
Pan Bóg nie jest aptekarzem
Pan Bóg nie jest aptekarzem. A skuteczność modlitwy nie jest wprost proporcjonalnie zależna od naszych wysiłków, bo wtedy po prostu robimy z niej handel: ja Tobie tyle, więc czekam na wypłatę. Modlitwa, podobnie jak wiara, jest łaską. Hebrajskie słowo „chanan” oznacza pochylanie się nad osobą, która znajduje się w głębokim dole. To Bóg pochyla się nad nami, a nie my naszymi wysiłkami doskakujemy do Niego. Trzeba uważać, by nie popaść w skrajności. Tak sobie myślę, że piękno tej godziny może polegać na tym, iż w jednym momencie gromadzi się na modlitwie w konkretnej intencji tak wiele osób. Być może to jest też intencja prośby z tych prywatnych objawień. Serca oziębłe skruszą się, gdy doświadczą świadectwa takiej wspólnotowej modlitwy i Kościoła, który adoruje swego Boga.
Popularna ostatnimi laty w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej Godzina łaski ma swoje źródło w nieuznanych przez Kościół objawieniach. Z drugiej strony intencje modlących się wtedy ludzi z pewnością są autentyczne. Jak zatem podchodzić do tego fenomenu?
Przede wszystkim trzeba pamiętać, co w Kościele jest niezbędne do zbawienia. To depozyt wiary przekazany i strzeżony przez apostołów i ich następców. Biblia i Tradycja, przez którą rozumiemy to, co uczniowie Jezusa przekazali w formie niespisanej w Biblii. Może warto w tym kontekście sięgnąć sobie na spokojnie po Katechizm Kościoła Katolickiego. Reszta objawień, nawet uznanych przez Kościół, jest pomocą, ale nie jest obowiązkowa do zbawienia. Bo ktoś może nie wierzyć w objawienia fatimskie czy kult Miłosierdzia Bożego przekazany św. Faustynie, ale jeśli zachowuje wiarę Kościoła wyrażoną w Biblii i Tradycji, spokojnie dąży do zbawienia. Nie wolno jednak zapominać, że najważniejszą i najskuteczniejszą modlitwą Kościoła jest Eucharystia. Problem pojawia się, gdy ktoś przedkłada inne formy nad Mszę św., bo „w objawieniach powiedziano…”. Takie podejście z pewnością nie będzie katolickie i zgodne z Objawieniem. ...
Jolanta Krasnowska