Kultura
Źródło: TK
Źródło: TK

Ostatnia szarża w filmowej odsłonie

Rekonstruktorzy wcielili się w rolę ułanów, a mieszkanki Bork w dawne gospodynie niosące pomoc polskim żołnierzom. Pasjonaci historii z powiatu ryckiego i żyjący jeszcze kombatanci zadebiutowali na małym ekranie.

Leśne, piaszczyste drogi i wiejskie zaułki stały się tłem dla przypomnienia wydarzeń sprzed 80 lat. Staraniem stowarzyszenia Grupa Rekonstrukcji Historycznych 3 Pułku Strzelców Konnych im. Hetmana Polnego Stefana Czarnieckiego w Borkach powstał pierwszy film opowiadający o bohaterstwie obrońców ojczyzny z końca września 1939 r. Najnowsza produkcja pod wymownym tytułem „Ostatnia szarża” oddała cześć tym, którzy nie poddali się i uniknęli niewoli.

Niemiecka zasadzka

Ze względu na miejsce akcji premierowy pokaz odbył się w Nowodworze. To na terenie tej oraz sąsiedniej gminy Adamów rozegrał się dramat 3 Pułku Strzelców Konnych. Wycieńczona walkami pod Serokomlą, Kockiem i Wolą Gułowską jednostka zatrzymała się w Grabowie Szlacheckim. Żołnierze mieli za zadanie rozpoznać drogę z Grabowa przez Ryki, Dęblin w kierunku Maciejowic. Niestety, w wyniku pogarszającej się sytuacji na froncie ich śmiałe plany musiały ulec radykalnym zmianom. Dowódca Grupy Operacyjnej Polesie gen. Franciszek Kleeberg wydał rozkaz o przerwaniu walk. Nic niewiedzący o jego decyzji strzelcy postanowili dalej prowadzić działania wojenne. Zamiast zgodnie z poleceniem dowództwa zebrać się i przejść do niewoli, ruszyli w kierunku wsi Kalinowy Dół. Chcieli w ten sposób obejść Niemców i udać się na południe Polski. Niestety, wychodząc z lasu, wpadli w zasadzkę i na skraju wsi dosięgnął ich nieprzyjacielski ogień. Wskutek ostrzału śmierć ponieśli: rotmistrz Witold Wasiutyński, wachmistrz Jarosław Skarżyński, a także 23 ułanów. Szarża nie zakończyła się jednak klęską i znacznej liczbie żołnierzy udało się zbiec do okolicznych lasów.

Cztery dni zdjęciowe

Historia idealnie nadawała się na film. Pomysł zrodził się w głowie prezes stowarzyszenia GRH 3 PSK. – Od momentu zarejestrowania stowarzyszenia i przyjęcia patrona chciałam, by cała nasza grupa poznała dzieje pułku – przekonuje Grażyna Piskorska. Realizację idei wsparła Lokalna Grupa Działania „Lepsza Przyszłość Ziemi Ryckiej”, która ze środków unijnych pozyskała na ten cel 15 tys. zł. Ważną sprawą był także wybór reżysera. Tu akurat stowarzyszenie miało duże szczęście. Dzięki kontaktom prezes udało się pozyskać doświadczonego filmowca Przemysława Bednarczyka. Twórca ma już na swoim koncie choćby nagrodzony dokument „Powstanie styczniowe 1863”. Tym razem zmierzył się z tematem wojny obronnej 1939 r. – Poznał naszą historię i bardzo mu się spodobała. Zainteresował go też naturalny teren, taki sam, jak 80 lat temu – zauważa prezes stowarzyszenia GRH 3 PSK.

Zdjęcia do filmu trwały zaledwie cztery dni. Do wspólnego przedsięwzięcia stanęło kilka grup rekonstrukcyjnych w pełnym umundurowaniu i uzbrojeniu. Główne role zagrali amatorzy, czyli członkowie GRH. Ale nie brakowało też okolicznych mieszkańców i pań z kół gospodyń.

Brakowało tylko strzech

Konstrukcja filmu skupia się na pełnym ukazaniu losów pułku. Reżyser wykorzystał nie tylko zebrane przez stowarzyszenie dokumenty, ale również archiwalne filmy i zdjęcia. Tak pokazany obraz dopełniły jeszcze wypowiedzi świadków historii. – Wystąpiło ich czterech. Dziś jeden z nich już nie żyje, co tym bardziej napawało widzów wzruszeniem – mówi G. Piskorska. Stowarzyszenie nie omieszkało również pochwalić się sposobem kultywowania pamięci o pułku. Stąd na ekranie widać było m.in. obchody dorocznego święta pułkowego.

Dodatkowo wiarygodność filmu wzmocniły archiwalne eksponaty z lat wojny i okupacji. – Jedna ze scen pokazuje chwilę, gdy pułk kończył stacjonowanie w Grabowie Szlacheckim. Wtedy, w nocy, do żołnierzy przyszły miejscowe gospodynie i przyniosły im jedzenie. Panie grające w filmie miały w rękach garnki i koszyki zachowane jeszcze z tamtych czasów – opowiada prezes GRH. Wyjątkowym eksponatem była też oryginalna szabla. – To własność jednego z naszych kolegów, który postanowił zabrać ją na plan zdjęciowy – dodaje G. Piskorska. W tle produkcji można też zobaczyć stare, przedwojenne domy. Do pierwowzoru brakuje tylko strzechy.

Do niewoli poszły… konie

Praca nad niezwykłym w skali regionu projektem obfitowała także w spore zaskoczenia. Na prezes stowarzyszenia największe wrażenie zrobiły plenery. – Nie spodziewałam się, że, jadąc na miejsce szarży, zobaczę piaszczystą drogę. Zachowała się w niezmienionym kształcie od czasów wojny. Niesamowita jest świadomość, iż przemieszczali się tamtędy ułani. W filmie ta scena jest pokazana w momencie, gdy żołnierze prowadzą konie, trzymając je za uzdy. Właśnie wtedy szli tą samą drogą, co w 1939 r. – tłumaczy G. Piskorska.

Jeszcze więcej ciekawostek opowiadali świadkowie historii. Według ich relacji niezwykle piękny, wręcz nierealny jest ostatni akord bitwy. – Gdy w Kalinowym Dole padły pierwsze strzały, konie stanęły dęba, by ratować ułanów. To dlatego zginęło ich tak niewielu, a ocaleni wycofali się do lasu. Zwierzęta zaś zebrały się w grupę i pokłusowały w miejsce zbiórki ułanów mających iść do niewoli. Ktoś ze stojących na zbiórce powiedział: „Przecież to pułk, ale dlaczego tak spieszy się do niewoli?”. Wtedy okazało się, że to były same konie – opowiada prezes. Tę scenę również będzie można zobaczyć na ekranie. Zaś cały film na wiosnę lub jesienią pokaże TVP Historia.

 

Tomasz Kępka