Pionier pulmonologii
Przyszedł na świat 11 listopada 1849 r. Wspomnienia A.M. Sokołowskiego o Włodawie - miejscu urodzenia - spisane w pamiętniku, dotyczą lat 60 XIX w., głównie czasu przed powstaniem styczniowym. - Po zrywie niepodległościowym, w ramach represji i rusyfikacji administracji we Włodawie, jego ojciec stracił pracę i rodzina przeniosła się do Warszawy - wyjaśnia lokalny historyk dr Tomasz Stańczuk.
Miasto we wspomnieniach
A.M. Sokołowski pozostawił interesujący, chociaż niekoniecznie pozytywny, opis prowincjonalnego miasta zamieszkiwanego głównie przez Żydów. Przewaga osób tej narodowości to znamienny rys Włodawy. W książce Andrzeja Trzcińskiego „Śladami zabytków kultury żydowskiej na Lubelszczyźnie” czytamy, że w 1857 r. żyło tam 4304 Żydów na ogólną liczbę 9293 mieszkańców. Pod koniec XIX w. stanowili oni ok. 66% całej populacji. – Włodawa w opinii lekarza była miasteczkiem „niezwykle biednym, brakowało jej zupełnie jakiegokolwiek przemysłu lub szerszego handlu, a nad wyraz biedni i zacofani Żydzi, którzy stanowili gros mieszkańców, prowadzili jedynie drobny kramarski handel lub zajmowali się lichymi rzemiosłami (krawcy, szewcy); mieszczanie zajmujący w oddzielnej dzielnicy małe domki (większość unici) uprawiali małe działki roli, niektórzy z nich trudnili się garncarstwem, tj. wypalali najprymitywniejsze garnki” – cytuje historyk.
Włodawa – jak wynika z opisu Sokołowskiego – przypominała miasteczka dalekiego Wschodu, gdzie były „małe i nędzne domki parterowe, brud niesłychany, wąskie zaułki, wszędzie i każdym miejscu pełno zaduchu i nieczystości”. Dalej relacjonował, że z powodu braku urządzeń sanitarnych, problemów z dostępnością wody i niehigienicznych warunków szerzyły się epidemie, głównie tyfusu. Ulice sprzątano tylko w przypadku wizyty wyższych urzędników. Życie codzienne płynęło ospale, jedynie w święta, dni targowe, czyli we wtorki, oraz w czasie kilku tygodni październikowego jarmarku miasto się ożywiało. Mieszczanami byli przeważnie unici trudniący się uprawą roli. Elitę stanowiły rodziny lokalnych przedstawicieli polskiej administracji, urzędnicy oraz osoby wolnych zawodów, i to głównie w ich kręgu pojawiały się inicjatywy oświatowe i społeczne. Po powstaniu styczniowym sytuacja uległa zmianie, polskich urzędników usunięto z posad i miasto zaczęło nabierać charakteru rosyjskiego.
Görbersdorf nazwano Sokołowsko
Po wyjeździe z Włodawy Sokołowski ukończył gimnazjum, następnie rozpoczął studia medyczne. Kiedy w 1870 r. zachorował na gruźlicę, przerwał edukację i powrócił na prowincję, gdzie został nauczycielem domowym. Trzy lata później, już po uzyskaniu dyplomu, rozpoczął pracę w szpitalu Dzieciątka Jezus, przygotowując się do obrony pracy doktorskiej. Na początku 1874 r., kiedy nastąpił nawrót choroby, udał się na kurację do sanatorium dr. Hermanna Brehmera w Görbersdorfie. Po kilku miesiącach leczenia został jego asystentem, zaś w latach 1874-80 był najbliższym współpracownikiem tego lekarza. Odpowiedzialny za opiekę nad pacjentami z krajów słowiańskich, prowadził też badania nad klimatycznym leczeniem chorób płucnych, co przyczyniło się do rozwoju uzdrowiska.
Po II wojnie światowej – dla uczczenia zasług A.M. Sokołowskiego – Görbersdorf nazwano Sokołowsko. W publikacji Żegoty Krawczyńskiego „O metodzie leczniczej zwanej goerbersdorską” z 1878 r. czytamy: „w zakładzie «najwybitniejsze stanowisko zajmował nasz ziomek – dr Sokołowski, którego imię przynęcało Polaków szczególnie z Kongresówki»”.
