Komentarze
Paris Hilton nas kocha!

Paris Hilton nas kocha!

Na konferencji prasowej, która odbyła się kilkanaście godzin po przylocie do Polski, pojawiła się z ponadgodzinnym opóźnieniem. Dziennikarze podobno narzekali, że nie starczy baterii w będących ciągle w pogotowiu kamerach i aparatach, a redaktorzy i wydawcy już czekają na sprawozdania.

Natychmiast wśród tłumu żurnalistów pojawiły się spekulacje na temat powodu poślizgu. A było komu się zastanawiać – na sali pojawiło się 200 reporterów, między innymi ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Austrii i Czech. Jedna z dziennikarek przekonywała, że pewnie włosy nie chcą się ułożyć, druga dodała, że to z powodu złamanego paznokcia. Inni przypuszczali, że główną przyczyną jest niespełnienie jakiegoś życzenia dotyczącego pobytu w hotelu. Ale i ta spekulacja została obalona. – Żadnych piór! Żadnych fochów! Pełen profesjonalizm. A tak się baliśmy, że będzie kaprysić bardziej niż Edyta Górniak, która nie mogła zasnąć przez zły kolor ściany – odetchnął z ulgą rzecznik hotelu. Odpowiedź okazała się bardzo prozaiczna i od razu spowodowała bolesne zderzenie z polską rzeczywistością. – To wina lotniska, które zgubiło jeden z moich bagaży. Były w nim buty, nie miałam zatem co na siebie założyć – wyjaśniła Paris Hilton, która przyleciała na otwarcie centrum handlowego w Katowicach.

Bohaterka zdarzenia, zaraz po wyznaniu miłości wszystkim Polakom, zabrała się za wyćwiczone ruchy – przestępowanie z nogi na nogę, łapanie się za biodro, poprawianie włosów oraz machanie do tłumów, dając tym samym początek niekończącym się błyskom fleszy i histerii łowców autografów. Nasz kraj opuściła z torbami… wypełnionymi zakupami, za które zapłaciła sama, a rachunek opiewał na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Aby to zarejestrować, fotoreporterzy klękali pod filarami i macali posadzkę, chcąc w tym ekwilibrystycznym położeniu pstryknąć chociaż jedno zdjęcie. Nie zarejestrowali jednak, czy „gwiazda” była w znajdującym się w centrum „Tesco”. Reporterzy nie zdążyli też zapytać, czy wiedziała cokolwiek o Polsce przed przylotem. Za to udało im się dowiedzieć, że za wizytę celebrytka zgarnęła ponoć okrągłą sumę 1 mln zł.

Jeśli komuś nazwisko Paris Hilton jeszcze nic nie mówi, pragnę donieść, że chodzi o piosenkarkę, u której do tej pory jeszcze nikt nie odkrył talentu, oraz aktorkę, niestety, regularnie otrzymującą Złote Maliny dla najgorszej roli żeńskiej. Ale to najmniej ważne, gdy jest się dziedziczką fortuny słynnych hotelarzy, znaną przede wszystkim z tego, że jest znaną. To wystarczy, aby portale plotkarskie pasjonowały się wyprawami „gwiazdy” na zakupy, a nawet sensacjami żołądkowymi jej psów. Zainteresowanie pojawieniem się w Katowicach Paris Hilton przebiło ponoć goszczących w mieście Artura Rubinsteina, Fidela Castro czy Davida Lyncha. Zdziwiłby się, kto myśli, że na wizytę dziedziczki fortuny zwróciły uwagę tylko plotkarskie media. O wydarzeniu doniosły wszystkie telewizje, internetowe wydania dzienników (jeden z nich relacjonował wizytę minuta po minucie, inny przygotował galerię foto i video), portal samorządowy, a nawet „Puls Biznesu”.

Przykład z Katowic powinni wziąć spece od promocji w innych miastach, głowiący się zupełnie bez sensu nad tym, jaki to artysta ze znaczącym dorobkiem mógłby rozsławić ich gród. Była to też dobra lekcja dla naszych polityków, którzy z kamerami odwiedzają jedynie sklepy spożywcze, pokazując te, w których jest najtaniej, jakby nie potrzebowali ubrań czy butów. A tu celebrytka wydała krocie, dostała drugie tyle i ściągnęła kilkuset dziennikarzy. I tak kręci się interes!

Kinga Ochnio