Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Pięćset lat historii

Mało kto wie, że w tutejszym majątku urodziła się Józefa Borzysławska, matka Adama Chmielowskiego, późniejszego św. Brata Alberta - zwraca uwagę Ryszard Biesak, autor książki „Dzieje parafii Serokomla”.

Ta niewielka miejscowość leży na ziemi łukowskiej, na pograniczu Wyżyny Lubelskiej i Podlasia. Pod względem administracyjnym wchodzi w skład powiatu łukowskiego, zaś w strukturach kościelnych należy do dekanatu adamowskiego diecezji siedleckiej.

Sprzeczne informacje

R. Biesak przyznaje, że decyzja o powstaniu książki była spontaniczna. – Z ciekawości zacząłem szukać informacji o swojej rodzinnej miejscowości. Drażniły mnie publikacje o tym, że Serokomla to najbiedniejsza gmina w Unii Europejskiej. Zgromadziłem ogrom materiałów dotyczących gminy, pałacu oraz parafii. I właśnie od tej ostatniej kwestii postanowiłem zacząć… – wspomina autor, który materiały do publikacji zbierał ponad siedem lat, i dodaje: – Lubię czasami wstąpić do biblioteki i przejrzeć książki o historiach różnych parafii. Znalazłem pozycje o Ulanie, Kocku, Adamowie… Ale nikt nie napisał jeszcze o parafii w Serokomli. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że ta książka powinna powstać.

Pierwsze wzmianki o obecności Kościoła katolickiego na terenach dzisiejszej parafii Serokomla pochodzą z XIV w. – Przypadkowo wpadła mi w ręce umowa architekta Paolo Fontany z dziedzicem Serokomli dotycząca budowy kościoła i pałacu. Dokument datowany na 1730 r. sporządzono w języku litewskim. Ciekawość nie pozwoliła mi przejść obojętnie obok takiego materiału – tłumaczy autor.

Biesak przyznaje, że dokumenty, na które trafiał, zawierały pewne rozbieżności. – Chociażby w akcie erekcyjnym jest mowa o miejscowości Serokomla. Powszechnie twierdzi się, że nazwa wzięła się od założyciela miasta, który miał herb Syrokomla. Jak się jednak okazuje, ten właściciel kupił Serokomlę i cały majątek w 1508 r., a akta erekcyjne pochodzą z 1444 r. – wymienia jedną z nieścisłości autor i uzupełnia, że w prostowaniu faktów pomogli mu: były proboszcz ks. Edmund Szarek i obecny ks. Zbigniew Daniluk, którzy udostępnili parafialne archiwa.

Księgi parafialne w Serokomli prowadzone są od 1602 r. Jedynym problemem jest język, w którym zostały zapisane: w czasach napoleońskich była to łacina, od drugiej połowy XIX w. – rosyjski. Przetłumaczenie dokumentów pisanych starą łaciną stało się dla autora nie lada wyzwaniem. Pomógł mu w tym ks. Zbigniew Wójtowicz, pracownik naukowy KUL.

Autografy księży

Książka odnosi się do historii parafii w Serokomli na przestrzeni pięciuset lat. Obecnie parafia liczy ok. czterech tys. mieszkańców. – Ta liczba w ciągu wielu lat mocno się wahała, bo wieś przeżywała tragiczne w skutkach wydarzenia. W czasie II wojny światowej, na początku 1940 r. rozstrzelano dwustu mieszkańców parafii, a kilka lat później kolejne ponad dwieście osób – zwraca uwagę Biesak.

Opracowanie dzieli się na trzy części. Pierwsza zawiera rys historyczny parafii, na drugą składają się noty biograficzne 94 kapłanów, trzecia przedstawia dziedzictwo parafii (kapliczki, przydrożne krzyże, pomniki). Wartość pracy podnoszą liczne ilustracje, w tym autentyczne autografy księży. – Układ tej książki nie jest przypadkowy. Postanowiłem wyeksponować sylwetki kapłanów, którzy pracowali w parafii. Pomyślałem, że ktoś, szukając informacji o jakimś księdzu, przy okazji przeczyta o historii Serokomli – tłumaczy Biesak. – Na ostatnich stronach znalazły się zdjęcia kapliczek, które na co dzień są coraz mniej zauważalne. Za czasów mojego dzieciństwa każdy przystawał przy figurce, zdejmował czapkę… – wspomina z żalem autor.

Biesak przypomina również, że w Serokomli urodziła się Józefa Borzysławska, matka Adama Chmielowskiego, późniejszego św. Brata Alberta. W książce nie zabrakło też wątków biograficznych. Autor na jednej ze stron publikacji zamieścił zdjęcie należącej do jego stryja Tadeusza Biesaka legitymacji Milicji Niepokalanej podpisanej przez Maksymiliana Kolbego.

Spore zainteresowanie publikacja zapewne wzbudzi wśród osób mieszkających w okolicach Serokomli lub je dobrze znających. Dla pozostałych będzie okazją do przyjrzenia się wydarzeniom, które miały wpływ na dzieje tej niewielkiej parafii. Jednak największa wartość pozycji tkwi w tym, że została napisana przez człowieka zafascynowanego przeszłością.

KO