Kultura
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Orkiestra Pani Podlasia

Grają na cześć Matki Bożej Kodeńskiej od 95 lat. Towarzyszą wiernym podczas uroczystości parafialnych i sanktuaryjnych. Trudno wyobrazić sobie większe święta bez ich udziału.

Na kodeńską kalwarię wchodzi procesja: najpierw krzyż i asysta, potem chorągwie i cudowny wizerunek Kodeńskiej Pani. Za nim idą kapłani, a następnie dęta orkiestra. Trudno nie zwrócić na nią uwagi. Na stałe wpisała się już w odpustowe procesje i liturgię. - Początków orkiestry upatrujemy w dniu powrotu obrazu naszej Matki z Jasnej Góry do Kodnia. Z przekazów wiemy, że lokalni muzycy zebrali się wtedy, by wspólnie towarzyszyć wprowadzeniu wizerunku na teren miejscowości. Oczywiście, tamta orkiestra wyglądała zupełnie inaczej. O tych historycznych wydarzeniach wiemy z opowieści starszych osób.

Sugerujemy się także zachowanymi zdjęciami. Stąd właśnie początki orkiestry datujemy na 4 września 1927 r. – opowiada Kamil Adamiec, prezes stowarzyszenia, działającego przy orkiestrze, dodając, iż w jej historii były bardzo różne momenty. Po latach rozkwitu pojawiały się momenty wyciszenia lub całkowitego zawieszenia działalności. Tak było m.in. podczas II wojny światowej i za komuny.

 

To ciężka praca

Orkiestrę w większości tworzą mieszkańcy Kodnia.

– To zespół amatorski. Dziś składa się z ok. 30 osób. Grają w nim starsi i młodzi. Tych ostatnich jest nawet więcej – zauważa prezes stowarzyszenia.

Od pięciu lat orkiestrą dyryguje Przemysław Nurzyński. Już na początku rozmowy podkreśla wkład młodego pokolenia w tworzenie zespołu. – Myślę, że ta orkiestra funkcjonuje właśnie dzięki młodym. Bez nich jej tradycja nie przetrwałaby. Trzy lata temu przeprowadziliśmy rekrutację. Osoby, które wtedy się zgłosiły, grają z nami do dzisiaj – zauważa dyrygent.

Rozmawiamy w trakcie piątkowej próby. Orkiestranci spotykają się co tydzień w pomieszczeniach klasztoru oo. oblatów.

– Dziś na próbę przyszło 15 osób. Aż 11 z nich to ludzie młodzi. Pracuje nam się bardzo dobrze, choć zdarza się, że ktoś np. za mało ćwiczy. W dobie dzisiejszych łatwych rozrywek, a więc telefonów czy internetu, nauka gry na instrumencie dętym jest czymś wymagającym. Przyuczenie trwa od półtora roku do dwóch lat, ale nie ma reguły. Dużo zależy od indywidualnych umiejętności i po części od talentu. Ciężka praca stanowi aż 90% sukcesu. Reszta jest kwestią zdolności – zauważa P. Nurzyński.

 

Ważna systematyczność

Jak wygląda droga od kandydata do orkiestranta, który gra z zespołem? – Na wstępie sprawdzamy predyspozycje chętnego. Trzeba zbadać, czy ma poczucie rytmu i słuch muzyczny. To, na jakim instrumencie będzie grał, zależy od budowy ust i warg. Kolejnym ważnym elementem jest systematyczna nauka gry powiązana z codziennymi ćwiczeniami. Tu nie można robić sobie wolnego. Jeśli ktoś chce dobrze opanować grę na instrumencie dętym, musi ćwiczyć każdego dnia. Na indywidualną naukę trzeba poświęcić od 40 minut do godziny. Tyle czasu zajmuje „przegranie” wcześniej wskazanych utworów. Dzięki próbom wyrabiamy kondycję ust i mięśni oddechowych pomocnych w graniu. Niestety, młodym często ciężko się zmobilizować. Wspólne próby są po to, by dobrze zgrać się z pozostałymi instrumentami. Szkoda czasu na „przegrywanie” partii danych instrumentów tylko z tego względu, że ktoś czegoś nie opanował – wyjaśnia dyrygent.

 

Wspólne granie

Kodeńska orkiestra ma w swoim repertuarze utwory religijne, patriotyczne i marsze. Nie stroni także od biesiadnych i popularnych.

