Pamiętać o przeszłości
Obchody w Siedlcach zainaugurowała Msza św. odprawiona w kościele garnizonowym. Po nabożeństwie uczestnicy uroczystości w strugach deszczu przemaszerowali na Skwer Wileński. Przed pomnikiem Żołnierzy V i VI Brygady Wileńskiej AK delegacje szkół, instytucji, wojska i organizacji społecznych złożyły kwiaty i zapaliły znicze.
Historia nie kończy się dziś
– Spotykamy się na Mszy św. i przed tym pomnikiem, żeby oddać hołd żołnierzom, którzy brali udział w tej walce i w niej ginęli. A także, by przypomnieć wszystkim mieszkańcom, zwłaszcza młodzieży, że taki fakt zdradzieckiej napaści na nasz kraj miał miejsce – powiedział prezydent Wojciech Kudelski i uzupełnił: – Historia nie kończy się na dniu dzisiejszym. Oni nam nigdy nie zapomną tego, że przyczyniliśmy się do rozmontowania Związku Radzieckiego i wytrąciliśmy wpływy w połowie Europy. Musimy być tego świadomi.
Następnie złożono wieńce przed krzyżem katyńskim na cmentarzu centralnym i wojennym.
Druga część obchodów miała charakter edukacyjny. W sali widowiskowej „Podlasie” o sowieckiej agresji na Polskę mówili historycy: Edward Kopówka i Witold Bobryk. – Gdyby nie ten najazd, wojna obronna potrwałaby na pewno dłużej. Inna sprawa, że jej wynik był i tak przesądzony, ona była już przegrana. To tylko kwestia tego, ile jeszcze byśmy bronili się na ziemiach wschodnich czy tzw. przedmościu rumuńskim. Niemcom zależało na szybkim rozstrzygnięciu działań wojennych, stąd podział stref wpływów, początkowo planowany na linii Wisły, a nie Bugu – przyznał W. Bobryk.
Rocznicowe uroczystości zakończono w katedrze okolicznościowym koncertem Chóru i Orkiestry Miasta Siedlce. Organizatorem tej części uroczystości była Fundacja Gazety Podlaskiej im. prof. Tadeusza Kłopotowskiego.
Żyć w niepewności
Łukowskie uroczystości odbyły się tradycyjnie przed krzyżem katyńskim. Na tegoroczne obchody przybył gość specjalny – Tadeusz Zalewski z Kongresu Polonii Amerykańskiej w Chicago. W imieniu Polaków mieszkających poza granicami ojczyzny prosił o pamięć o tragicznych wydarzeniach oraz walkę o lepsze jutro.
– Pamiętamy o pomordowanych za wschodnią granicą. Świadczy o tym nasza obecność na tych uroczystościach – powiedział przewodniczący rady powiatu Władysław Karaś i dodał: – Polscy synowie zginęli tylko dlatego, że byli Polakami. Dziś ta rana już się zabliźniła. Pojednanie między narodami jest potrzebne, ale władze sąsiedniego kraju muszą zrozumieć nasze dążenie do prawdy.
O zbrodni katyńskiej ciężko zapomnieć tym, którzy w Ostaszkowie, Charkowie czy innych zbiorowych mogiłach mają swoich bliskich. Do tego grona należy Krzysztof Kisiel z Łukowa, wnuk Szymona Kiśla zamordowanego w Ostaszkowie. – Mój dziadek był policjantem w Trzebieszowie. Przebywał ze swoimi synami, czyli moim ojcem i wujem, kiedy został złapany. Młodych puścili, a dziadka zabrali do twierdzy brzeskiej. Po wojnie ludzie mówili, że ktoś go widział, że się ożenił i nie chce wracać. Dopiero kiedy prezydent przywiózł dokumenty archiwalne z Moskwy, okazało się, że stało się zupełnie inaczej. Przez tyle lat żyliśmy w niepewności. Co roku przychodzę na te uroczystości. Jest to dla mnie namiastka spotkania z dziadkiem, którego nigdy nie miałem okazji poznać – łamiącym głosem mówił pan Krzysztof.
Ziemia katyńska zamknięta w urnie
Uroczystości we Włodawie odbyły się na cmentarzu wojennym. Głównymi organizatorami byli: starostwo powiatowe, Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej oraz Stowarzyszenie Rodzina Katyńska. Obchody rozpoczęły się Mszą św. w kościele pw. św. Ludwika w intencji ojczyzny i ofiar II wojny światowej, podczas której homilię wygłosił proboszcz i przeor paulinów o. Stanisław Jarosz. Po nabożeństwie poczty sztandarowe i delegacje przeszły na cmentarz wojenny, gdzie znajduje się tablica z wizerunkiem Matki Bożej Katyńskiej, alabastrowym orłem i symbolicznym pęknięciem na płycie, upamiętniająca tragiczną śmierć polskich oficerów z ziemi włodawskiej. Tablica położona jest przy nowo postawionym krzyżu katyńskim. Na kamiennej bryle wykuto napis: „W hołdzie polskim oficerom i policjantom pochodzącym z Włodawy i okolic, zamordowanym przez NKWD w Katyniu, Charkowie, Twerze i innych miejscach na Wschodzie b. ZSRR w 1940 roku”. Pomysłodawcą ustawienia tablicy było Stowarzyszenie Rodzina Katyńska. – Samodzielnie zaczęłam poszukiwania rodzin tych, którzy zginęli w Katyniu. Byłam m.in. w Różance, we włodawskiej parafii św. Ludwika, gdzie przeglądałam księgi parafialne W archiwach szukałam nazwisk ofiar zbrodni katyńskiej z Włodawy i okolic – mówi Maria Durys, przewodnicząca stowarzyszenia. Dziś te nazwiska można przeczytać na pamiątkowej tablicy. – Nie poprzestaliśmy na tym. Postaraliśmy się o sztandar stowarzyszenia, a także o ziemię z Katynia, która została umieszczona w urnie. Razem z nią zostały również umieszczone trzy oryginalne naboje z pistoletów używanych w tamtym czasie, a także guzik z munduru oficerskiego, pochodzący z prywatnych zbiorów, jako symbol niezniszczalności naszej pamięci narodowej – podsumowała Durys.
KO/WE/JS
KO