Aktualności
Peregrynacja oblackiego krzyża o. Cebuli

Peregrynacja oblackiego krzyża o. Cebuli

Słuchał bardziej Boga niż ludzi, niósł nadzieję oraz posługę sakramentalną prześladowanym przez bezbożny system niemieckiego narodowego socjalizmu - tak o bł. o. Józefie Cebuli OMI podczas peregrynacji jego oblackiego krzyża mówił o. Robert Wawrzeniecki OMI.

W grudniu ubiegłego roku polska Prowincja Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej zainaugurowała obchody 25-lecia beatyfikacji swojego współbrata, który zginął śmiercią męczeńską 9 maja 1941 r. w obozie koncentracyjnym w Mauthausen. W ramach jubileuszu krzyż, który nosił o. J. Cebula, peregrynuje po oblackich wspólnotach zakonnych i parafiach. Od 1 do 5 lutego gościł w parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus.

 

Wzór kapłana i człowieka

Wprowadzenie krzyża odbyło się wieczorem w pierwszy czwartek miesiąca, kiedy wierni modlili się za powołanych i powołania. Tematyczne konferencje wygłosił o. R. Wawrzeniecki z domu zakonnego w Warszawie. – Pierwszego dnia mówił o powołaniu o. Cebuli jako kapłana, misjonarza. Drugiego, w pierwszy piątek miesiąca, o krzyżu, który o. Józef niósł wytrwale do końca swojego życia. Trzeci dzień – pierwsza sobota – był poświęcony relacji z Matką Bożą. W niedzielę o. Robert opowiadał o zwykłości, człowieczeństwie o. Cebuli, odnosząc się do hasła roku jubileuszowego „Być świętym, to najpierw być człowiekiem” – mówi wikariusz parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus o. Wojciech Trzcieliński OMI.

Natomiast piątego dnia oo. oblaci obchodzili w swojej wspólnocie zakonnej dzień skupienia, podczas którego o. Robert ukazywał bł. o. Cebulę jako współbrata. – Był jednym z nas. Bez wątpienia stanowi wzór kapłana, oblata, człowieka. Jako wychowawca starszych pokoleń zakonników nie tylko uczył, ale przede wszystkim swoim życiem dawał przykład oblackiego życia. O. Józef jest nie tylko naszym orędownikiem u Boga, lecz także znakiem pokazującym, że droga, jaką proponuje nasz charyzmat, prowadzi do celu, czyli do świętości. Przecież o. Cebula niósł swój oblacki krzyż do końca, i to dosłownie – podkreśla o. Wojciech.

 

Czekamy na owoce

Przez wszystkie dni, gdy krzyż o. Józefa gościł w parafii św. Teresy, kościół wypełniał się wiernymi. – Frekwencja rzeczywiście była spora – przyznaje o. Trzcieliński, dodając, że w niedzielę po każdej Mszy św. parafianie mieli okazję ucałować krzyż męczennika. Specjalne spotkania modlitewne zorganizowano dla grup parafialnych – ministrantów, Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Krzyż towarzyszył także tradycyjnej całodziennej adoracji eucharystycznej w piątek i nocnej z piątku na sobotę.

– Z okazji jubileuszu beatyfikacji naszego współbrata chcieliśmy zaprezentować jego postać wiernym i zachęcić ich do budowania z nim relacji. Wiem, że wiele osób przychodziło do kościoła z konkretnymi intencjami, by prosić o. Józefa o orędownictwo. Miejmy nadzieję, iż Bóg ich wysłucha – mówi wikariusz parafii pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus, a na pytanie o to, jakich owoców peregrynacji spodziewa się dla wspólnoty, odpowiada: – Za wstawiennictwem o. Cebuli modlimy się o powołania, więc na owoce jeszcze czekamy.

 

Słuchał bardziej Boga niż ludzi

W piątek 2 lutego krzyż bł. męczennika był obecny podczas obchodów Diecezjalnego Dnia Życia `Konsekrowanego. – To jedyna relikwia, jaka pozostała po o. Józefie; jego ciało zostało spalone w obozie koncentracyjnym, gdzie przebywał zaledwie 20 dni, gdyż już w drodze do Mauthausen wydano na niego wyrok śmierci – mówił o. R. Wawrzeniecki, przybliżając postać oblata zebranym w siedleckiej katedrze. – Choć od zawsze był słabego zdrowia, to jednak wtedy, gdy trzeba było dać świadectwo, wyraźnie powiedział: „ołtarzu Cezara Bożych spraw składać nie może”. I pozostał im wierny aż do męczeńskiej śmierci, jednocząc się ze swoim Ukrzyżowanym Panem. Ten pozostały po nim krzyż to również znak zakonnej konsekracji do końca, oddania się całkowicie Bogu i ludziom oraz wierności swojemu powołaniu i kapłańskiej posłudze, za którą został skazany na śmierć. Słuchał bardziej Boga niż ludzi i gdy trzeba było – w codziennym ubraniu i w czapce z daszkiem na głowie, by nie został rozpoznany jako zakonnik i kapłan – przemykał ulicami i drogami, aby nieść nadzieję w Bogu i posługę sakramentalną ludziom prześladowanym przez bezbożny system niemieckiego narodowego socjalizmu – podkreślił oblat.

W sobotnie popołudnie 3 lutego o. Wawrzeniecki zawiózł krzyż do domu ss. albertynek przy ul. Cmentarnej. – Przeżywałyśmy właśnie roczne rekolekcje pod przewodnictwem o. Leona Nieściora OMI z Warszawy, który chciał, byśmy poznały jego błogosławionego współbrata. Było to dla nas duże przeżycie – zaznacza s. Emeryka Czechowska, przełożona siedleckiej wspólnoty, dodając, że historia o. J. Cebuli bardzo poruszyła ss. albertynki. Siostry miały również okazję ucałować krzyż męczennika.

DY