Pamiętajcie o ogrodach…
Spuścizna, jaka pozostała po Bazylim Albiczuku jest ceniona przez historyków sztuki i znawców malarstwa. Artystę zaliczono do twórców nieprofesjonalnych, ale on sam nie przepadał za tym określeniem. Malowanie było dla niego sensem życia. Nie zależało mu na zarobku i sławie. Liczyły się tylko jego ogród, natura, myśli i płótno. Prace malarza wystawiane były w Białej Podlaskiej, ale także m.in. w Krakowie, Warszawie, Stuttgardzie i Budapeszcie. Dziś zostało po nim trochę wspomnień, płócien i przedmiotów. Nie ma już „tylko” jego domu i wspaniałego ogrodu.
Spuścizna i wspomnienia
Najwięcej pamiątek po B. Albiczuku jest w posiadaniu Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podl. – Mamy ponad 20 obrazów przedstawiających pejzaże i ogrody. Kilka z nich to olejne szkice. Trafiły do nas także jego akwarele oraz rysunki, wykonane ołówkiem i długopisem. W naszych zasobach jest również korespondencja, dokumenty, dyplomy i odznaczenia, jakie przyznano artyście. Oprócz tego otrzymaliśmy także jego rodzinny album, skrzypce wykonane przez niego, szachy oraz książki o ptakach i kwiatach. Do zbiorów trafiły też zbierane przez niego wycinki z gazet, informujące o wystawach obrazów – wylicza Agnieszka Mikszta z działu etnograficznego bialskiego muzeum.
Albiczuk urodził się, wychował i przez całe życie mieszkał we wsi Dąbrowica Mała. Nigdy nie założył rodziny, ale całkowicie poświecił się sztuce. Z jego notatek i opowiadań ludzi, którzy znali go osobiście, wyłania się obraz typowego artysty, który ma swój odmienny świat i często pozostaje przez to niezrozumiałym dla otoczenia.
Artystyczna ewolucja
– Bazyli Albiczuk, mimo iż urodził się na wsi, nigdy nie zajmował się gospodarką. Jak wspomina w swoich zapiskach, był zdolnym uczniem. Próbował życia w mieście i brał udział w II wojnie światowej. Służba w wojsku wycisnęła na nim bolesny ślad. Powrócił na wieś i zaczął malować. Był samoukiem. Początkowo pracował przy remontach kościołów, malował makatki i akwarele. Zaczął też tworzyć portrety na zamówienie. Taki sposób życia nie dawał mu jednak satysfakcji i przyjemności. W latach 60 zaczął malować ogrody. Jego płótna szybko zaczęły cieszyć się coraz większym zainteresowaniem. Po jakimś czasie Albiczuk poczuł potrzebę przestrzeni. Zaczął dostrzegać piękno otaczającego go wiejskiego świata. Wyszedł z ogrodu i rozpoczął malowanie pejzaży – tłumaczy A. Mikszta.
Malarz był wrażliwy na piękno przyrody. Inspiracji do obrazów szukał w swoim ogrodzie. Rosły tam dziesiątki gatunków kwiatów. Skromny dom i wspaniały ogród były całym majątkiem artysty. Albiczuk pragnął, aby po śmierci w jego mieszkaniu urządzono galerię. Drugim pragnieniem było zachowanie ogrodu. Malarz zmarł w 1995 r., a jego dom i posesję przejęła gmina Piszczac.
– Pragnienia Albiczuka zostały zaprzepaszczone. Z niepowtarzalnego ogrodu, utrzymanego w niesamowitej harmonii, nie pozostało już nic. Wiem jednak, iż są osoby, które chcą go odwzorować w swoich miejscowościach – tłumaczy Edward Strzemecki, sołtys Dąbrowicy Małej.
Została pamięć
– Malarz niechętnie rozstawał się ze swoimi obrazami. Malowanie każdego z płócien było długim i pracochłonnym procesem. Obrazy przedstawiające ogród stanowiły pewien cykl. Ubytek jednego z nich spowodowałby lukę, którą należało wypełnić na nowo – wyjaśnia A. Mikszta. Dodaje, że B. Albiczuk malował ogrody w różnych porach dnia i roku. Na tych obrazach widać soczyste kolory, świeżość i spokój; nie ma brzydoty i zniszczenia.
W 100 rocznicę urodzin Albiczuka w Dąbrowicy Dużej powstała izba pamięci poświęcona jego osobie i twórczości. Od 2006 r. mieszkańcy wsi organizują też Wasylówkę, która upamiętnia postać tego niezwykłego artysty. – W programie jest zawsze nabożeństwo żałobne nad grobem malarza, film o jego życiu oraz występy polskich i zagranicznych zespołów. W tym roku jeden z naszych gości zaproponował, by łącznie z imprezą organizować również plenery malarskie. Ludzie tacy jak Albiczuk, rodzą się raz na sto lat. Znałem go osobiście. Zdawał się kimś wyobcowanym. Żył w swoim świecie, był jednak mądry i inteligentny. Zawsze skromny, nawet, kiedy został odkryty jako malarz. Lubił grać na skrzypcach, za młodu trochę rzeźbił, pisał też wiersze po ukraińsku – opowiada sołtys.
Na Wasylówkę przyjeżdżają goście z całej Polski. Kultywowanie pamięci Albiczuka nabiera rozpędu. Artysta powtarzał, że będzie doceniony dopiero po śmierci. Jego słowa spełniają się na naszych oczach…
Agnieszka Wawryniuk