (Nazaret, Jerozolima, Betlejem). Wykonała także utwory Marcina Piotra Łopackiego podczas 36 Warszawskich Spotkań Muzycznych w sali koncertowej Polskiego Radia. Artystka koncertowała we Włoszech, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Hiszpanii i Izraelu. Nagrała m.in. Mszę Koronacyjną C-dur W. A. Mozarta i Magnificat Johna Ruttera. W repertuarze posiada arie operowe, operetkowe, musicalowe, partie oratoryjne oraz pieśni kompozytorów polskich, francuskich, angielskich, rosyjskich, hiszpańskich i niemieckich.

Małgorzata Kołodziejczyk