Pianie koguta
Kiedyś inaczej czekało się na święta. Pomijając rosnące tempo życia, zagarnięcie znacznej części naszej aktywności przez cyberprzestrzeń, z czym innym się kojarzyły. Nie chodzi też o celebrowanie świątecznych spotkań - z tym akurat nie mamy problemu. Problem jest prozaiczny: dawniej stół świąteczny wyglądał inaczej niż dzisiaj. Na co dzień jadło się skromniej, biedniej, wielu rzeczy nie dało się kupić w sklepie. Czekało się na Boże Narodzenie, Wielkanoc. Gospodyni odkładała co lepsze potrawy, nieobecne kiedy indziej na stole rarytasy, aby było piękniej, dostatniej. Zbierało się kartki na mięso, cukier, inne artykuły, stało godzinami w kolejkach po cytrusy, czekolady i kakao - bo wszystko miało być tego dnia „extra”, jakbyśmy chcieli pokazać szaroburej socjalistycznej peerelowskiej rzeczywistości słynny „gest Kozakiewicza”: - A widzisz!? Nie dajemy się! Mamy swoją godność!
Dziś to się zmieniło. Niewiele różni się stół świąteczny od tego codziennego. Wszystko mamy. Choć w różnym stopniu, to jednak stać nas na zakup większości towarów ze sklepowych witryn. Dziś zdarza się nam wybrzydzać: za tłuste, mało dietetyczne, nieekologiczne. Suto zastawiony stół już nie ma w sobie tej, co dawniej, magii… Dobrze to czy źle? I tak, i nie.
Nie jesteśmy głodni chleba. Nie to jest jednak problemem. Większym, bardziej brzemiennym w skutki, wydaje się inny: przestaliśmy być głodni Boga!
Pokarm na wieczność
Kiedy czyta się Pismo Święte, szczególnie Stary Testament, może zastanawiać wielość opisów uczty. Często prorocy szkicują tak wizję radosnego spotkania z Bogiem. Towarzyszące temu obrazy sytości, dostatku podkreślają skalę błogosławieństwa. ...
Ks. Paweł Siedlanowski