Perfekcjonistom mówimy stanowcze NIE
Chociaż z tymi cenami to w sumie nic nie jest jasne. W trakcie rozmowy prowadzonej na progu przedświątecznego tygodnia przez znaną białogłową dziennikarkę uśmiechniętych z równie znanym i pogodnym dziennikarzem ekonomicznym dano gawiedzi do zrozumienia, że „za rządów Tuska święta są droższe, ale relatywnie tańsze w tym sensie, że za PiS-u były droższe w znacznie bardziej dużym stopniu”.
Na szczęście dla portfeli jest już po świętach i za chwilę – zgodnie z zapowiedziami domorosłych przepowiadaczy pogody oraz piosenkarki Kory – czeka nas wyjątkowo zimny maj, a potem już tylko rekordowo upalne lato z wszechobecnymi paragonami grozy oraz najgorętsza w dziejach świata jesień.
Jakby tych zgryzot było mało, to budzący się rano człowiek dowiaduje się z internetów, że w kraju jest obecnie największa liczba różnobarwnych inżynierów usiłujących ubogacić opornych na edukację Polaków wiedzą o kardamonie. Dociera do niego, że kolejny zakład pracy planuje grupowe zwolnienia, że rosną ceny energii, że niemiecka policja podrzuca nam nowych uchodźców, a jakaś bratnia dusza z Ukrainy podpaliła kolejny duży magazyn, aby w ten sposób podziękować nam za gościnę. Po dołożeniu do tego obrazków z toczącej się kampanii wyborczej z udziałem m.in. kandydatów o nieosiągalnym dla przeciętnego rodaka poziomie megalomanii i wybijającym poza skalę ego, to szeregowy obywatel musi odczuwać targanie jelit, tudzież inne nieprzyjemne dolegliwości.
Ci, którym to nie szkodzi albo mają jakieś cudowne antidotum na opisane przypadłości, mogli ostatnio zaczerpnąć nieco – jak się okazuje – unikatowej wiedzy o dr. Rafale Kazimierzu Trzaskowskim. Wszystko za sprawą wywiadu rzeki, jaki z prezydentem Warszawy przeprowadziła była dziennikarka „Gazety Wyborczej” Donata Subbotko. Licząca 480 stron książka pokazuje Rafała Trzaskowskiego w niemal idealnym świetle, jako pierwszoligowego polityka bez cienia wad. Rafał, jak można przeczytać, wszystko robi najlepiej. Najlepiej jeździ na nartach, świetnie jeździ na rowerze, doskonale gotuje. Wszyscy go lubią. Zawsze jest duszą towarzystwa. Był taki w przedszkolu, w liceum, na podwórku. Był świetny na studiach. Wszędzie cieszył się szacunkiem. Lubiły go dziewczyny i chłopaki, i nauczyciele, i wykładowcy. Ma rozległe kontakty. Zna Stevie’go Wondera, jego przodek walczył u boku Napoleona, a ciotka machała samemu Piłsudskiemu…
Na nieszczęście dla głównego bohatera dzieło „Rafał” przeczytało wielu dziennikarzy, którzy zaczęli dzielić się swoimi refleksjami. Zanim Krzysztof Stanowski wykpił jego podwodne bitwy z węgorzem i rekinami, druzgocącą recenzję zamieścił krytyk literacki i felietonista „Newsweeka”. „Nie ma co ukrywać – nabawiłem się potwornych kompleksów, bo jak się nie nabawić, czytając o kimś, kto jest tak doskonały, niepowtarzalny, bezbłędny, kto jest erudytą, poliglotą, a na dodatek sportowcem. Kto jest koneserem jazzu, ale jego ukochaną pieśnią jest «Boże, coś Polskę». Każdy u Rafała znajdzie coś dla siebie, bo Rafał chce się podobać wszystkim” – napisał Krzysztof Varga.
Wrażeniami po lekturze nieskazitelnej książki o nieskazitelnym kandydacie na prezydenta dzieli się obecnie coraz więcej czytelników mówiących tym samym, pełnym ironii głosem. Ponieważ człowiek powinien uczyć się na cudzych błędach, dlatego korzystając z doświadczeń tych, co twierdzą, że życie z ludźmi perfekcyjnymi pod każdym względem: fizycznym, psychicznym, politycznym, a nawet kulinarnym jest nie do zniesienia, w nadchodzących wyborach radzę jednak postawić na kogoś normalnego. Na człowieka mającego – jak większość z nas – wady i życiowe słabości.
Leszek Sawicki