Po śladach pani Marii
Warsztaty ph. „Po śladach pani Marii - pieśni Polesia Lubelskiego” prowadziła Agnieszka Szokaluk-Gorczyca, która od 20 lat zajmuje się badaniem, dokumentacją, popularyzacją i praktyką śpiewu tradycyjnego Lubelszczyzny. Były to drugie warsztaty tego typu we WDK. Zajęcia były skierowane do kobiet. W dwóch październikowych spotkaniach uczestniczyło w sumie kilkanaście pań. Jedną z nich była Małgorzata Ganczar z Włodawy, która we wrześniu przy okazji Festiwalu Trzech Kultur spotkała się z A. Szokaluk-Gorczycą i wzięła udział w tego typu warsztatach. - Śpiew tradycyjny wypływa z głębi duszy - przyznaje. - W mojej rodzinie śpiewał dziadek, a przyśpiewki ludowe i pieśni rozbrzmiewały w czasie rodzinnych spotkań. Na warsztaty do WDK przyszłam, bo to okazja powrotu do tradycji, przypomnienia sobie, jak to kiedyś było i, oczywiście, nauka śpiewu. Dawniej pieśni były przekazywane z pokolenie na pokolenie, nie każdy miał predyspozycje, a mimo to śpiewali wszyscy. Ten rodzaj muzyki jest dla każdego - podkreśla M. Ganczar.
Na warsztatach panie poznawały dawne pieśni z okolic Włodawy, znane jedynie z wykonanych 60 lat temu nagrań utalentowanych śpiewaczek z Orchówka, Wyryk czy Osowy. Przewodniczką po tym zapomnianym świecie była urodzona w 1894 r. Maria Kałużna z Orchówka, do której nawiązuje tytuł warsztatów. Jej „ogromny repertuar i osobowość, utrwalone na archiwalnych taśmach z zasobów pracowni Archiwum Etnolingwistyczne Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, były inspiracją do tego projektu” – napisała A. Szokaluk-Gorczyca.
Po prostu trzeba spróbować
Tradycyjny śpiew ludowy nazywany jest białym, etnicznym, archaicznym czy śpiewokrzykiem. Zasada jest taka, żeby śpiewać tak, jak kiedyś na wsi, tzn. pełnym głosem, bez towarzyszenia instrumentów muzycznych. Dlatego prowadzący warsztaty proponują ćwiczenia, których celem jest rozluźnienie strun głosowych, krtani i przepony i wydobycie pełnego mocnego głosu. Jest też praca nad emisją głosu oraz współbrzmieniem w grupie.
Panie na zajęciach w WDK śpiewały pieśni w języku polskim i z elementami miejscowej gwary ukraińskiej, a w repertuarze znalazły się pieśni sobótkowe, weselne, żniwne oraz przyśpiewki. Jedna z uczestniczek – Emilia Rusin, lublinianka, aktualnie mieszkająca w Wołoskowoli pod Włodawą – odkryła śpiew tradycyjny cztery lata temu i zachwyciła się nim. – Z wykształcenia jestem malarką. Wydawałoby się, że ze śpiewem nie mam nic wspólnego. Kiedy się odważyłam i spróbowałam, stwierdziłam, że śpiew jest czymś fantastycznym, a przy tym ma dobroczynny wpływ na psychikę i ciało – mówi. Od dziecka, jak wyznaje, lubiła słuchać śpiewu tradycyjnego, a wraz z rodziną często bywała na koncertach muzyki ludowej i folkowej. Jednak sama nie śpiewała, a kiedy zaczęła – pokochała ten rodzaj śpiewu. – Chyba od zawsze ciągnęło mnie na wieś. Kupiliśmy z mężem dom na wsi, lubię ten klimat. Nie oznacza to jednak, że tylko osoby lubiące folklor chcą śpiewać dawne pieśni. Znam kobiety, które nie wyobrażają sobie życia poza miastem, ale uczą się śpiewu tradycyjnego – podkreśla E. Rusin.
JS