Oszustwa z podpisami
Zapisano tam następująco: We wsi Dołhobrody, parafii położonej na granicy powiatów bialskiego i włodawskiego, pod dyrekcją naczelnika Gubaniewa trzy roty wojska dopuściły się tyranii. Włościanie na rozkaz dostawienia 60 wołów - przyprowadzili 69. Zapytani, dlaczego dają więcej - odpowiedzieli, że wszystko, co mają, oddadzą, lecz wiary łamać nie chcą.
Wówczas ze wsi, liczącej przeszło 150 osad, naczelnik zebrał mężczyzn na pole i otoczonych wojskiem kazał wobec innych rozciągnąć obnażonych po kilkunastu na ziemi i – dodawszy do każdego po dwóch kozaków – ćwiczył dotąd, póki nie wymógł podpisu na przyjęcie popa Galicjanina. Niektórym dostało się więcej niż po 200 nahajek…”. M. Liwczak zapisał: „4 grudnia (1874 r.- J.G.) przybył do mnie pop Jerzy Koncewicz (z Choroszczynki – J.G.) z adresem od parafii. Zawiadomił mnie jako dziekana, że lud zapisał się na prawosławie, ale on się z tym nie zgadza i odchodzi. Ja pojechałem do gubernatora (Gromeki – J.G.). Ten mnie zapytał, jak odbyło się dawanie podpisów. Prosił, by jeździć po parafiach i zbierać podpisy, gdyż zajmuje się tym administracja z Petersburga”. Okazało się później, że Koncewicz sam podał listę imienną zapisanych na prawosławie i bojąc się reakcji unitów, wyjechał z parafii. Nie uchroniło go to od internowania w Radomiu. Na początku grudnia, podobnie jak w Dołhobrodach, częściowo załamali się unici w Uścimowie. Przedtem utrzymywali 500 żołnierzy, patrzyli na męczenie i zarzynanie bydła, przyjmowali po 150 batów, tracili aresztowanych przywódców. 10 grudnia 1874 r. przybył do Uścimowa płk Tur i zwoławszy parafian kazał im przyjąć wydalonego przez nich popa Tąkiela. Na czoło gromady wysunęli się najsłabsi (reszta milczała) i oznajmili: „Jeśli nie można inaczej, będziemy prawosławni”. Płk Tur natychmiast wysłał gońców do gub. Gromeki, do Wólki Plebańskiej. Gubernator jednak zażądał dwóch delegatów, aby jemu osobiście powtórzyli to samo. O wybranie tych przedstawicieli tym razem nie było już trudno. Oświadczyli oni enigmatycznie, że po wyrzuceniu świaszczenników będą prawosławnymi. Gubernator z zadowoleniem zakomunikował im: „To dobrze! Jeśli będziecie prawosławnymi, to nikt was nie będzie prześladował. Wiara wasza będzie chroniona, będziecie jednego wyznania z carem”. 15 grudnia płk Tur przybył do Ostrowa (niedaleko od Uścimowa) i zwoławszy parafian przekonywał ich obłudnie, że zmiany w cerkwi są konieczne, oczyszczanie z polskich i łacińskich zwyczajów musi nastąpić, ale przez to cerkiew w dalszym ciągu będzie unicka i oni na zawsze pozostaną unitami. Wierni odpowiedzieli: „Popa waszego sobie weźcie, on nie nasz ksiądz i do cerkwi go więcej nie wpuścimy. Powiadacie, że w naszej cerkwi wszystko polskie. A gdzież jest Boskie? Toć my w cerkwi nie Polskę, ani Polaków czcimy, ale Boga. Toć my nie Żydzi jesteśmy… Żyjemy i pracujemy na polskiej ziemi i po polsku chcemy się modlić jak ojcowie nasi”. Na to płk Tur rozwścieczony zawołał: „Myślałem, że będę miał do czynienia z ludźmi, więc tylko sam do was przyjechałem. Widzę teraz, że jesteście bydłem zuchwałym i niewdzięcznym względem cesarza – więc wkrótce przybędę do was z gośćmi, którzy was ze skóry obedrą. Posłuchajcie mnie, nic od was nie żądam, tylko przeproście popa Tąkiela i nie przeszkadzajcie mu spełniać obowiązków świętych w cerkwi, a wszystko wam daruję, bo byliście zawsze dobrzy i rozumni ludzie”. Unici śmiało odrzekli: „Przeciwnie, Panie Naczelniku, my dawniej byliśmy jak głupie bydło i popędzaliście nas jakeście chcieli, ale dziś my wiemy, co nam mówić i czynić wypada i nie lękamy się odpowiedzialności. Popa nie przeprosimy, bośmy go nie obrażali, zabierzcie go sobie, on już nie nasz ksiądz”. Płk Tur nic nie wskórawszy wściekły odjechał. Gub. Gromeka usłyszawszy z ust delegatów z Uścimowa, że nie mają nic przeciwko prawosławiu, rozesłał do naczelników powiatowych pismo z pytaniem, czy jeszcze gdzieś w guberni nie ma ludzi o podobnych poglądach. Pismo gubernatora zastało naczelnika bialskiego w drodze z Dołhobrodów. Przeczytawszy je wrócił do wsi i już bez trudu szybko zebrał podpisy od niektórych przestraszonych wiernych. W ciągu dwóch dni napłynęły podpisy sześciu unickich parafii pow. bialskiego. Podpisy składano w gminnych kancelariach i tam je zostawiano dla gubernatora. Ile warte były te podpisy, świadczy przykład w parafii i wsi Korczówka k. Białej Podl. Wynajęty przez władze Żyd zaczął usuwać z tamtejszej cerkwi unickiej przedmioty liturgiczne, aby przerobić ja na prawosławną. Parafianie po zgromadzeniu się wygnali wszystkich robotników, a zwieziony do przeróbki cerkwi materiał wzięli na swoje wozy i wywieźli poza obręb wsi. Dla spacyfikowania miejscowości władze wysłały sotnię kozaków. D-ca sotni ograniczył się do wzięcia od kilku osób w imieniu całej parafii akcesu do prawosławia. Po jego odjeździe wierni skierowali do gubernatora nowe pismo, odżegnując się od poprzedniej zgody. M. Liwczak zapisał: „W ciągu grudnia zebrałem podpisy od wiernych 12 parafii, m.in. z Kodnia i Białej. W tej ostatniej odmówiło podpisów pięciu chłopów i 30 mieszczan, pięciu z nich później oświadczyło, że będą prawosławnymi”. Oczywiście Liwczak nie napisał, jakim sposobem zdobywał te podpisy. Ks. Pruszkowski udokumentował to zgodnie z prawdą. Ogłoszono unitom, że każdy kto nie poprosi popa natychmiast i nie przyniesie od niego kartki jako dowodu, że pop się już na niego nie gniewa, będzie zesłany na Sybir. Unici nic nie przeczuwając, szli do popa po wydanie owej kartki. Pop podając każdemu żądane kartki, zapisywał jego imię i nazwisko na przygotowanym papierze, na którym był już gotowy napis w jęz. ros. W tłumaczeniu na język polski brzmiał on: „Parafianie.. (nazwa parafii) dobrowolnie przyjmują prawosławie i podpisują się”. W ten sposób bardzo wielu unitów padło ofiarą oszustwa i podstępu.
Józef Geresz