Region
Pamięć o nich miała zaginąć

Pamięć o nich miała zaginąć

Mieszkańcy Włodawy pielęgnują pamięć o wyklętych, czyli tych, którzy po wojnie walczyli z narzuconym Polsce reżimem komunistycznym, wierząc też, że wkrótce zostaną odnalezione też doczesne szczątki „Żelaznego”.

Od siedmiu lat pod pomnikiem żołnierzy oddziału Armii Krajowej- Wolności i Niezawiłości organizowane są uroczystości Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Na terenie Włodawy znajduje się skwer Żołnierzy Wyklętych oraz ulica Żołnierzy WiN. Lokalni historycy przygotowują publikacje oraz konferencje poświęcone braciom Taraszkiewiczom. W Okunince organizowany jest Żelazny Triathlon”, którego patronem jest Edward Taraszkiewicz „Żelazny”, a we Włodawie odbywa się Bieg Tropem Wilczym. 3 stycznia 2018 r. minęło 71 lat od śmierci legendarnego dowódcy oddziału partyzanckiego Obwodu WiN Włodawa por. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”.

Bohater podziemia antykomunistycznego zginął w wieku 22 lat. Walkę z okupantem rozpoczął jesienią 1939 r., mając 14 lat. W 1944 r. wstąpił do AK, rok później objął dowództwo nad grupą przekształconą w oddział dyspozycyjny komendanta Obwodu WiN Włodawa. Przeprowadził wiele ataków na przedstawicieli komunistycznej administracji. L. Taraszkiewicz zginął w 1947 r. od ran odniesionych w walce. Jego żołnierze pochowali go w mogile z napisem „Leon” w Siemieniu. Szczególnym rokiem upamiętniającym rocznicę śmierci „Jastrzębia” był 2017 r. Głównymi organizatorami wydarzeń „Roku Jastrzebia” byli: Światowy Związek Żołnierzy AK koło we Włodawie, Stowarzyszenie Chrześcijanko-Patriotyczne Ziemi Włodawskiej oraz radni PiS z Włodawy. – Zorganizowano m.in. konferencję, zawody sportowe, gry terenowe, koncert chóru Vlodaviensis oraz zespołu Contra Mundum. Przekazano również książki na temat podziemia antykomunistycznego do Miejskiej Biblioteki Publicznej we Włodawie – mówi Mariusz Zańko, sekretarz gminy Kodeń. – Jednak najważniejszym wydarzeniem był ponowny pochówek L. Taraszkiewicza i powrót legendarnego dowódcy do rodzinnego miasta – Włodawy. Pogrzeb „Jastrzębia” był wielką manifestacją patriotyczną, sprawiedliwością dziejową i przypomnieniem jego zasług i całego włodawskiego oddziału partyzanckiego WiN – podkreśla.

W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele władz krajowych i samorządowych. Pochówek transmitowany był Telewizji Polskiej. „Jastrząb” spoczął na cmentarzu wojennym, ok. 300 m od swojego domu. Teraz mieszkańcy czekają na odnalezienie jego brata – „Żelaznego”, który zginął 6 października 1951 r.

 

Bohaterowie młodego pokolenia

– Odkłamywanie historii było bardzo trudne. Cieszę się, że moje skromne dziania również mogły się do tego przyczynić – dodaje Zańko, nie kryjąc wdzięczności swojej mamie, która – jak podkreśla – uwrażliwiła go na naukę płynącą ze słów „Bóg – Honor – Ojczyzna”. Uświadomiła także, kim byli i po której stronie stali żołnierze niezlomni. – Dziś żołnierze wyklęci stali się bohaterami młodego pokolenia, które nosi koszulki z wizerunkami rtm. Pileckiego, „Żelaznego”, „Lalka”, „Łupaszki” czy „Inki”. Oni zwyciężyli, tak jak zwyciężyła idea, za którą walczyli. Zwyciężyły również wartości, których nie chcieli się wyrzec nawet za cenę śmierci. Zwycięstwo jest tym większe, że obecnie wśród młodych samorzutnie szerzy się kult tamtych bohaterów.


Ocalić od zapomnienia

 

Z Mariuszem Zańką, włodawianinem, sekretarzem gminy Kodeń, inicjatorem i współorganizatorem wielu wydarzeń patriotycznych we Włodawie i powiecie włodawskim, rozmawia Joanna Szubstarska

 

W jakich okolicznościach rozpoczął Pan starania o przywracania pamięci o żołnierzach podziemia niepodległościowego na ziemi włodawskiej?

