Historia
Początek boju o Międzyrzec

Początek boju o Międzyrzec

28 sierpnia 1831 r., mimo że armia Paskiewicza na zachodnim brzegu Wisły stała niedaleko Warszawy, sytuacja z petersburskiej perspektywy wcale nie wydawała się taka wspaniała i oczywista.

Wyrazem niepokoju nadnewskiej stolicy był opublikowany w tym czasie wiersz Aleksandra Puszkin, w którym poeta pisał m.in.: „Czy rosyjskiego cara już nic nie znaczy głos? Czy nam z Europą wadzić się pierwszyzna? Czy od zwycięstwa odwykł Rus? Może nas mało? Mała ta Ojczyzna?”. Gdyby wiedziano w Petersburgu, że na wschód od Warszawy odpędzono wojska rosyjskie o 120 km, przygnębienie byłoby jeszcze silniejsze. Tymczasem część mieszkańców Podlasia kolejny raz przeżywała euforię. W nocy z 28 na 29 sierpnia, podczas narady na biwaku w rej. Maciejowice-Zawady, gen. Prądzyński dokonał oceny położenia. Stwierdziwszy, że Rosena się nie dosięgnie, zmienił plan działania. W pościg za rosyjskim generałem przewidziano grupę gen. Konarskiego, inna część wojska (grupa gen. Zawadzkiego) miała skierować się do Łukowa, a stamtąd na Kock. Reszta sił korpusu winna była się rozlokować między Łukowem i Międzyrzecem, a następnie czekać na rozwój sytuacji. Jednak i ten plan uległ modyfikacji. O świcie Zawadzki wyruszył z Zembrów do Łukowa, a Konarski przez Krzewicę ku Międzyrzecowi. Nieoczekiwanie 29 sierpnia, o 8.00, od strony Międzyrzeca dały się słyszeć odgłosy kanonady artyleryjskiej i przybył goniec z meldunkiem od Konarskiego. Przekazał, że Międzyrzec jest silnie obsadzony; nieprzyjaciel zaangażował znaczne ilości piechoty i prowadzi ostrzał artyleryjski. Gen. Prądzyński udał się natychmiast w rejon Żabce-Halasy, aby rozpoznać sytuację. Po zlustrowaniu położenia zorientował się, że w Międzyrzecu zatrzymał się cały korpus Rosena. Znając położenie miasta z okresu prac pomiarowych kwatermistrzostwa generalnego, szybko ocenił, iż zaistniała możliwość całkowitego zniesienia nieprzyjaciela. Rosyjski dowódca nieświadomie zamknął się w pułapce, niszcząc most odwrotu na Krznie w centrum miasta. Gen. Rosen również zbyt późno dostrzegł, że, maszerując przez Halasy i Manie, można mu odciąć drogę do Białej. Wprawdzie wysłał ubezpieczenie do Rogoźnicy, ale był to zbyt mały oddział, by mógł ratować sytuację. Przybywszy pod Halasy, dowodzący korpusem gen. Ramorino popełnił błąd. Zawierzył opowiadaniom włościan, iż duża kolumna nieprzyjaciela przeszła tamtędy do Łosic, wyprawiając tam wyprawił ku całą 6 Dywizję Piechoty gen. Bielińskiego i brygadę kawalerii gen. Sznajdego. Później okazało się, że ku Łosicom Rosen wyprawił tylko swoje tabory. Gen. Prądzyński zaprojektował następujący plan działania: siły polskie podzielił na dwie części. Jedna grupa pod jego dowództwem (5 tys. ludzi) miała pozostać pod Międzyrzecem, związać walką nieprzyjaciela i wspierać główne natarcie. Druga, w sile ok. 10.tys. ludzi pod dowództwem Ramoriny, miała wykonać główne natarcie przez Halasy, Manie na Rogoźnicę, a stamtąd na Międzyrzec. Dywizja gen. Bielińskiego i brygada gen. Sznajdego miały zawrócić do Łosic. Okazało się, że rosyjska kolumna taborowa została dopadnięta przez jazdę kaliską płk. Szczanieckiego. Zawrócono również gen. Zawadzkiego z Łukowa. Niestety, dowódca drugiego korpusu popełnił kolejny błąd. Nie wtajemniczył podwładnych generałów w plan ataku i nie powiadomił ich, że po zdobyciu Rogoźnicy mają nacierać na Międzyrzec. Gen. Prądzyński rozpoczął walkę o miasto 29 sierpnia, o 11.00. Jego grupa wykonała natarcie z rejonu Halas, a z rejonu Krzymoszyc przez Tuliłów – siły płk. Kruszewskiego. Obie grupy miały trudne warunki działania, gdyż dostęp do miasta utrudniały znaczne mokradła i bagniste doliny rzek Piszczanki i Krzny. Celny ogień dział rosyjskich spowodował znaczne straty w naszej piechocie, dlatego natarcie zaległo. Mieszkańcy Międzyrzeca przeżywali chwile grozy. Takiego nagromadzenia obcego wojska, ludzi, koni, armat i wozów w mieście jeszcze nie było. Zagęszczone było podwórze plebanii św. Mikołaja, gdzie trwały modlitwy i płacz nad zwłokami zmarłego w nocy zasłużonego proboszcza Adama Kukiela. Mocno zdenerwowany był gen. Rosen, który (podobnie jak Gołowin i Fäsi) nie mógł zająć dobrej kwatery w pałacu ks. Czartoryskiego, gdyż była on już po drugiej strony rzeki Krzny, za zniszczonym mostem. W tym czasie po polskiej stronie frontu gen. Ramorino nakazał Bielińskiemu i Gawrońskiemu maszerować do Rogoźnicy, gdzie mieli odebrać dalsze rozkazy. Sam natomiast udał się na odpoczynek do Tłuśćca. Niestety, zasnął na dwie godziny. Gen. Gawroński posuwał się ku Rogoźnicy bardzo wolno. Sądząc, że lasek na wschód od wsi Halasy jest zajęty przez nieprzyjaciela, zatrzymał się i czekał na piechotę gen. Bielińskiego. Gdy ta przybyła, nakazał obsadzić nią Manie i drogę do Międzyrzeca, a następnie wieś Koszeliki. Potem zamierzał z brygadą kawalerii i czterema działami ruszyć ku Rogoźnicy. Miejscowość ta była jeszcze niezupełnie owładnięta przez wroga, gdyż piechota rosyjskiego gen. Werpachowskiego była dopiero w drodze z Międzyrzeca. Jednak Gawroński zatrzymał się za Koszelikami, czekając aż pierwsze oddziały Bielińskiego doszły do Mań. Dopiero wtedy podsunął się bliżej, ku szosie z Międzyrzeca do Białej, a jego artyleria zaczęła ostrzeliwać kolumny Werpachowskiego, które zdążyły już mocno obsadzić wsie Rogoźnicę i Rogoźniczkę.

Józef Geresz