Historia
Początek powstania w Białej i Kodniu

Początek powstania w Białej i Kodniu

Historyk rosyjski Mikołaj Berg zapisał: „Pod Białą oddziałami powstańczymi dowodził młody i energiczny, ale niemający wyobrażenia o wojskowości i taktyce bojowej Rogiński.

Nie przeszkadzało to mu jednak, że był najlepszego mniemania o sobie, uważał się za główny czynnik podlaskiej organizacji; wtrącał się we wszelkie zarządzenia miejscowych władz powstańczych i odgrywał rolę drugiego wojewody”. Jeśli drugie zdanie z zastrzeżeniem można uznać za prawdziwe, bo wtrącanie się wynikało z funkcji komisarza KCN na woj. podlaskie, to opinia w zawarta pierwszym zdaniu jest zbyt deprecjonująca. Rogiński studiował bowiem w polskiej szkole wojskowej w Genui i Cuneo aż do czasu jej zamknięcia i, jak piszą autorzy „Słownika najsłynniejszych wodzów i dowódców polskich”, w praktyce okazał się, jednym z najbardziej aktywnych i wytrwałych dowódców. Inną sprawą jest jego barwny, ale nie w pełni wiarygodny pamiętnik, a także bardzo obciążające go postępowanie w późniejszym śledztwie. Berg pisze dalej: „On porobił wszelkie zarządzenia do wykonania napadu na Białą w oznaczonej godzinie, to jest o północy, gdy mu jeszcze za dnia znać dano, że Rosja sformowana uszykowała się koło parku artylerii”. W rzeczywistości Rogiński opracował w pośpiechu plan opanowania Białej, ale – jak pisze inny historyk rosyjski Gesket – miał on widoki powodzenia, gdyby wszystko układało się po jego myśli. Po pierwsze zapewnił sobie pomoc z okolic Łosic, Janowa Podl. i Zalesia, co dawało mu przewagę liczebną nad garnizonem ros. Po drugie liczył na dezorganizację dowództwa moskiewskiego, gdyż komendant bialski gen. Mamajew wyjechał z miasta. Po trzecie – stacjonujące siły ros. w Białej były znacznie od siebie oddalone i rozproszone, co z ułatwiało ich rozbicie z zaskoczenia, a po czwarte – część garnizonu miała przejść na stronę powstańców i ułatwiać im działania. Wszystko potoczyło się jednak inaczej. Pomoc z okolic nie dotarła na czas, gen. Mamajew nieoczekiwanie powrócił do Białej i został zaalarmowany o mającym się odbyć ataku. Nie jest jednak prawdą, co pisze Berg, że jeszcze za dnia „Rosja sformowana uszykowała się”, gdyż w rzeczywistości nastąpiło to dopiero między 21.00 a 22.00. Rogiński nie wziął też pod uwagę, że jeden z wtajemniczonych oficerów ros. zdradzi sprawę i uprzedzi gen. Mamajewa, który ściągnie całą obsadę Białej na Rynek i uszykuje obronnie. Berg pisze następnie: „To spłoszyło spiskowych i część ich pozostała w domu”. Rogiński w swoim pamiętniku widział też inną przyczynę tego i obciążył nią bialskich księży reformatów, którzy podobno nie chcieli udzielić rozgrzeszenia przystępującym do spowiedzi spiskowcom. Rzekomo dopiero jego osobista, gwałtowna interwencja zmieniła ten stan rzeczy, chociaż później powątpiewali w nią profesorowie historycy Płoski, Tomczyk i Kieniewicz i nie umniejszali patriotyzmu i odwagi bialskich reformatów, z których kilku poniosło dotkliwe kary od rządu rosyjskiego. Również niezupełnie odpowiada prawdzie dalsza opinia Berga, który konstatuje: „Rogiński zamiast spodziewanych kilkuset, na wszystko zdecydowanych zuchów, ujrzał się na czele zaledwie 50 wystraszonych baranów. Dał więc spokój napadowi…”. Chyba nie były to wystraszone barany, jeśli gen. Mamajew nie odważył się ich atakować i ocenił ich liczbę przesadnie na dziesięć razy więcej. Pisze o tym następująco historyk ros. Pawliszczew: „W Białej po otrzymaniu wiadomości o skupiskach uzbrojonej ludności d-ca II brygady artylerii konnej gen. mjr Mamajew przedsięwziął we właściwym czasie środki ostrożności i ustawił na stanowiskach baterię konną nr 3 II brygady artylerii konnej z osłoną piechoty w sile 180 ludzi. Partia [powst. – JG] licząca 450 ludzi, dowiedziawszy się o tym wycofała się”. Ten odwrót Rogiński w swym pamiętniku przedstawił tak barwnie, że jego sugestii uległ nawet przyszły marszałek Józef Piłsudski. Nie dał się zwieść natomiast prof. Tomczyk, który podsumował: „Drobny oddział [prof. ocenił jego liczbę na ok. 30 powstańców – JG], klucząc zaułkami, szczęśliwie wydostał się na trakt janowski”. Odnośnie nocy 22 stycznia w Kodniu mamy dwa piękne opisy literackie: Zofii Kossak i jej męża oraz Władysławy Hoszowskiej ze spółką autorów, które różnią się w szczegółach. Z. Kossak odnotowała: „Kodeń nad Bugiem. Ruchomy park artylerii, strzeżony przez niewielką grupę żołnierzy. Dowodzi nimi płk Kazański. Natarcie powstańcze prowadzi Nencki, rządca dóbr kodeńskich, były podoficer batalionu orenburskiego [W świetle najnowszych badań J. Onyszczuka miał on na imię Paweł i był kasjerem dóbr kodeńskich, a rządcą był jego zaufany i współpracownik Władysław Miketta – JG]. Człowiek, który przeszedł piekło karnych batalionów, zna się na służbie wojskowej. Podchodzi śpiących spokojnie Rosjan. Warta zostaje wycięta. Reszta załogi ucieka w panice, zabierając ciężko rannego płk. Kazańskiego. Powstańcy zdobyli 300 karabinów i zapas amunicji. Do niewoli wzięli 80 żołnierzy i por. Antonienkę” [Te dane autorka powtórzyła za R. Rogińskim – JG]. Oczywiście liczba zdobytych karabinów i wziętych do niewoli jest mocno przesadzona. Historyk ros. Berg zanotował bowiem: „W miasteczku Kodniu…W nocy z 22 na 23.01.powstańcy napadli na stojący tam park lekkiej artylerii. Zginęło przy tym 5 żołnierzy, raniono 15, do niewoli zaś wzięto por. Antonienkę i 50 żołnierzy oraz zabrano kasę wojskową z 4 tys. rubli srebrnych i 50 szt. karabinów”. W. Hoszowska uzupełniła te dane wiadomością, że Nencki był skazany niegdyś na zesłanie w carskie „sołdaty”, bił się wiele lat na Kaukazie z góralami i dosłużył się stopnia podoficerskiego. Do ataku na 370 żołnierzy ros. zebrał ok. 250 spiskowców. Wg jej opisu „powstańcy natarli z takim rozpędem, że oficerowie nie mogli skupić szeregowców, którzy zaczęli uciekać z pola walki…Uzyskaną broń podzielił Nencki między swoich żołnierzy i utworzył z nich kompanię strzelców, którym pomoc miał nieść oddział (ochotników) kosynierów”. Dodajmy od siebie – nad ranem powstańcy, z których nikt nie zginął, opuścili Kodeń, kierując się w stronę Białej.

Józef Geresz