Otworzyć okno do nieba
Wypełniona słońcem pracownia w mieszkaniu na czwartym piętrze przekonuje, że ikonograf potrzebuje bardziej przestrzeni duchowej niż tej fizycznej. Podstawa to sztalugi, lipowe deski zagruntowane kredą i klejem kostnym, pojemniczki z pigmentami, zestaw pędzelków… A dopełnieniem jest ogromna wiedza, jeszcze większe umiejętności i otwarty umysł.
– Mój talent plastyczny ujawnił się dość wcześnie, tyle że w parze szedł upór, by z niego nie korzystać – zaznacza M. Waszkiewicz. Dużo później przyszedł zachwyt ikoną, próba zrozumienia techniki jej pisania, zawarta w niemieckojęzycznym wydawnictwie i pierwsze, amatorskie prace. To wszystko poparte świadomością korzeni, które – jak przyznaje – są bardzo unickie, a przez to jakby bliższe ikonie. Jej pradziadkowie byli unitami, a jeden z dziadków należał do tych dzieci, które chrzczono na cmentarzu.
Od archeologii do ikonografii
– Ta droga była dość długa – przyznaje M. Waszkiewicz, zapytana o to, jak została ikonografem. Skończyła archeologię w Lublinie. Podczas wykopalisk w Niemczech udało jej się nawet znaleźć ząb niedźwiedzia jaskiniowego, ale nie był to argument, by poświęcić się archeologii bez reszty… Sprawdziła się jako grafik komputerowy, jednak i to zajęcie potraktowała doraźnie. ...
Monika Lipińska