Historia
Początek marszu gen. Derfeldena

Początek marszu gen. Derfeldena

Pełnomocnik ziemi drohickiej Feliks Kuczyński donosił bowiem RNN o gotowości terenu do walki: „obywatele tej ziemi są w piki i kosy uzbrojeni, odbywają musztry, rogatki i słupy smolne wszędzie zakopane”.

27 czerwca 1794 r. rosyjski gen. Derfelden, który stał w rejonie Kurowa, rekwirując żywność, pieniądze i pustosząc Puławy należące do księcia Adama Czartoryskiego, otrzymał rozkaz naczelnego dowódcy wojsk rosyjskich w Polsce – księcia Repnina, aby skierował się na Litwę i tam uśmierzył powstanie. Najwyższy Naczelnik Tadeusz Kościuszko, przebywający między Radomiem a Warką, polecił gen. Sierakowskiemu zorganizować na Pradze improwizowaną dywizję z zadaniem obserwowania ruchów Derfeldena. 28 czerwca Sierakowski przybył do Żelechowa i dowiedział się, że główne siły przeciwnika znajdują się pomiędzy Kockiem a Serokomlą. W tym czasie straż przednia sił rosyjskich pod dowództwem gen. O’Briena Lassy’ego maszerowała w kierunku Radzynia, a kolumna gen. Łanskoja przybyła do Okrzei. Niektóre podjazdy rosyjskie buszowały w okolicach Łukowa, co napełniło lękiem komisję łukowską, która już „nie agitowała” i szykowała się do ewakuacji.

Do Drohiczyna panika jeszcze nie dotarła. Pełnomocnik ziemi drohickiej Feliks Kuczyński donosił bowiem RNN o gotowości terenu do walki: „obywatele tej ziemi są w piki i kosy uzbrojeni, odbywają musztry, rogatki i słupy smolne wszędzie zakopane”. Jednocześnie informował, że „generał Urbański, nie mając dotąd patentu od Kościuszki, ma wątpliwość, iż posłuszeństwa mieć nie będzie”. Kantoniści z ziemi mielnickiej dochodzili już do Warszawy. Donosiła o tym gazeta „Korespondent narodowy i zagraniczny”: „W przeszłą sobotę [28 czerwca – J.G.] przybyło tu więcej sta [100 – J.G.] kantonistów z ziemi mielnickiej, których marsz ze śpiewaniem oznaczał wojennego ducha”.

29 czerwca kolumna gen. O’Briena Lassy’ego licząca cztery bataliony piechoty, pięć szwadronów jazdy, oddział Kozaków i 10 dział, razem ok. 4 tys. żołnierzy, dotarła do Radzynia, a część jej wkroczyła do Łukowa. Najeźdźcy rabowali, wymuszali podwody i nakładali kontrybucję. W Radzyniu nałożono karę pieniężną na proboszcza miejscowej parafii unickiej ks. Kalińskiego [ojca późniejszego biskupa – J.G.], a Łuków obciążono kontrybucją w wysokości 500 złp.

Tymczasem w ziemi bielskiej zaczęło zbierać się pospolite ruszenie pod Rajgrodem i Goniądzem, bez fachowego dowództwa i osłony sił liniowych, w celu przeciwstawienia się Prusakom. 30 czerwca gen. O’Brien Lassy zajął Międzyrzec i nakazał miastu wystawić do dyspozycji wojsk carskich 100 podwód z woźnicami. Z Łukowa tymczasem egzekwowano nałożoną kontrybucję. Ponieważ miasto złożyło tylko 150 złp, rosyjski dowódca polecił wziąć zakładników – wójta i dwóch bogatych mieszczan.

Tego dnia gen. Derfelden, ubezpieczając się od Sierakowskiego, stanął w Woli Gułowskiej. Wieści o marszu wojsk rosyjskich spowodowały ucieczkę chłopstwa i uboższej szlachty w lasy. Bogatsi obywatele wyjeżdżali w bardziej bezpieczne okolice. Alarmowano dalsze strony. Już 30 czerwca urzędujący w Brześciu gen. Maciej Frankowski otrzymał raport o zbliżaniu się Rosjan do granic województwa brzeskiego. W rzeczywistości patrole rosyjskie były kilkanaście kilometrów od Białej Podlaskiej, a 60 km od Brześcia. Komisja Porządkowa Brzeska była tak zaniepokojona możliwością przecięcia komunikacji z Warszawą, że postanowiła opuścić Brześć.

Jak wspomniałem, 30 czerwca Kozacy bez przeszkód zajęli Międzyrzec. Rozpowszechniano wiadomości, że zamierzają oni rozpędzić Mielnicką Komisję Porządkową. Nie czekając na taką ostateczność, gdy doszła wiadomość, że Kozacy kierują się ku Mielnikowi – jak napisano – „komisarze dłużej dosiadywać nie chcieli i rozjechali się”. Komisarz Piotr Bądzyński z opóźnieniem informował Radę Najwyższą o determinacji zwierzchności międzyrzeckiej i wydania przez nią polecenia ukrycia broni.

1 lipca zaniepokojony gen. Krasiński wycofał się z Siedlec do Węgrowa. Tymczasem, podobnie jak w Łukowie, nieprzyjaciel ściągnął z Międzyrzeca kontrybucję, zabrał podwody i zakładników. Gdy 1 lipca oddziały kozackie zbliżyły się do Mielnika, tamtejsza Komisja Porządkowa, odesławszy wcześniej do Warszawy zebranych rekrutów, przeniosła się do Siemiatycz, gdzie mjr Jan Kuczyński z rekruta 50-dymowego zaczął formować kawalerię drohicką. W wielu miejscowościach popłoch wzbudzały nawet maleńkie patrole nieprzyjaciela. W Łosicach dwóch Kozaków zrabowało całą dzierżawę królewską. Ekonom i służba ukryli się w zaroślach, nie wychylając nosa. Później przewodniczący Wojskowego Sądu Kryminalnego gen. Zajączek kazał aresztować łosickiego ekonoma, twierdząc, że „należało się bić”. Panika ogarnęła nawet ziemię bielską. Według raportów pełnomocnika RNN Franciszka Orsettiego niszczono tam piki, chowano kosy, przewracano słupy alarmowe.

2 lipca komisarz żywnościowy Loga, który 27 czerwca wyjechał z Międzyrzeca, był już z kantonistami w Warszawie. Tymczasem okazało się, że wojska rosyjskie znajdują się w odległości ok. 35 km od Mielnika. Komisarze porządkowi, gdy przekonali się o tym z raportów szpiegów i relacji wysłanych na zwiady milicjantów, poczuwając się do obowiązków obywatelskich, ponownie rozjechali się i rozpoczęli swe czynności, „dopełniając najśpieszniej zalecenia Rady Najwyższej co do pospolitego ruszenia”. Tamtejszy komisarz Piotr Bądzyński 3 lipca prosił RN, iżby komisja mogła mieć do ochrony choćby najmniejszy korpus regularnego wojska. 

Józef Geresz