Komentarze
Ostry dyżur

Ostry dyżur

Na początku był chaos. Po chwili, na pierwszy plan próbowali wysunąć się potencjalni świadkowie wydarzenia. Za nimi natychmiast podążyli dziennikarze. Ci ostatni od razu wzięli się za szukanie strategicznych miejsc, by móc nadać z nich pełne napięcia relacje.

Na początku w krzyżowy ogień pytań wzięli oczywiście gapiów. „Jestem ich fanem. Zostanę do samego końca. Już czuję motyle w brzuchu” – stwierdził z powagą jeden z nich. Zdecydowanie mniej podekscytowany był dziennikarz relacjonujący wydarzenie: „To oczekiwanie jest nudne jak krykiet”. Na ratunek przed spadkiem oglądalności przybyli meteorolodzy. Zapewnili, że co jak co, ale aura na pewno podgrzeje atmosferę. „Mam uderzenia gorąca” – przyznał starszy mężczyzna czekający na wielkie wydarzenie. A to – jak na złość – nie chciało nastąpić. Od kilku godzin najczęściej powtarzane we wszystkich serwisach zdanie brzmiało: „Nadal czekamy”.

Ożywienie wraz z rześkim powietrzem przyniósł poniedziałkowy poranek. Na miejscu znaleźli się wreszcie główni aktorzy przedstawienia. Ale ciągle nie było wieści o pojawieniu się największej gwiazdy. Za to jak grzyby po deszczu zaczęli zjawiać się bukmacherzy, chcący pobić rekord w liczbie przyjętych zakładów dotyczących imienia sprawcy całego zamieszania.

Kiedy nadal niewiele się działo, o opinię postanowiono zapytać astrologów. Ci ocenili, że do największego zdarzenia w ciągu ostatnich lat dojdzie dopiero wtedy, gdy słońce wejdzie w znak lwa. Skoro okazało się, że być może trzeba zaczekać, no może nie lata świetlne, ale na pewno kilkadziesiąt godzin, dyskusja w telewizyjnym studiu przeniosła się na wybór pojazdu godnego przyszłego władcy. A jeśli mowa o Jego Królewskiej Mości, nie mogło obyć się bez porównań do sławnego agenta. Podobno pierwszy środek transportu królewskiego potomka ma być stworzony przez producenta ulubionej przez Jamesa Bonda marki samochodów Aston Martin.

Niestety wciąż brakowało wieści, a czas antenowy musiał być wypełniony. Nadszedł zatem adekwatny moment, aby stwierdzić, że matka następcy tronu stała się ikoną stylu dla ciężarnych. Znikanie w ekspresowym tempie ze sklepów kreacji, które miała na sobie księżna Cambridge, posiada już nawet swoją nazwę. „To efekt Kate” – stwierdziła jedna z brytyjskich gazet, która już od siódmego tygodnia ciąży żony księcia Williama publikuje fotograficzny pamiętnik jej strojów.

Wszyscy są już zapewne ciekawi, co czuje rodzina królewska. Jej członkowie – ku wielkiemu zaskoczeniu – wykazują spokój. „Niech się już urodzi, bo wybieram się na wakacje” – jeden z serwisów przytacza odpowiedź królowej na pytanie, czy wolałaby prawnuka, czy prawnuczkę. Rodzinę ostatecznie pogrąża dziadek Karol. „Nie ma żadnych wiadomości. Czekamy” – przyznaje w kilka godzin po informacji, że księżna zaczęła rodzić.

Jeśli jest jeszcze czas, warto przypomnieć sobie historię miłości księżnej Kate i Wiliama. A w zasadzie skwitować jednym zdaniem: „Nic nie wskazywało na więcej”. Czas rozpocząć spekulacje dotyczące płci dziecka. Na szczęście pomaga w tym jeden z internetowych serwisów. Według przeprowadzonego sondażu 64% głosujących jest pewnych, że będzie to dziewczynka, a tylko 36% stawia na chłopca.

Ale oto koniec domysłów. Wreszcie na świecie pojawia się„royal baby” – chłopiec, który na brytyjskim tronie zasiądzie za 50 lat. I to by było na tyle… A nie, przepraszam – właśnie rozpoczęły się spekulacje na temat imienia następcy tronu.

Dla mnie najważniejszą informacją wieczoru i tak pozostanie napis na czerwonym pasku, że rozwiązanie kolejnej zagadki przez porucznika Borewicza nastąpi z opóźnieniem. Bo ja tylko na to czekałam…

Kinga Ochnio