Komentarze
Pajdokracja

Pajdokracja

Nie wiadomo, czy w ramach zwiększenia oglądalności, czy może na skutek pewnego rodzaju zazdrości wobec posłanek i posłów, którzy się w ławach sejmowych z małoletnimi pociechami wcale nie tak rzadko pojawiają, pan marszałek sejmu przyprowadził był do zarządzanej przez siebie placówki swoją dwuletnią córeczkę.

Pod fotką pokazującą dziewczynkę próbującą w gabinecie taty-marszałka stanąć na głowie pojawiło się mnóstwo entuzjastycznych komentarzy. Wśród nich porównanie do stawania na głowie - ma się rozumieć, w sensie przenośnym - pana marszałka, który za wszelką cenę stara się naprawić ośmioletnie zaniedbania w robieniu z sejmowych posiedzeń show.

Taka interpretacja postawy małej Eli nie satysfakcjonuje mojego znajomego, który jest przekonany, że fotka zdecydowanie bardziej niż stawanie dziewczynki na głowie pokazuje wypinanie zupełnie przeciwstawnej do głowy części ciała.

Na fali entuzjazmu, jaki spowodowała wizyta jego córeczki, pan marszałek postanowił pójść za ciosem i zadeklarował zorganizowanie w sejmie żłobka i przedszkola dla dzieci parlamentarzystów. „Chciałbym – zapewnił – żeby sejm był miejscem przyjaznym dla naszych pociech i osób, które tu pracują”. Jak przystało na zatroskanego ojca narodu, zadeklarował, że każdy poseł czy posłanka może tu z dzieckiem przyjść, kiedy tylko chce, czyli nawet gdy obraduje wysoka izba.

„Po to jesteśmy matkami i ojcami, żeby zajmować się naszymi dziećmi wtedy, kiedy tego potrzebują” – poinformował. W związku z tym zalecił sprawdzenie, jaka jest skala związanego z opieką nad dziećmi parlamentarnego problemu. A kiedy się okazało, że jest ohoho i ho, postanowił dopomóc posłankom i posłom w skupieniu się na pracy w intencji narodu. Czyli otworzyć w sejmie coś na kształt „tymczasowego «przedszkola posiedzeniowego», klubiku dziecięcego na poziomie żłobka i przedszkola”.

Albowiem sejm miejscem przyjaznym ma być. Zarówno dla posłów i posłanek, którzy tu pracują, jak i dla ich dzieci. Nie żadne tam skradanie się z małoletnimi jak do tej pory. A ponieważ kolejny przeprowadzony wśród parlamentarzystów sondaż  – tym razem na temat akceptacji zagospodarowania dzieci w sejmie – wykazał ich entuzjazm, domniemywać należy, że materializuje się sen o szczęściu na Wiejskiej.

Żeby jednak mogło ono zaistnieć na całej polskiej ziemi, pomysł podłapały koła gospodyń i też chcą – zamiast angażowania do opieki babć i dziadków (którymi to, jak powszechnie wiadomo, wyłącznie prostaczkowie, nie zaś posłanki i posłowie dysponują) – takich żłóbków, przedszkoli i klubików. A w ich ślady idą całe watahy najprzeróżniejszych innych zawodów, których, jak wiadomo, w ojczyźnie naszej nie tak mało jest.

Nie ma to, jak stawiać na młodość. 16-latki do urn. Berbecie do sejmu. Sejm do…

Anna Wolańska