Historia
Pierwsza próba łukowskiego pospolitego ruszenia

Pierwsza próba łukowskiego pospolitego ruszenia

Najwyższy Naczelnik nie miał początkowo rozeznania w nominacjach podlaskich. Jeszcze na początku kwietnia wystawił patent na generała majora ziemi drohickiej Jana Krasnodębskiego. Później okazało się, że człowiek ten, jako dawny targowiczanin, był niechętny powstaniu.

Gdy przybył do Warszawy, zaczął robić „fermentację” przeciwko Kościuszce i prezydent stolicy Zakrzewski kazał go aresztować. Chcąc uniknąć więzienia i śledztwa, Krasnodębski zdołał wprawdzie umknąć, ale prezydent wysłał w połowie maja pismo do Najwyższego Naczelnika, aby zmienił swą decyzję. 1 czerwca 1794 r. Kościuszko zgodził się na wybór innego generała, informując krótko Radę Najwyższą Narodową: „Krasnodębski jako patentu mojego już nie mający, zawadzać nie może”.

Ponieważ komisja porządkowa bielska i urzędujący tam gen. Karwowski słali alarmujące pisma do Warszawy o przysłanie broni i oddziałów zbrojnych do osłony przed Prusakami, komendant Siły Zbrojnej Województwa Mazowieckiego gen. Mokronowski 2 czerwca nakazał gen. Krasińskiemu, aby niezwłocznie wyprawił z Siedlec swego podkomendnego Niewiadomskiego [mianowanego 23 maja podpułkownikiem – J.G.] „z tylą ludzi, ile tylko może mieć, do Bielska najprędzej”. Z Warszawy wysłano do urzędującego tam gen. Karwowskiego 200 karabinów. 3 czerwca w „Gazecie Wolnej Warszawskiej” chwalono przybyłych z Podlasia rekrutów, pisząc: „Lud ten wiekiem i postacią do wojska zdolny, więcej nierównie okazał się godnym przeznaczenia swego, przez zapał bronienia Ojczyzny, gdy krótki przeciąg podróży służył mu do nauczenia się pierwszych manewrów”.

4 czerwca Ł. Borowski informował ppłk. M. Starzeńskiego, że mieszkańcy okolic Goniądza zebrali się na pierwszą musztrę. Pisał, że byli to ludzie ochoczy i posiadali broń, lecz niepokoiła ich bliskość Prusaków. Terenom Podlasia od strony ziemi chełmskiej zagrażali także Rosjanie. 4 czerwca na prośbę gen. Zajączka komisja porządkowa ziemi brzeskiej przeznaczyła do zasilenia jego obozu 1000 ludzi z terenów sąsiadujących z ziemią chełmską, m.in. z okolic Łyniewa, Horodyszcza, Hanny i Różanki. Poinformowano o tym RNN [zgrupowanie gen. Zajączka znajdowało się między Chełmem a Włodawą – J.G.].

Do 5 czerwca komisja liwska wyprawiła spod Węgrowa do Warszawy dwa transporty z 200 rekrutami; wśród nich było ok. 1/3 ochotników. Komisja porządkowa ziemi drohickiej wysłała do Warszawy swoich przedstawicieli, by przedłożyli Radzie Najwyższej „konieczność opatrzenia granic od Prus wojskiem regularnym i prosili o jakąkolwiek dywizję wojska regularnego z kilkoma armatami i amunicją”. Komisja drohicka uznała, że Podlasie własnymi siłami nie zabezpieczy tego odcinka. Wyprawiony przez gen. Krasińskiego ppłk Niewiadomski z trzema kompaniami 18 regimentu 7 czerwca wyruszył z Sokołowa Podlaskiego w kierunku Tykocina. Dochodziły niepomyślne wieści z innych odcinków frontu. 6 czerwca miała miejsce niepomyślna dla Kościuszki bitwa pod Szczekocinami, w której zginął znany z marszu z Parczewa gen. Jan Grochowski. 8 czerwca pod Chełmem porażkę poniósł gen. Zajączek. Rosyjski dowódca gen. Derfelden podjął za nim marsz na Lublin.

Przebywający w stolicy Podlasiak – ppłk Michał Starzeński uzyskał wreszcie 10 czerwca żądane patenty i działając w myśl rozkazu gen. Mokronowskiego, udał się z Warszawy do Bielska po pozostawioną tam większą część batalionu w celu odprowadzenia go do stolicy. Okazało się, że w czasie jego nieobecności gen. mjr Karwowski zabrał 460 z 500 pozostawionych przez Starzeńskiego strzelców i pomaszerował nad Narew. W Bielsku zostali tylko chorzy lub symulujący chorobę oraz dwaj oficerowie: sztabskapitan Wincenty Krasuski oraz kpt. kwatermistrz Antoni Makowski. 10 czerwca 1794 r. Kościuszko wydał słynny rozkaz, w którym pisał: „Daję przeto wszystkim komendantom korpusów wojska liniowego, aby (ile ich pozycja pozwoli) szli w granice pruskie i moskiewskie i tam głosząc wolność i powstanie Polaków, lud uciemiężony jarzmem przyciśniony niewoli, wzywali do łączenia się z nami i do uzbrojenia powszechnego przeciwko uzurpatorom i ich przemocy”. Do tej pory Wódz Naczelny zabraniał atakować Prusaków, mając nadzieję na skłonienie króla Prus do zachowania neutralności. Po bitwie pod Szczekocinami, gdzie przyczynił się on do przegranej Kościuszki, takie opory zniknęły. Z dokumentu wynika, iż Najwyższy Naczelnik zalecał dowódcom, aby przejawiali ducha ofensywnego i starali się jak najszybciej przenieść działania wojenne na tereny polskie zajęte przez Prusaków i Rosjan. Dawało to nadzieję Podlasianom na odzyskanie Goniądza, Szczuczyna, Kolna i Wizny.

Pierwsza wiadomość o łukowskim pospolitym ruszeniu, które kierowało się w stronę Lubartowa, pochodzi z 10 czerwca. W tym mieście miała się zebrać „masa zbrojna” licząca 5 tys. ludzi oraz specjalny oddział konny złożony z 80 przedstawicieli szlachty. Wkrótce owa „masa” zbliżała się już do Lublina. Nieoczekiwanie pod miastem zgrupowanie to uległo panice. Wywołały ją wzięte za wojsko nieprzyjacielskie wozy taborowe z kolumny wycofującego się spod Chełma gen. Zajączka. Z łukowskiego pospolitego ruszenia pierzchło wówczas ok. 1500 ludzi. Ci, którzy nie uciekli, nie wszyscy stanowili materiał przydatny wojsku, dlatego gen. mjr województwa lubelskiego Piotr Potocki zwolnił ok. 1500 starych, niedołężnych łukowian i jak pisał: „młodzieży niezdatnej”, a z pozostałych 2 tys. utworzył słabą dywizję, która pomaszerowała w kierunku Urzędowa, by móc wspomagać gen. Zajączka rejterującego w okolice Kurowa i Końskiej Woli.

Józef Geresz