Historia
Ostatni raport i ostatnia Wigilia ks. Brzóski

Ostatni raport i ostatnia Wigilia ks. Brzóski

Na początku grudnia 1864 r. sporządzono w Siedlcach list gończy z rysopisem ks. S. Brzóski.

Brzmiał on: „Wzrost wysoki, mocnej konstytucji, twarz szeroka, nos duży, oczy szare, włosy na głowie jasny blond, długie sięgające pleców, a z tyłu głowy kołtun, ma małą bródkę z rzadkimi włosami, które są jaśniejsze niż na głowie, na prawej nodze z obu stron, powyżej kostki pozostała sina plama od rany kulą, wygląda na więcej niż 30 lat”.

W powiecie łukowskim rozesłano odpisy tego listu wszystkim oficerom z poleceniem gen. Maniukina, by w przypadku zatrzymania kogokolwiek, kto miałby na głowie kołtun i ślady rany na nodze, natychmiast odstawić go do Siedlec. W rządowym „Dzienniku Warszawskim” z 6 grudnia 1864 r. zaprezentowano księdza jako szarlatana, który prymitywnymi sztuczkami stara się uwiarygodnić pogłoski o swojej świętości. Podano kłamliwą wiadomość, że ks. Brzóska smaruje sobie głowę fosforem i podczas ciemnych nocy modli się pod przydrożnymi krzyżami, udając świętego.

Także na początku grudnia 1864 r. zwolniono z aresztu w Łukowie, po wymierzeniu 50 rózeg, Józefa Karwowskiego ze wsi Szaniawy, który rozsiewał wieści, że wiosną przyjdzie na Podlasie gen. Kruk z partią. 9 grudnia wojska rosyjskie otoczyły wieś Nurzynę, poszukując kurierki ks. Brzóski – Antoniny Konarzewskiej. Akcja zakończyła się niepowodzeniem. 10 grudnia oficer do zadań specjalnych płk Zankisow donosił oberpolicmajstrowi Trepowowi, że ks. Brzóska ukrywa się gdzieś pod Sokołowem i dlatego on musi pozostać na Podlasiu z częścią kozaków, a resztę odsyła do Warszawy. 14 grudnia gen. Maniukin, bardzo zmartwiony, raportował Namiestnikowi Królestwa Polskiego, że chłopi ze wsi Róża wspomagają powstańców ks. Brzóski, mimo iż przedtem byli aresztowani. Donosił, że włościanie z tej wsi oraz z Klimek nie wydali towarzyszy ks. Brzóski, chociaż grożono im karą w wysokości 50 rubli od każdego domu. Nie chcieli też żadnych nagród, a obiecywano im do 10 rubli za każdego powstańca.

18 grudnia współpracownik ks. Brzóski F. Wilczyński przywiózł potajemnie kurierkę Rządu Narodowego (RN) do jego siedziby w Sypytkach, która powiadomiła go o wynikach swej podróży do Warszawy. Po rozmowie z nią ks. Brzóska napisał raport do RN. Ubolewał, że od dłuższego czasu zdany jest tylko na siebie. Apelował o wzmocnienie powstańczych działań. Pisał m.in. „Na Bóg żywy, Bracia, nie zasypiajmy sprawy (…). Kasacja klasztorów poruszyła lud, a jeszcze więcej go poruszy pobór do wojska moskiewskiego (…). Potrzeba wezwać z zagranicy naczelników oficerów (…). Broni jest jeszcze nie mało między ludem”. Dodawał, że dlatego nie zaprzestał działalności, gdyż wszędy słychać skargi na powstańców: „Obdarli kraj, pojechali za granicę”, że zobowiązuje go przysięga do ostatniej kropli krwi, wiara w Opatrzność Boga, oraz że tyle krwi nie może być na próżno przelane i że Europa nie pozostanie obojętna. Wspominał, że rząd rosyjski chce go przekupić. Ks. Brzóska nie wiedział, że RN reprezentuje już tylko jeden człowiek – ostatni naczelnik miasta Warszawy Aleksander Waszkowski, któremu policja już depcze po piętach.

Tuż po wysłaniu kurierki Konarzewskiej na powrót do Warszawy z prośbą o pomoc, musiał ks. Brzóska uchodzić z powstańcami z Spytek, gdyż doniesiono mu, że płk Zankisow przeszukuje okolicę. Ostrzeżenie to przyniósł sołtys z Zawad Stanisław Pluto. On też przewiózł saniami Brzóskę i Wilczyńskiego do Zawad, do blacharza A. Skorupki, u którego partyzanci zatrzymali się trzy dni. Tutaj ks. Brzóska próbował nawiązać kontakt z byłym naczelnikiem powstańczym powiatu siedleckiego Śliwickim, chcąc otrzymać od niego pomoc finansową. Poprzez Czarneckiego ze Smuniewa, szlachcica, Brzóska dowiedział się, że Śliwicki wyjechał do powiatu bialskiego. W tej sytuacji zdecydował się rozesłać swoich ludzi do okolicznych wsi, by zbierali pieniądze. F. Wilczyński i P. Buszkowski, wysłani do Dernałowicza, właściciela majątku w Repkach, powrócili z sumą 1000 złp. W nocy z 19/20 grudnia dwaj inni – F. Czyżewski i A. Szwagierek – przybyli do dworu Jabłonna i posługując się upoważnieniem gen. Brzezińskiego, zażądali od dziedzica 50 rubli. Spotkali się z odmową. Wtedy udali się do Skrzeszewa, dokąd odwiózł ich włościanin tej wsi F. Flisiuk. Tam wstąpili do dawnego kolegi Brzóski z seminarium ks. F. Augustynowicza, który miał pomóc w zbieraniu funduszy.

Tymczasem wójt gm. Jabłonna doniósł naczelnikowi sokołowskiego oddziału wojskowego ppłk. Ernowi o pojawieniu się powstańców w jego majątku. Pochodzący z Finlandii Ern aresztował Flisiuka i dowiedział się od niego, że powstańcy są jeszcze u ks. Augustynowicza. Wtedy Ern zebrał dziesięciu kozaków, okrążył dom i aresztował wszystkich trzech. Jeszcze tego samego dnia odesłano ich do Siedlec. 20 grudnia na wiadomości przyniesione przez Skorupkę, że wojsko aresztowało powstańców i ks. Augustynowicza, ks. Brzóska z pozostałymi czterema partyzantami umknął z Zawad do Kobylan Kóz, gdzie skrył się u wdowy Kozieradzkiej. 22 grudnia dano znać, że do Zawad przybyło wojsko, dlatego powstańcy opuścili Kobylany i podążyli pod Sokołów. Z Kobylan odwiózł ich saniami pod las 20-letni szlachcic Stanisław Kozieradzki. W lasach pod Sokołowem przesiedzieli okres świąt Bożego Narodzenia. „Trochę mieli co jeść, jakie takie kożuchy na sobie, palili nieznacznie ogień, by choć nogi przy nim ogrzać, i tak w gąszczu przetrwali noc wigilijną [składając sobie życzenia przy trzaskającym mrozie – JG] i dwa dni świąt, jedząc byle co, starając się spać dla ciepła w kupie, popijając do chleba ze słoniną gorzałkę, to znów łykając śnieg za wodę” – napisał K. Koźmiński. Tymczasem 24 grudnia wojsko aresztowało w Kobylanach S. Kozieradzkiego. Kilka dni później wzięto tam z domów jeszcze kilka osób. Wszystkich odstawiono do Siedlec i już następnego dnia badała ich komisja śledcza.

Józef Geresz