Komentarze
Po co ci mózg? Masz... CB radio.

Po co ci mózg? Masz… CB radio.

Przez moją rodzinną miejscowość jechał samochód. Ba, jechał… Gnał z prędkością 100 km/h, a może i szybciej. Za fajerą młody chłopak, 21 lat. Prawo jazdy pewnie ma od niedawna. Nogi z gazu zdejmować nie zamierzał. Dlaczego?

Przecież przed minutą na CB ktoś informował, że „dróżka czysta”. No to jazda! Nie przewidział, że tuż za pierwszym zakrętem spotka go niespodzianka: dziadek spacerujący ze swoją wnuczką. Hamowanie na niewiele się zdało. Tylko cud i przytomność umysłu starszego mężczyzny uratowały życie dziecku. Sam nie miał tyle szczęścia. Mocno poturbowany leży w szpitalu.

Bezmyślność? Głupota? Niestety, dość powszechne. Tragizm sytuacji polega na tym, że to przypadek nieodosobniony. Problem staje się szerszy niż tylko pozbawieni mózgów kierowcy. Pytanie jest bardziej fundamentalne: o rozumność niektórych istot, które choć noszą dumną nazwę homo sapiens, rozumnymi nie są. Nie chcę biadolić, bo nie o to chodzi. Myślę tylko o nastolatkach bezrefleksyjnie niszczących nową elewację domu (przynaglanych wewnętrznym imperatywem: „co się gapisz, chwyć za pędzel i coś napisz”) – czysta ściana to dla nich  wyrzut sumienia i prowokacja niepozwalająca spokojnie spać; o dresiarzach, tryskających bluzgami na lewo i prawo („po co mózg, masz dresy”); o kierowcach-zabójcach; o młodych (i nie tylko) ludziach plujących na zgromadzonych wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, krzyżujących pluszowego misia, bluźniących przeciwko Bogu itd.

I co z tego? – ktoś zapyta. No właśnie. Takie sytuacje to przecież nic nowego. Męty są w każdym społeczeństwie. Jest naukowo udowodnione, że niewielki procent ludzkiej populacji ma patologiczne skłonności: zamiłowanie do przemocy, pragnienie nienawiści. Jeśli dać im benzynę i ogień – będą podpalać, pałki – będą bić, wzmocnić głosy tubą – będą bluźnić, i przeklinać. Nie dlatego, że widzą jakieś ideologiczne przesłanie, sens. Robią tak, ponieważ sprawia im to przyjemność. Rozumność zostaje zepchnięta na daleki plan. I to jest właśnie największy problem.

Czasem próbuję coś tłumaczyć ludziom. Wydają się słuchać, przytakują. Potem, gdy kończę przekonany, że coś w ich umysłach pozostało z moich tyrad, wracają jak gdyby nigdy nic do tego, co było przedtem. Jakby słowa nie padły, zaś mówiący był przezroczysty. Zjawisko to daje się bez trudu zauważać w debatach publicznych: grupa ludzi rozmawia ze sobą, ale wydaje się, że każdy z uczestników dyskusji zamknięty jest w szklanej klatce, skutecznie tłumiącej wszelkie dźwięki. Nie ma wymiany myśli – jest suma monologów. Coraz większą rolę w komunikacji międzyludzkiej odgrywają emocje. Znaczna część nurtu życia przynależy do świata chaosu, który organizują nie argumenty a wykrzykniki. Taką naturę posiada reklama, świat popkultury, od jakiegoś czasu także kampanie wyborcze. Ponieważ wykrzykników jest dużo, aby być słyszalnym należy głośniej zadąć w róg, być lepiej widocznym, sięgać po bluźnierstwo, skandal. Wiele różnych zachowań międzyludzkich, poczynając od promowanych w różnego rodzaju programach telewizyjnych („Na każdy temat”, wyczynach K. Wojewódzkiego i jego gości) a kończąc na pozbawionych wyobraźni rajdach młodocianych kierowców, wiejskich (i miejskich) ławkowych „debatach” przypomina wyścig pt. „Kto jest większym kretynem?” Walka jest zacięta. A kolejni zawodnicy coraz ambitniejsi.

Dla kolejnych amatorów szybkiej jazdy sytuacja opisana na początku powinna być przestrogą. W praktyce – tylko nieliczni zdejmą nogę z gazu. Bo i po co? „Na CB mówili, że…”.

W tragicznym tempie zanika zdolność empatii, słuchania, umiejętność spokojnego analizowania sytuacji, doboru argumentów. Liczy się adrenalina, emocje, własne racje. Zanika rozumność – a może inaczej – gubi się w świecie, gdzie na piedestał wydźwignięto poprawność i fajną zabawę, gdzie rzeczowa argumentacja ustępuje głupocie. Niestety, póki co, nie zanosi się na lepsze.  Zbyt duże pieniądze można na tym zarobić…

Ks. Paweł Siedlanowski