Sport
Pod kreską

Pod kreską

Bardzo bym chciał, żeby Orlęta obroniły III ligę dla miasta i kibiców. Szansa jest dopóty, dopóki mamy możliwości punktowe. Orlęta muszą stworzyć zespół, który będzie równorzędnym przeciwnikiem dla drużyn, z jakimi przyjdzie mu walczyć na wiosnę.

PYTAMY Marka Sadowskiego, trenera piłkarzy Orląt Spomlek Radzyń.

Bilans Orląt po rundzie jesiennej nie jest najlepszy, to wiedzą wszyscy sympatycy piłki nożnej, nie tylko klubu z Radzynia. Pięć punktów zdobytych w pięciu spotkaniach remisowych, dziesięć porażek, daleko do strefy, która gwarantuje utrzymanie – no, nie jest dobrze.

Jest bardzo źle, jeśli chodzi o wyniki sportowe. Natomiast trzeba pamiętać, że przez wiele lat Orlęta Spomlek były czołowym klubem województwa lubelskiego, bardzo dobrze zorganizowanym. Jednak coś tąpnęło, w związku z tym jesteśmy w nowej rzeczywistości. Nie ukrywam, że te pięć punktów to chyba sprawiedliwy wynik.

Mówiąc wprost, piłkarze, którzy są w tej chwili do dyspozycji Pana i klubu, nie spełniają wymogów III-ligowych?

Może inaczej. Jako zespół nie spełniamy wymogów III-ligowych. Natomiast jest 5-6 piłkarzy, których można by spokojnie wkomponować w większość drużyn III-ligowych i doskonale daliby sobie radę. Natomiast pozostali, ci, którzy przyszli do Orląt i młodzież, niestety, jeszcze nie pasują do tego poziomu rozgrywek.

Czyli w pewnym momencie, kiedy zabrakło odpowiednich środków finansowych, kadra Orląt została uszczuplona…

Tak to wygląda. Wiosną mieliśmy zawodników o większych umiejętnościach niż obecnie, a więcej punktów nie zdobyli. Przypomnijmy, że jesienią Orlęta zdobyły 24 czy 25 punktów, natomiast wiosną już tylko 7, a w tej chwili 5. Nie można chłopcom odmówić ambicji, bo bardzo chcieli grać. A że tak to wyglądało, spowodowały indywidualne błędy wynikające z braku umiejętności.

Trudno pracować w atmosferze, kiedy nie ma wyników, a są właściwie tylko remisy i porażki?

Atmosfera jest fajna. Zawodnicy chcą się uczyć, trenować. Wbrew pozorom kibice na trybunach bardzo przeżywają nasze mecze. Zdarzają się, jak wszędzie, negatywne opinie, i wcale im się nie dziwię. Natomiast my tego tak nie odczuwamy. Myślę, że na wiosnę zgotujemy kibicom jeszcze niejedną niespodziankę. Czeka nas więc ciężka praca, kolejne zmiany, przetasowania w składzie, bo z obecnym będziemy zajmowali ostatnie miejsce w tabeli.

Czy w obecnej sytuacji widzi Pan szanse na to, by Orlęta utrzymały się w lidze?

Bardzo bym chciał, żeby Orlęta obroniły III ligę dla miasta i kibiców. Szansa jest dopóty, dopóki mamy możliwości punktowe. Orlęta muszą stworzyć zespół, który będzie równorzędnym przeciwnikiem dla drużyn, z jakimi przyjdzie mu walczyć na wiosnę. Chodzi o to, by stworzyć drużynę, która w razie spadku szybko awansowałaby do III ligi, żeby z tej trudnej sytuacji wyciągnąć wnioski i utworzyć kolektyw, który będzie miał określony cel – utrzymanie się w III lidze, aby te mecze nie wyglądały tylko tak, że my się bronimy i gramy z kontrataku, ale żebyśmy grali nowoczesną piłkę.

Czy w związku z tym Orlęta będą pozyskiwać nowych piłkarzy?

Muszą pozyskiwać, i jeżeli nie będą to zawodnicy z nazwiskami, to powinni być młodzi, pełni chęci do gry, dla których pieniądze nie są najważniejsze, a gra w III lidze.

Słyszymy głosy, że niektórzy piłkarze przebywają na testach w wyższych ligach, przykładowo Patryk Romaniuk.

Dobrze, że cenią się, że znają swoją wartość. Choć jako długoletni trener siedzący od zawsze w sporcie wiem doskonale, że przebywać na testach, a zmienić klub – to olbrzymi krok. Daj Boże Patrykowi, żeby się rozwijał. Natomiast ja jestem do tego statycznie nastawiony.

Macie jeszcze okres roztrenowania czy już zawiesiliście buty na kołku?

Trenujemy, spotykamy się. Praktycznie wszyscy przychodzą na treningi, i to jest zaskoczenie. Będziemy trenowali do 15 grudnia, potem mamy krótką przerwę, no i przygotowanie do rundy rewanżowej. Zaczniemy około 5 stycznia.

Dziękuję za rozmowę.

Andrzej Materski