– Jako orkiestra parafialna gramy podczas najważniejszych uroczystości, takich jak Boże Narodzenie, Wielkanoc, Boże Ciało i Wszystkich Świętych. Jesteśmy też obecni na wszystkich odpustach. W ostatnich latach graliśmy także w sanktuarium na Świętym Krzyżu i wzięliśmy udział w ogólnopolskim przeglądzie orkiestr dętych w Czemiernikach. Kilka lat temu zorganizowaliśmy pielgrzymkę orkiestr dętych i ich rodzin do Matki Bożej Kodeńskiej. Na to wydarzenie przybyły cztery orkiestry. Dane mi było nimi dyrygować. Razem graliśmy na Mszy św. Potem na błoniach daliśmy wspólny koncert. Było to dla mnie bardzo ważne wydarzenie – przyznaje dyrygent.

P. Nurzyński zgadza się z tezą, że parafialne orkiestry są dziś pewnym fenomenem. – Większość takich zespołów działa np. przy ochotniczych strażach pożarnych. Mało jest orkiestr stricte parafialnych. Ja osobiście takich nie znam. Nasze funkcjonowanie to w znacznej mierze zasługa oo. oblatów. Dużo zawdzięczamy szczególnie o. Damianowi Dybale, ale też obecnemu proboszczowi o. Michałowi Hadrichowi – podkreśla kapelmistrz.

 

Młodzi to przyszłość

Słowa dyrygenta potwierdza prezes stowarzyszenia. Do listy zasłużonych dołącza jeszcze o. Antoniego Maturę i o. Stanisława Wodza. – Wielkim zaangażowaniem odznaczał się również poprzedni dyrygent Eugeniusz Kubinowski. W ostatnich latach, dzięki życzliwym nam osobom mogliśmy dokonać całkowitej wymiany instrumentów na nowe. Udało się też zorganizować jednolite mundury z herbem Sapiehów. Aby nabrać osobowości prawnej, założyliśmy stowarzyszenie. Dzięki temu możemy ubiegać się o środki zewnętrzne. Kilka lat temu pozyskaliśmy 50 tys. zł na zakup instrumentów i mundurów – zaznacza K. Adamiec.

Orkiestranci grają m.in. na klarnetach, trąbkach, wszystkich odmianach saksofonu, sakshornach tenorowych i tubach. Nie można też zapomnieć o ważnej sekcji rytmicznej.

– Najbardziej cieszymy się z młodych członków orkiestry. Dopingujemy ich w nauce gry na instrumentach. Wyrobienie takiej umiejętności nie jest łatwe. Początkujący nierzadko poddają się zniechęceniu. Nie zawsze mają ochotę na żmudne ćwiczenia. Razem z rodzicami mobilizujemy ich do dalszej pracy. Organizujemy też spotkania integracyjne. Chcemy pokazać, że bardzo nam na nich zależy. Mamy świadomość, że przyszłość naszej orkiestry zależy właśnie od młodych ludzi – dopowiada prezes stowarzyszenia.

 

Od zawsze w Kodniu

Orkiestrę wspierają parafia i gmina. – Przez ostatnie lata na instrumenty, które są bardzo kosztowne, i mundury wydaliśmy łącznie 100 tys. zł. My gramy społecznie. Nie zarabiamy na tym. Dziękujemy za wszelką pomoc ojcom proboszczom i władzom gminy – mówi K. Adamiec.

Jedna z parafianek podkreśla, że orkiestra dęta towarzyszy mieszkańcom Kodnia od zawsze. – Uświetnia uroczystości kościelne i świeckie. Jej fenomen tkwi w przeświadczeniu, iż każdy z parafian uważa ją za swoją, za bliską swemu sercu. Członkowie orkiestry postrzegani są jak rodzina – tłumaczy.

 

Nasza duma

Społeczność kodeńska odbiera orkiestrę niezwykle ciepło i życzliwie. – Cieszymy się, że mimo różnych zawirowań wciąż jest z nami. To piękne i cenne, iż w jej szeregach licznie gromadzi się młodzież. Już kilkakrotnie w murach naszego ZPO organizowane były koncerty noworoczne, które niewątpliwie zachęciły młodzież do podjęcia trudu nauki gry na instrumentach. „Siła przyciągania” młodych do orkiestry z pewnością ma swoje źródło w wyjątkowej charyzmie kapelmistrza P. Nurzyńskiego, który przyjeżdża do nas z odległego o 100 km Łukowa. Wszystko po to, by u stóp Maryi Kodeńskiej tworzyć wielkie muzyczne dzieło – podkreśla parafianka.

Agnieszka Wawryniuk