Pasjonat i regionalista
Urodził się w Grochówce - „na św. Jana” - jako dziewiąte dziecko Zofii z Łukasiewiczów i Wacława Kalickiego. Ojciec Mieczysława był właścicielem młyna, którego historię - ubogaconą w opowieści rodzinne - syn odtworzył po latach w opublikowanym na łamach „Rocznika Międzyrzeckiego” opracowaniu „Młyn rodziny Kalickich z Grochówki”. Po ukończeniu szkoły podstawowej M. Kalicki kontynuował naukę w Technikum Rolniczym w Sokołowie Podlaskim. Rok przed maturą stracił oboje rodziców: w styczniu zmarł jego ojciec, a w lipcu matka. Po powrocie do rodzinnej Grochówki, w 1971 r. poślubił Jadwigę Wysokińską. W kolejnych latach rodziły się ich dzieci: Marek, Anna, Dariusz i Adrian.
Początkowa aktywność zawodowa pana Mieczysława wiązała się z funkcją asystenta agronoma w Gromadzkiej Radzie Narodowej w Krzesku i instruktora rolnego w gminie Zbuczyn. W międzyczasie podjął studia na Akademii Rolniczej w Lublinie. Z Powiatowego Związku Kółek Rolniczych w Siedlcach trafił do Wojewódzkiego Związku Spółdzielni Rolniczych „SCh”. Pełniąc nadzór nad działalnością spółdzielni, wielokrotnie delegowany był do kontroli finansowych GS. Pracował także na stanowisku kierownika mieszalni pasz.
Po 17 latach M. Kalicki zrezygnował z aktywności zawodowej i poświęcił się pracy na roli. Nasilające się od 1996 r. problemy zdrowotne spowodowały, iż przeszedł na rentę. Nie lubiąc bezczynności – co zgodnie potwierdzają jego koledzy – szybko znalazł sobie jednak nowe zajęcie: ocalanie od zapomnienia dziejów małej ojczyzny. Wierny idei „ordo caritatis” opisywał historię najpierw swojej rodziny, następnie parafii i okolicy.
Miejsca bliskie sercu
– Człowiek z pasją – mówi o koledze pochodzący z Krzeska Jan Aleksandrowicz. Z M. Kalickim chodzili do jednej szkoły, jednak bliższy kontakt nawiązali po latach. Połączyło ich zainteresowanie dziejami rodzinnej ziemi oraz wymiana doświadczeń w przywoływaniu dawnych tradycji i zwyczajów. – Mieczysław z zaangażowaniem poszerzał i systematyzował wiedzę o ludziach i miejscach najbliższych sercu. Przejawem jego twórczych poszukiwań była m.in. praca nad drzewem genealogicznym – opowiada z zastrzeżeniem, iż zaangażowanie na rzecz odtworzenia dziejów rodziny pozwoliło M. Kalickiemu na złapanie bakcyla regionalizmu, któremu pozostał wierny na lata.
W 2007 r. pan Mieczysław wydał książkę „Zarys historii parafii Krzesk 1907-2007”. – Opracowanie ukazało się z okazji 100-lecia parafii. Zapoznałem się z nim i odwiedziłem kolegę z zamiarem wymiany informacji. Okazało się, że mamy wspólne zainteresowania – wspomina J. Aleksandrowicz, który – podobnie jak M. Kalicki – gromadzi archiwalia, w tym dawne zdjęcia.
Zachęcony pozytywnym odzewem, z jakim spotkała się publikacja, pan Mieczysław rozszerzył poszukiwania o gminę, czego efektem była praca zbiorowa, jaka ukazała się pod jego redakcją: „Z kart historii parafii Krzesk i gminy Królowa-Niwa”. Pan Jan udostępnił swoje zdjęcia do książki M. Kalickiego, który już wkrótce rozpoczął pracę nad kolejnym opracowaniem – o sąsiedniej parafii Krzewica.
W 2018 r. pan Mieczysław wydał publikację „Dzieje zaścianku szlacheckiego Wysokiny”. Wspominając w niej bliskie sercu miejsca oraz zasłużonych dla regionu ludzi, upamiętnił także swoją rodzinną Grochówkę. „Książka M. Kalickiego ma charakter domowej kroniki przy założeniu, iż hasło «dom» rozszerzymy na rodzinną miejscowość i sąsiedztwo piszącego; słowem: «małą ojczyznę» tak bliską i kochaną, że stanowiącą źródło inspiracji do twórczych poszukiwań autora już od ponad 20 lat” – pisałam w recenzji, która ukazała się na łamach „Echa”. Pan Mieczysław wielokrotnie gościł w naszej redakcji, dzieląc się swoimi odkryciami. Mówił też o planach związanych z kolejnymi książkami.
