Komentarze
Pamięć

Pamięć

Opowieści było dużo. O uciekinierach z Warszawy, wśród których był pracownik banku z walizką niepociętych jeszcze banknotów. O samochodach pojawiających się o świcie i wywożących na roboty do III Rzeszy.

O ucieczkach do lasu przed Niemcami i spalonej za pomaganie partyzantom połowie wsi. O sile spokoju sołtysa, który z narażeniem własnego życia ratował ludzi od wywózki, kłamiąc w żywe oczy Niemcom. O bitwie 14 września, która na całe lata ustanowiła kalendarz dla mieszkańców wsi, bo od tej pory ich czas dzielił się na ten „przed bojem” i „po boju”. O żydowskich chłopcach, których ojciec ukrył na wsi przed Niemcami. I o przystojnych wehrmachtowcach, którzy podobali się polskim dziewczynom. Ale też o Rosjanach, co to, w przeciwieństwie do Niemców, nie kopali latryn, tylko brudzili okolicę, o ich determinacji w walce z Niemcami i niewyobrażalnym wręcz braku zorganizowania. To wszystko, i jeszcze dużo więcej, było przedmiotem rozmów nie tylko w długie, zimowe wieczory. Potem do wsi dotarły telewizory. Niby tylko trzy, ale wystarczyło, żeby podziwiać bohaterskiego kapitana Klossa albo wzruszać się losem czterech pancernych i psa. Zajęły miejsce opowieści, może jeszcze niezupełnie, ale w znacznym już stopniu przecież. Nakazywały chlubić się może niekoniecznie siłą polskiego oręża, ale na pewno bohaterstwem i niezłomnością obywateli. I przyjaźnią z prawdziwymi zwycięzcami wojny – żołnierzami niepokonanego Imperium Sowieckiego. Do Klossa, Janka i Marusi gdzieś tam nieśmiało dołączała rozszyfrowana tajemnica Enigmyi bohaterstwo akowców. Wszystko było takie jasne, proste i oczywiste, jak zakończenie wojny 9 maja. Potem okazało się, że Dzień Zwycięstwa należy świętować dobę wcześniej i można już było głośno mówić i o odpowiedzialności za Katyń, i o pakcie Ribbentropp-Mołotow, i o 17 września. Runął mit bohaterstwa, pozostał mit cierpienia. Czasem można było nawet odnieść wrażenie, że wstydliwy to mit. Tak jak mit Powstania Warszawskiego, które według krajowych Europejczyków nie powinno było w ogóle wybuchnąć. Nieracjonalne było. Z państwa bezprzykładnie wręcz walczącego na wszystkich frontach z faszyzmem staliśmy się smutnym, antysemickim krajem, z planowanymi z premedytacją, cyklicznymi pogromami Żydów. Współodpowiedzialnym za Holokaust i winnym tragicznego losu wypędzonych. Może się jeszcze okazać, że też cynicznym w polityce zagranicznej, cichym (albo nawet jawnym) sprzymierzeńcem Hitlera. A może jeszcze jakaś rewelacja.

Stare powiedzenie mówi, że historia jest nauczycielką życia. Jasne. Od dawien dawna uczy, że jest na usługach tych, którzy głośniej krzyczą, którzy są silniejsi. A dzisiaj krzyk, dzięki tak zwanym mediom, jest świetnie słyszany w całej globalnej wiosce. I przekonujący bardziej niż siła choćby najbardziej oczywistych argumentów.

Jak odpowiedzieć na ten krzyk? To już zadanie głównie dla dyplomacji. A co pozostaje szaremu obywatelowi? Przede wszystkim pamięć. Są przecież ogromne możliwości poznania prawdy historycznej i głoszenia jej. Tylko żeby jeszcze chciało nam się chcieć.

Anna Wolańska