Historia
Pierwsze tygodnie stanu wojennego w 1861 r.

Pierwsze tygodnie stanu wojennego w 1861 r.

13 października 1861 r. car Aleksander II depeszował do Warszawy do namiestnika Lamberta, by nie zwlekał z wprowadzeniem stanu wojennego. Namiestnik ogłosił to następnego dnia. Starał się tym aktem zapobiec nowym manifestacjom, które kręgi patriotyczne zaplanowały w rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki.

W myśl postanowień stanu wojennego nie wolno było zbierać się na ulicach w grupach złożonych z więcej niż trzech osób, rozpowszechniać i rozlepiać ogłoszeń bez wiedzy policji, nosić odzieży innej niż zwykle używana, chodzić wieczorem bez latarń, śpiewać zakazanych pieśni i należało zamknąć lokale rozrywkowe.

15 października biskup podlaski B. Szymański odprawił w katedrze warszawskiej nabożeństwo za Kościuszkę. Po nabożeństwach wojsko otoczyło świątynię, a potem siłą wyrzuciło modlących się. Także 15 października odprawiono nabożeństwo żałobne za Kościuszkę w Białej Podlaskiej, a 18 października nabożeństwo patriotyczne we Włodawie. 16 października władze kościelne w Warszawie zamknęły sprofanowane świątynie. 19 października wprowadzenie stanu wojennego zostało podane do publicznej wiadomości w całej guberni lubelskiej. W Królestwie Polskim utworzono siedem okręgów wojennych. Okręg wojenny lubelski został również podzielony na siedem cząstkowych podokręgów. Naczelnikami wojennymi zostali: dla miasta Radzynia i południowej części tego powiatu oraz dla miasta Łukowa i powiatu łukowskiego płk Kannabich, dla miasta Białej i pow. bialskiego oraz północnej części powiatu radzyńskiego gen. Mamajew, dla Siedlec i powiatu siedleckiego płk Czernicki.

Już wkrótce nastąpiły pierwsze zatrzymania. 27 października w Białej Podlaskiej z rozkazu gen. Mamajewa aresztowano 19-letniego Aleksa Horabka, syna tutejszego cukiernika, za noszenie kapelusza słomkowego z czarną wstążką i 14-letniego Edmunda Fabryckiego, syna urzędnika sądowego, za spięcie krawata krzyżykiem. We Włodawie zatrzymano po wyjściu z kościoła cztery osoby za śpiewanie niedozwolonych pieśni. Byli to subprzeor konwentu paulinów o. Remigiusz Filowski, adwokat Jan Ścięgosz, kowal Jan Januszkiewicz oraz obywatel Walerian Sokołowski.

28 października aresztowano również w Białej pięć osób za zabronione śpiewy, w tym przełożonego klasztoru bazylianów o. Sofroniego Trocewicza i trzy osoby spośród młodzieży, 29 października ujęto tu syna archiwisty powiatowego za noszenie niedozwolonej sukmany. 1 listopada za śpiewanie pieśni patriotycznej schwytano w Radzyniu pracownika apteki Różańskiego. Tego dnia policja doniosła, że zakazane pieśni śpiewano znowu w Białej Podlaskiej. Szpiedzy oskarżyli ks. Konstantego Chojeckiego, że do tych śpiewów dopuścił. 3 listopada na niedzielną sumę w kościele parafialnym reformackim w Białej przyszło kilku Kozaków z oficerem, czyniąc swoją obecnością zamieszanie i panikę wśród wiernych. Zakonnik Grzybowski zwrócił się z ambony do żołnierzy, by opuścili kościół. Początkowo wydawało się, że incydent ten nie pociągnie za sobą smutnych okoliczności. 4 listopada w Siedlcach podrzucono pismo do żołnierzy rosyjskich namawiające do łączenia się z Polakami w powszechnej sprawie wolności. 8 listopada zobligowany tą ulotką naczelnik powiatu siedleckiego przypomniał wójtom gmin i magistratom miast o przestrzeganiu nakazów stanu wojennego. 9 listopada w Kocku miejscowy dowódca wojskowy zmusił księdza i ludzi do zawrócenia z procesją, która wyszła na cmentarz, by odprawić nabożeństwo za zmarłych.

9 listopada, nieoczekiwanie, urzędnik bialski Karłowicz – po upływie tygodnia – złożył doniesienie na zakonnika Grzybowskiego, za to że wzywał żołnierzy rosyjskich do opuszczenia kościoła.

10 listopada wikary z Łukowa ks. Stanisław Brzóska został sprowokowany przez uzbrojonych oficerów miejscowego kostromskiego pułku piechoty do wygłoszenia ostrego kazania. Oficerowi ci weszli do kościoła i podczas nabożeństwa zachowywali się skandalicznie – głośno rozmawiali, śmieli się, zaglądali w książeczki i oczy modlących się niewiast. Zirytowany ks. Brzóska, prócz tego że porównał w swym kazaniu pszenicę do wiernych, a kąkol do nieprzyjaciół kościoła wskazując – według źródeł policyjnych – gestem na oficerów, miał powiedzieć: „Ci rozbójnicy i judasze nie zadawalają się tym, że prześladują ludność na ulicach i w mieszkaniach, ale przychodzą do kościoła pod pozorem modlitwy, a właściwie dlatego, żeby wysłuchać słów pasterza i czyhać na jego życie”. 11 listopada oficerowie, którzy źle się zachowywali w kościele, złożyli skargę na ks. Brzóskę do dowódcy garnizonu łukowskiego mjr. Ostachiewicza. Major wysłał do ks. Brzóski burmistrza, aby natychmiast stawił się na rozmowę w komendanturze miasta. Ks. Brzóska zignorował to wezwanie i napisał doniesienie do biskupa. Następnego dnia mjr Ostachiewicz złożył raport w sprawie ks. Brzóski naczelnikowi wojennemu płk. Kannabichowi. Jednakże do tego dowódcy skierował też pismo proboszcz parafii Przemienienia Pańskiego, w której pracował ks. Brzóska, potępiając zachowanie żołnierzy rosyjskich. 16 listopada wstrząśnięty postępowaniem oficerów w Łukowie bp Szymański napisał do dowódcy okręgu lubelskiego gen. Chruszczowa, by ten zabronił wojsku wchodzenia z bronią do kościołów. Generał odpowiedział odmownie. 21 listopada gubernator lubelski nakazał dochodzenie w sprawie ks. Brzóski. 24 listopada gen. Chruszczow polecił zatrzymać ks. Brzóskę. 27 listopada kapłana aresztowano i na wniosek władz wojenno-policyjnych przekazano, jako groźnego przestępcę, sądowi wojennemu w Siedlcach. 30 listopada w Siedlcach rozpoczęto w jego sprawie ponowne śledztwo i postępowanie sądowe. Ks. A. Słotwiński, który nastał do Łukowa po aresztowanym, tak zapisał o nim w swych wspomnieniach: „Gdzie tylko byłem na wsi, czy to do chorego, czy po umarłego, mile bardzo wspominali ks. Stanisława Brzóskę, wikarego… ubogim dawał jałmużnę, mówił ładne kazania, był pobożnym i dla siebie surowym”.

Józef Geresz