Jego miłość do ziemi
– „Panie Mieczysławie, co pan teraz pisze?” – pytałem, ilekroć się spotykaliśmy – wspomina ks. Roman Wojtczuk, proboszcz parafii Krzesk. – Po miesiącu mojej obecności w parafii pan Mieczysław przyniósł kilka książek swojego autorstwa z zachętą, bym poznał historię kościoła i miejscowości, gdzie będę pracował – opowiada. Wskazując na pasję M. Kalickiego: dokumentowanie przeszłości, ks. R. Wojtczuk zauważa, iż wartość historyczna jego książek znana będzie po latach i może posłużyć jako materiał źródłowy do dalszych badań nad dziejami regionu. – Tym, co dało się zauważyć w rozmowach i co przebijało z jego opracowań, a co podkreśliłem też w kazaniu podczas Mszy św. pogrzebowej, była jego miłość do ziemi ojczystej – wyjaśnia. – Pan Mieczysław opowiadał o dziejach swojej rodziny, wspominał ojca. „Pan ma miłość do ziemi, do której przynależy” – mówiłem. Pytał, czy lubię historię, a kiedy potwierdziłem, obiecał podrzucać różne opracowania. Podarował mi m.in. dwa egzemplarze książki o zaścianku Wysokiny, prosząc, bym jeden przekazał do Archiwum Diecezjalnego. Wydobywał z przeszłości to, co uważał za ważne, i przenosił w teraźniejszość – podkreśla ks. R. Wojtczuk z refleksją, iż troska M. Kalickiego o ocalanie od zapomnienia dawnych dziejów ma kształt jego duchowej spuścizny. – Cieszył się, że inni interesują się jego pisaniem. A takich ludzi, co uwidoczniły uroczystości pogrzebowe, było wielu – zaznacza.
W ostatniej drodze śp. M. Kalickiemu towarzyszyli m.in. przedstawiciele Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Międzyrzecu Podlaskim, z którym od wielu lat współpracował. – Mieczysława poznałem „w działaniu”. Interesował się naszym środowiskiem i regularnie uczestniczył w spotkaniach. Zawsze też była przy nim żona, Jadzia – wspomina Adam Szulik pełniący w TPN, do którego należy od 40 lat, funkcję sekretarza zarządu. – Był przyjazny i kreatywny – mówi o przyjacielu. – Chętnie dzielił się swoimi opracowaniami, często jeszcze w formie rękopisów, z których wiele publikowanych było następnie w „Roczniku Międzyrzeckim”, organie wydawniczym TPN. Ale też – co istotne – potrafił cieszyć się z sukcesów innych – podkreśla, nadmieniając, że kiedy sprezentował mu swoją książkę „25 lat parafii Chrystusa Króla w Międzyrzecu Podlaskim”, w oku kolegi aż zakręciła się łezka. – Mieczysław wspierał nas w pomysłach i snuł plany. Wiedzieliśmy, że ma problemy ze zdrowiem, jednak jego przedwczesna śmierć była dla naszego środowiska wielkim ciosem – nie ukrywa.
– Współcześnie brakuje ludzi chętnych do działania w organizacjach społecznych. M. Kalicki widział sens w tym, co robi! Przez 50 lat istnienia TPN przewinęło się przez jego szeregi 600 członków, a wśród nich on: pasjonat i regionalista – podkreśla A. Szulik.
Aby służyły ludziom
Bliskich sercu M. Kalickiego poszukiwaniom m.in. genealogicznym towarzyszył zmysł kolekcjonerski. Z czasem archiwaliów czy staroci – jak sam o nich mówił – nagromadziło się na tyle dużo, że cała stodoła założona była zabytkami. – Kiedy dowiadywał się, że jakiś dom na wsi czy w okolicy przeznaczony jest do rozbiórki, jechał tam i pytał o możliwość przeszukania strychu. Z czasem ludzie, którzy wiedzieli o jego zbieractwie, sami podrzucali mu np. stare radia – opowiada J. Aleksandrowicz.
Cennych znalezisk pan Mieczysław nie zachowywał dla siebie, ale dzielił się nimi z muzeami czy bibliotekami. „Aby służyły ludziom” – zdradzał motywację. Siedleckiej szkole muzycznej przekazał zeszyty z nutami znanych kompozytorów z początku XX w. Gromadził też stare zdjęcia i świadectwa szkolne. W jego archiwach były mapy i rejestry scaleniowe gruntów okolicznych wiosek sprzed 100 lat. Zbierał również monety, wspierając tym samym kącik historyczny istniejący przy szkole w Krzesku.
– Mieczysław lubił jeździć w teren – pan Jan wspomina wspólną wizytę w muzeum w Romanowie. Przy okazji odwiedzili też kościółek w Hannie. W planach mieli także dalszą wyprawę – śladami historii młynarstwa w nawiązaniu do rodzinnych tradycji M. Kalickiego.
– Choroba i śmierć przyszły zdecydowanie zbyt szybko. Jeszcze tyle mógł zrobić, do tak wielu źródeł dotrzeć, by nam je przekazać – żalu z powodu przedwczesnego odejścia mieszkańca nie kryje również sołtys Grochówki i prezes tamtejszej OSP Sylwester Żelechowicz. – Znaleźć społecznika w dzisiejszych czasach nie jest łatwo, a Mieczysław nigdy nie mówił: „nie”. Chętnie angażował się w organizację lokalnych uroczystości, np. z okazji 11 listopada. Był prawdziwym patriotą, dla którego hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna” stało się drogowskazem życia – podkreśla.
– Szczery, uczynny, otwarty na świat… Szanował wszystkich i każdemu pomagał – dopowiada pan Jan. – Był dobrym człowiekiem, nic więc dziwnego, że odchodząc, zostawił w nas – ludziach, którzy go znaliśmy i szanowaliśmy – żal i smutek.
Mieczysław Kalicki zmarł 25 sierpnia br. w wieku 70 lat. Został pochowany na cmentarzu w Krzesku.
Agnieszka Warecka