W 2017 r. na Uniwersytecie Wrocławskim powstała praca doktorska Wojciecha Labera „Rola Alfreda M. Sokołowskiego dla rozwoju lecznictwa uzdrowiskowego chorób płuc”. Doktorant opisał m.in. podróże zawodowe i osiągnięcia naukowe tego wybitnego lekarza, diagnosty i terapeuty. Sokołowski odwiedził m.in. Wilno, Rygę, Wiedeń, Wenecję. W Wiedniu pogłębiał wiedzę internistyczną i uczęszczał na wykłady wybitnych chirurgów. Po opuszczeniu Görbersdorfu odwiedził znaczące pod względem klimatycznym i leczniczym miejscowości, m.in. w Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii, Danii, Szwecji i Hiszpanii, opracowując własną terapię klimatyczno-wypoczynkową.
Specjalizował się w Wiedniu oraz Heidelbergu, a doktorat uzyskał w Paryżu. W 1880 r. powrócił do Warszawy, obejmując ordynaturę w szpitalu Świętego Ducha na oddziałach leczących choroby płuc, gdzie pracował aż do emerytury w 1922 r. Od 1880 r. do końca życia publikował też w „Gazecie Lekarskiej”. W 1908 r. założył Towarzystwo Przeciwgruźlicze. Od 1913 r. był profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, jednym z pionierów ftyzjatrii, obecnej pulmonologii, a także sanatoryjnego leczenia gruźlicy. Zasłynął jako współzałożyciel sanatoriów w Rudce, Zakopanem, Leśniczówce.
A.M. Sokołowski zmarł 8 marca 1924 r. Pochowany został na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
Włodawianie pamiętają
Pamięć lekarza uczczono w naszym kraju, nadając jego imię m.in. szpitalom w Wałbrzychu i Złotowie. We Włodawie znajduje się ulica A.M. Sokołowskiego, tuż przy Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej. – Nie ma informacji, kto wystąpił z inicjatywą nadania imienia. Wiadomo jednak, że w uchwale Miejskiej Rady Narodowej z 18 grudnia 1985 r. napisano, że imieniem tego lekarza, przed reorganizacją służby zdrowia, nazwany był Powiatowy Szpital we Włodawie – wyjaśnia Marlena Pawlik, inspektor ds. mienia komunalnego urzędu miasta.
– Jako że polska medycyna i pacjenci wiele zawdzięczają urodzonemu we Włodawie lekarzowi, w 2024 r. – 100 lat po jego śmierci – należałoby przypomnieć jego postać – twierdzi poseł Anna Dąbrowska-Banaszek, z zawodu pulmonolog. W lipcu ubiegłego roku złożyła wniosek do rady miasta i burmistrza Włodawy o ustanowienie 2024 r. – Rokiem Alfreda Marcina Sokołowskiego. – Aktywnie uczestniczył w akcjach popularyzujących wiedzę o gruźlicy. Zwracał uwagę na znaczenie profilaktyki dla zachowania zdrowia, był pionierem leczenia uzdrowiskowego w Polsce. Jako członek wielu towarzystw naukowych uczestniczył w pracach określających standardy nowoczesnego leczenia. W 1921 r. otrzymał Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Zasługuje na naszą pamięć – podkreśla A. Dąbrowska-Banaszek.
Jak dotąd wniosek posłanki nie został rozpatrzony przez radnych miejskich. Mieszkańcy nie zapominają jednak o historii i tych, którzy ją współtworzyli. – Wszystkie wybitne osoby urodzone w naszym mieście zasługują na upamiętnienie – twierdzi włodawianka Weronika Król. – I właśnie taką osobą jest niedoceniony w naszym regionie A.M. Sokołowski. Wybitny lekarz, człowiek, który do końca walczył o swoich pacjentów. Jego postawa jest godna podziwu i naśladowania. Dziwi mnie to, że włodarze naszego miasta i powiatu nie wykorzystują potencjału tak zacnych osób do promocji. Mam nadzieję, że z czasem to się zmieni i będziemy mogli z dumą podziwiać pomnik Sokołowskiego podobny do tego, który upamiętnia łączniczkę i sanitariuszkę Krystynę Krahelską.
Joanna Szubstarska