Patron wątpiących
Skłonni jesteśmy potępiać „niewiernego” apostoła, jak go zwykła określać tradycja, za jego sceptycyzm. Słowa „Jeżeli na rękach jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę” w powszechnym mniemaniu uchodzą za obrazoburcze, burzące sielankowość „wieczoru pierwszego dnia tygodnia”.
Na dnie bólu
W swoim życiu spotkałem bardzo wielu ludzi: głęboko wierzących – wypełnionych po brzegi wiarą pokorną, ufną i prostą i wątpiących. Spotykałem takich, których postawę można nazwać ateizmem bólu („nie mogę uwierzyć, chociażbym chciał, z powodu cierpienia w świecie”), ateizmem protestu i zmagań z Bogiem (ich patronem jest biblijny Hiob). Spotykałem też fanatyków, którzy nie dopuszczali do siebie ani na milimetr myśli, że mogliby się w czymkolwiek mylić – każdą próbę dysputy traktowali jako śmiertelną obrazę.
Nie ma ludzi, którzy byliby obojętni wobec pytań o sens wszystkiego, kres życia – wielu nie potrafi, bądź nie chce się do tego przyznać, ale w głębi duszy wszyscy szukają. Tym intensywniej, im bardziej zaprzeczają, że tak nie jest. Postawa chrześcijan, pełna triumfalizmu, wabiąca „świętym” spokojem i obietnicą uzdrowienia w zamian za posłuszeństwem wezwaniu: „Przynosimy wam Prawdę, którą dysponujemy, zdajcie się na nas, a zostaniecie zbawieni!” nie przekonuje ich. ...
Ks. Paweł Siedlanowski