Wszystko zaczęło się w kwietniu 2008 r., kiedy to do władz Włodawy wpłynął wniosek od Fundacji „Pamiętamy” dotyczący wyrażenia zgody na budowę pomnika poświęconego poległym i pomordowanym w latach 1945-1955 żołnierzom i współpracownikom oddziału partyzanckiego Obwodu AK-WiN Włodawa dowodzonego przez braci: por. L. Taraszkiewicza ps. Jastrząb i ppor. E. Taraszkiewicza ps. Żelazny. W tym czasie zacząłem szczegółowo zajmować się historią polskiego podziemia niepodległościowego. 28 kwietnia 2008 r. wraz kolegami z rady miejskiej stoczyliśmy zwycięską batalię, która skończyła się podjęciem uchwały o powstaniu obelisku. Od najmłodszych lat kierowałem się zasadą marszałka Józefa Piłsudskiego: „Ten, kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości, nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani prawa do przyszłości”. Wtedy też we Włodawie sprawdziły się słowa mjr. Hieronima Zapory: „Przyjdzie jeszcze zwycięstwo… Jeszcze Polska nie zginęła”. Był to moment zwrotny w odkłamywaniu historii dotyczącej losów włodawskiego oddziału WiN. Szczególne podziękowania należą się historykowi Grzegorzowi Makusowi, który bardzo szczegółowo bada losy powojennej konspiracji. Przez wiele lat o pamięć wyklętych zabiegały tylko nieliczne środowiska. Starania te zostały wsparte przez Janusza Kurtykę, ówczesnego prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, oraz prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który zgłosił inicjatywę dotyczącą ustanowienia Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

 

Czy dziś wystarczająco dużo mówi się o zasługach żołnierzy wyklętych?

Moim zdaniem wciąż zbyt mało mówi się o tym na lekcjach historii. Młodzież dużo lepiej zna np. starożytność i średniowiecze, a nie historię ostatnich 70 lat. Tymczasem żołnierze antykomunistycznego podziemia to przede wszystkim synowie chłopów i rzemieślników, a także nauczyciele, urzędnicy, leśnicy, oficerowie i podoficerowie rezerwy, żołnierz zawodowi, a nawet maturzyści i gimnazjaliści, wywodzący się z małych miasteczek i wsi. Większość należała do konspiracji z 1939 r. Wychowani w przedwojennej Polsce w miłości i odpowiedzialności za ojczyznę wybierali wierność najwyższym wartościom. Niestety propaganda PRL określała ich mianem reakcjonistów, faszystów i pospolitych bandytów. Zostali pozbawieni wszelkich praw, byli tropieni i więzieni, mordowani w katowniach Urzędu Bezpieczeństwa oraz Informacji Wojskowej. Nić prawdy historycznej pomiędzy latami 1945 a 1989 została przerwana. Naszym zadaniem jest odkłamywanie przeszłości. Osobiście traktuję to jako swoiste zdejmowanie płaszcza hańby, który został nałożony na żołnierzy AK-WiN przez propagandę PRL.

 

Wspomniał Pan o młodym pokoleniu. Czy są zainteresowani odkrywaniem prawdy?

Całe szczęście coraz więcej młodych angażuje się w upamiętnianie żołnierzy niezłomnych. Są to harcerze, grupy rekonstrukcji historycznych, które zawsze służą pomocą w uroczystościach patriotycznych i zabezpieczeniu imprez sportowych. Jest też młodzież z włodawskich szkół, która aktywnie uczestniczy w grach terenowych, konkursach i wydarzeniach poświęconych żołnierzom wyklętym.

 

Wszelkie tego typu inicjatywy cieszą tym bardziej, że świadkowie tamtych dni odchodzą…

Rzeczywiście zostało już niewielu kombatantów pamiętających tamte czasy. Kiedy spotykam się np. z ppłk. Stanisławem Pakułą ps. Krzewina, który był adiutantem „Jastrzębia” i „Żelaznego”, zawsze towarzyszą temu ogromne emocje. Pan Stanisław zwykle ze łzami w oczach opowiada o działalności w partyzantce, przypominając fakt, który szczególnie go dotknął: tylko młody wiek uratował go przed karą śmierci, którą zamieniono na 15 lat ciężkiego więzienia. Do dziś S. Pakuła – mimo że mieszka w dalekim Jaworznie – przyjeżdża na Lubelszczyznę i do Włodawy, by brać udział w różnych uroczystościach i umacniać nas w działaniach na rzecz przywracania pamięci o niezłomnych.

 

Dziękuję za rozmowę.

Joanna Szubstarska