Historia
Pierwsze ostre represje wobec unitów i likwidacja diecezji podlaskiej

Pierwsze ostre represje wobec unitów i likwidacja diecezji podlaskiej

Gdy w kwietniu 1867 r. zniesiono Radę Administracyjną Królestwa Polskiego, co oznaczało zniesienie jego odrębności, gubernator siedlecki Gromeka znowu gorliwie zabrał się za nawracanie unitów.

W maju wydał rozporządzenie, aby wojsko i policja dopilnowały wprowadzenia zarządzeń Wójcickiego. Na terenie Białej Podlaskiej sprzymierzeńcem Gromeki został nowy zarządca cerkwi pobazyliańskiej, delegowany w maju przez Wójcickiego z Chełma, przybyły z Galicji, protojerej Mikołaj Wilczak.

Oficjalnie był jeszcze unitą, ale okazał się dobrym narzędziem do prowadzenia polityki rusyfikacyjnej. Mianowanie Liwczaka spowodowało trudną sytuację dziekana bialskiego Mikołaja Kalinowskiego, który urzędował w Łomazach. Pod presją utraty funkcji zaczął posłusznie spełniać nakazy Wójcickiego i popadł w konflikt z parafianami. Wierni, widząc, co czyni, usunęli go z plebanii i, zamykając świątynię na klucz, nie pozwolili, jak mówili, na instalowanie schizmatyckich obrzędów i przedmiotów. Zaskoczony gubernator Gromeka 12 maja oddelegował do Łomaz swego zastępcę wicegubernatora Drukarta, który w asyście 45 policjantów wyruszył do tego miasteczka. Gdy przybył na miejsce – według raportów rosyjskich – okrążył ich tłum liczący ok. 3 tys. ludzi, który nie dopuścił sztabsoficera z ziemską strażą do rozmowy, oznajmiając, że nie podporządkuje się wezwaniom konsystorza. Tenże tłum, oskarżając parocha, nazwał go zmiennikiem, który sprzedał swą wiarę za korzyści i pieniądze. Gromada nie dopuściła komisji pod przewodnictwem wicegubernatora do przeprowadzenia śledztwa i odbiła aresztowanych z rąk strażników. Nie czując się na siłach do opanowania sytuacji, asysta z wicegubernatorem odjechała bez efektów. Po odjeździe policji wzburzeni ludzie wybili szyby w domu przekupnego starosty cerkiewnego i zdewastowali dom djaka, który zabraniał grać na organach. Rozeźlony gubernator Gromeka kazał użyć większej siły zbrojnej. Z Białej Podlaskiej przybyły dwie roty piechoty i 200 kozaków. Wielu mieszkańców aresztowano i odstawiono do więzienia, resztę rozpędzono kolbami i nahajkami. Następnie komisja przystąpiła do przesłuchiwania opornych. O kim wiedziano, że ma jakiś wpływ pomiędzy ludem, lub gdy kto odezwał się śmiałym słowem, batożono go bez miłosierdzia. Byli tacy gospodarze, którzy odebrali naraz 300 i 400 nahajek, a gdy ich później pytano, czy przyjmują cerkiewne zmiany i czy będą chodzić do cerkwi, odpowiadali, że na sąd Boży prędzej staną zabici, niż pójdą do sprofanowanej cerkwi. Przez dwa tygodnie kolejno trwały batożenia i przesłuchiwania, gdyż wszyscy parafianie byli winni sprzeciwiania się zmianom i wszyscy chętnie przyznawali się do swojej winy. Jak pisał dalej ks. Pruszkowski „Krew lała się nieustannie i dopiero po dwóch tygodniach mordercy znużeni i pomęczeni, zaniechali swojej roboty i odjechali z niczym. Do strzeżenia cerkwi, parocha i djaka pozostali kozacy. Oprócz srogiej daniny swojej krwi, męczarni, rekwizycji wołów na rzeź dla żołnierstwa, furmanek na bezcelowe służebności, miasteczko musiało jeszcze zapłacić kontrybucję drogą przymusowej licytacji dobytku i gospodarczych sprzętów”. Drugą taką parafią, która została zrujnowana pod względem gospodarczym, okazało się Rudno. Do ponownych zaburzeń w tej wsi doszło ok. 18 maja, gdy włościanie znowu stanęli w obronie polskich pieśni, różańców, dawnego nabożeństwa i organów. Wieś ta – mimo aresztowań w roku ubiegłym – nie zaprzestała sprzeciwu. Oprócz oporu w sprawach wiary bojkotowała placówkę oświatową, która została zamieniona na szkołę z rosyjskim językiem nauczania. Aby przykładnie ukarać parafię, nałożono na nią nie tylko olbrzymią kontrybucję, ale zmieniono decyzję o serwitutach na niekorzyść włościan. 22 maja ukazem cara Aleksandra II, bez wiedzy Stolicy Apostolskiej, zlikwidowano rzymsko-katolicką diecezję podlaską, przyłączając ją do sąsiedniej. W dokumencie cesarskim nie podano przyczyn tego posunięcia. Treść ukazu była następująca: „Wziąwszy pod uwagę przedstawione przez Namiestnika naszego w Królestwie Polskim dowody, wskazujące konieczność zniesienia diecezji podlaskiej rzymsko-katolickiej i wnioski w tym przedmiocie Komitetu ds. Królestwa, rozkazujemy: diecezję podlaską z kapitułami, konsystorzem i seminarium znieść bezzwłocznie, z uwolnieniem bp. Szymańskiego od obowiązku zwierzchnika diecezji; należące do diecezji podlaskiej kościoły przyłączyć do diecezji lubelskiej rzymsko-katolickiej”. Nie ulega wątpliwości, że przyczyną kasaty była nieustępliwa patriotyczna postawa bp. Szymańskiego, jego sprzeciw wobec rusyfikacji i jego serdeczna pomoc prześladowanym unitom. Aby zatrzeć wrażenie kasaty, 29 maja car podpisał amnestię dla uczestników powstania styczniowego. Był to jednak akt czysto spektakularny, obliczony na wywarcie dobrego wrażenia za granicą, gdyż cesarz jechał do Francji.

5 czerwca 1867 r. bp Szymański wystosował do dziekanów swój ostatni list pasterski, w którym, upoważniając ich do instalowania na wakujące beneficja kapłanów oraz do udzielania aprobat do słuchania spowiedzi na okres jednego roku, zaznaczył, że jurysdykcja, jakiej udzielił kapłanom, ma trwać do czasu decyzji wydanej przez Stolicę Apostolską. Reszta listu była testamentem skierowanym do współpracowników diecezjalnych. Biskup pisał m.in.: „że zaś mamy głębokie przekonanie, iż za lekceważenie wszelkich praw Bożych i ludzkich, dotykają nas tak ciężkie w tych nieszczęsnych czasach klęski, przeto niedbałych, opieszałych w pracy wiernego ludu, opornych…

Józef Geresz