Początki rządów Kuziemskiego i religijnej konspiracji unickiej
Ku zdziwieniu wielu wiernych była w nim mowa o przywiązaniu do cara Aleksandra II. Inni wydawali się obznajomieni z taką retoryką, bowiem biskup, przybywając z Galicji, po przekroczeniu granicy natychmiast zaintonował pieśń „Chwała rosyjskiemu imperatorowi”.
Unitów z Podlasia irytowało zwłaszcza, że nowy ordynariusz w ogóle nie rozmawiał po polsku, zaś tych, którzy witali go w tym języku, policja objęła śledztwem. Wielkim zaskoczeniem dla wielu wyznawców unii okazał się też list pasterski M. Kuziemskiego z 23 października, w którym zatwierdził on wszystkie zarządzenia „oczyszczające” liturgię, jakie wprowadził Józef Wójcicki. Obyczaje łacińskie nie znalazły u nowego władyki zrozumienia. Wielowiekowe współżycie wiernych obu obrządków nazwał w dokumencie „czasami niewoli, pogardy i poniżenia ruskiego imienia, ruskiej mowy i obrządku ruskiego”. Powstanie 1863 r. uznał za zagrażające ludności ruskiej i grekounickiemu wyznaniu.
Unici bialscy mogli przekonać się, jaki jest stosunek nowego arcypasterza do ich tradycji kulturowej. 16 listopada wypadał w Białej Podlaskiej odpust św. Jozafata. Mimo zakazu władz rządowych ludność postanowiła go świętować. Uczestniczący w uroczystości były dziekan bialski ks. Leon Szokalski uczcił święto wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Nieoczekiwanie już za samo wystawienie monstrancji zapłacił 10 rubli kary, nie licząc śledztwa i dochodzenia. Biskup niestety nie wziął go w obronę. Nie interweniował również, gdy w tym samym miesiącu władze wyrzucały ze świątyni bialskiej „łacińskie” ornaty. Sprzedano je w ilości 14 sztuk po 80 rubli temu samemu nabywcy, który zakupił wyrzucone wcześniej organy. Nic więc dziwnego, że po takim wstępie rządów Kuziemskiego jesienią 1868 r. zawiązała się unicka konspiracja.
Na jej czele stanął pochodzący ze wsi Pereszczówka Semen Pawluk. Najprawdopodobniej uczęszczał do unickiej szkoły początkowej w Drelowie. W wieku 20 lat został zmobilizowany do carskiego wojska, a jako że był wysokiego wzrostu, trafił do gwardii cesarskiej w Petersburgu. W uprzywilejowanej formacji służył kilkanaście lat. Wśród kolegów, z którymi się trzymał, byli m.in. żołnierze z Podlasia. Wychowany w religijnej rodzinie unickiej nie stracił wiary podczas pobytu przy carskim dworze, jednak okres ten odbił się na jego świadomości. S. Pawluk był pełen uznania dla rzekomej dobroci i sprawiedliwości wszechwładnego imperatora. Przebywając jednocześnie tak blisko niego, nabrał przekonania co do własnych umiejętności i prestiżu. Po odbyciu służby wojskowej powrócił w rodzinne strony, został gajowym w dobrach hrabiów Potockich i ożenił się w rodzinie Olesiejuków w Pereszczówce. Z uwagi na posiadane cnoty i rozsądek był szanowanym gospodarzem. Dopiero ostatnie posunięcia rządu i biskupa wzbudziły w nim bunt, utwierdzając w przekonaniu, że polityka najwyższych władz została wypaczona przez urzędników i cesarz nic o tym nie wie.
Na jarmarku w Parczewie S. Pawluk spotkał się ze znajomym z wojska – Romanem z Uścimowa i wtajemniczył go w plan działania. Poddał myśl zwołania aktywu unickiego, wyznaczając termin spotkania i miejsce: las pod Rudnem. Mimo jesiennych prac polowych w konspiracyjnym zebraniu uczestniczyło ok. 40 osób (po dwie z parafii), m.in. z Drelowa, Uścimowa, Rudna, Przegalin, Bezwoli i, o dziwo, także z Kornicy. Celem ochrony przed Rosjanami na drogach porozstawiano czujki kierujące ludzi na umówione hasło na miejsce przeznaczenia. Rozpoczynając obrady, S. Pawluk przypomniał wizytę chłopów podlaskich u cara w 1864 r., gdy przymusowo z każdej guberni wysyłano deputację z podziękowaniem za uwłaszczenie. Monarcha powiedział wówczas unitom podlaskim, że ich religia zostanie nienaruszona. Tymczasem Semen zaproponował: „Ponieważ car nam przyrzekł nie odbierać wiary, więc wyprawimy do niego posłów, aby mu powiedzieli, co się dzieje z nami, ale pierwej pojedziemy do namiestnika Berga w Warszawie”. Ustalono skład deputacji do namiestnika i zręby organizacji terenowej. Każda wieś miała obrać tzw. starszego, który winien był zbierać składki, aby w razie potrzeby wspomagać uciśnione gminy. Pod koniec narady złożono przysięgę, powtarzając za S. Pawlukiem: „Wiary naszej katolickiej nie odstąpimy do śmierci”. Przysięga ta miała dalekosiężne skutki.
Na czele delegacji do Warszawy stanęli S. Pawluk i Roman z Uścimowa. Pawluk przedstawił Bergowi okoliczności gwałtów wojskowych przy oczyszczaniu obrzędów i żądał sprawiedliwości. Namiestnik wyśmiał mówiącego, twierdząc, że to kłamstwa i pomówienia, które obrażają samego cara. Unitów jako buntowników wtrącono do aresztu, wychłostano i po kilku dniach odesłano pod strażą do miejsca zamieszkania. Postanowili oni szukać sprawiedliwości w Petersburgu i przygotować deputację do samego cara. Leśnymi drogami przekradano się na kolej do Brześcia, posługując się przy tym fałszywymi paszportami. Po przybyciu do Petersburga Pawluk przedostał się znanymi sobie drogami do ogrodu cesarskiego, gdzie napotkał spacerującego cesarza. Car odprawił przybyszów do ministra oświaty Tołstoja, który z kolei oświadczył, że w przyszłości muszą zmienić wyznanie. Dopiero teraz otworzyły się przyjezdnym oczy na carską „sprawiedliwość” i niedotrzymywanie słowa. Postanowiono nadal działać w konspiracji, trzymać się wiary ojców i nie odstępować od katolickich obrzędów nawet za cenę życia. Na opiekę bp. Kuziemskiego nie można było już liczyć.
Józef Geresz