Komentarze
Plamy na słońcu

Plamy na słońcu

Kilka miesięcy temu - może lepiej nie dochodzić, dlaczego - obejrzałam „Jezioro osobliwości” w reżyserii Jana Batorego. Półtoragodzinny powrót do przeszłości.

To film dla młodzieży - na pewno bardziej damskiej niż męskiej - sprzed kilkudziesięciu lat. Inne realia, inna sceneria, ale problem od wieków aktualny - miłość. Pierwsze zauroczenie, na temat którego tyle już kartek zapisano, tyle taśmy filmowej zużyto. W „Jeziorze…” uczucie nastolatków jest niewinne, nieśmiałe i uwikłane w rodzinne konflikty.

Współscenarzystką filmu była autorka książki, na podstawie której zrealizowano obraz – Krystyna Siesicka. Najbardziej rozpoznawalna wówczas – ba, zaczytywana – pisarka tworząca dla młodzieży. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że nie tylko w moim pokoleniu trudno by znaleźć dorastającą dziewczynę nieznającą książek tej pani. Debiutancka „Zapałka na zakręcie”, wspomniane „Jezioro osobliwości”, „Beethoven i dżinsy”, „Fotoplastykon” – to był żelazny kanon młodszych nastolatek. Świat tych opowieści – pomimo zawirowań życiowych i trosk młodych ludzi – to świat pełen optymizmu, a ich bohaterowie są żywym przykładem afirmacji życia. Jak przekonywała sama autorka, pomysłów na kolejne teksty dostarczała jej piątka własnych pociech, które wychowywała w dwupokojowym mieszkaniu.
Choć dla mnie i wielu moich znajomych opowiadana przez Siesicką rzeczywistość była nieco odległa, perypetie bohaterów jej książek śledziliśmy z zapartym tchem.
I pozostałby ten świat taki ładny, taki wyśniony, taki pełen blasku, a sama autorka kołyszącą się w fotelu na biegunach pogodną opowiadaczką, gdyby nie informacja o jej wieloletniej współpracy z SB. Według dziennikarki Joanny Siedleckiej, Krystyna Siesicka – świadomie i dobrowolnie – przekazywała esbekom informacje o nastrojach panujących w Związku Literatów Polskich, pomagała też w rozpracowywaniu pisarzy związanych z opozycją. Miała również monitorować przebieg wizyty Czesława Miłosza w Polsce, ale zamysł spalił na panewce, ponieważ na spotkanie ze świeżo upieczonym noblistą nie mieli wstępu pisarze partyjni. Siedlecka właśnie we współpracy z SB upatrywała źródła sukcesów Siesickiej. Czy słusznie? Obrońcy autorki „Fotoplastykonu” twierdzą, że smutni panowie zarzucali jej raportom powierzchowność, co mogłoby świadczyć na korzyść pisarki. Ona sama przekonywała, że SB w żaden sposób nie wpływało na treść i formę jej książek.
Odmienne zdanie w tej kwestii miał krytyk Jan Walc, zarzucając Siesickiej realizowanie założeń literatury propagandowej, przekazującej wyłącznie pozytywny wizerunek peerelowskiej rzeczywistości, odległy od prawdziwych problemów i zainteresowań. Ale może właśnie dlatego tak nas urzekał ten piękny, choć nie do końca ukazujący realia świat jej powieści?
Wiadomo, że trafiało takie pisanie do młodych odbiorców (albo raczej – odbiorczyń). Czy działo się to czyimś kosztem – osądza już Sprawiedliwy, bowiem kilka dni temu Krystyna Siesicka – dożywszy słusznego wieku – zmarła.
W zasadzie już od dawna nie mam nic wspólnego z książkami tej autorki. Więc dlaczego mi żal…?

 

Anna Wolańska