Historia
Podlasiacy pod Żyrzynem

Podlasiacy pod Żyrzynem

Zaprzeczeniem kłamliwej notatki referenta rosyjskiego Pawliszczewa był powstańczy raport płk. Kruka, który napisał krótko: „Rano 5 sierpnia nieprzyjaciel wylawszy z kotłów jedzenie, umknął z Urzędowa ku Kraśnikowi”, a więc Rosjanie z oddziału płk. Miednikowa, uciekając, nawet nie zdążyli zjeść śniadania.

Także tego dnia k. Bielska Podlaskiego zgrupowanie Kobylińskiego, Kwapiszewskiego i Górskiego stoczyło zwycięską potyczkę z ułanami z oddziału płk. rosyjskiego Tigersetta. Dużą rolę w tej walce odegrał były oficer carski mjr Bogusław Ejtminowicz.

„Ranni ułani rosyjscy wzięci do niewoli zeznali – zapisał P. Powierza – szło ich z Bielska na nas dwie roty piechoty i szwadron ułanów, lecz piechota pozostała w tyle, a oni forsownym marszem pospieszyli za nami, a naczelnik dowiedziawszy się, że nas jest tylko 100, powiedział «Ja ich wszystkich na postronkach przyprowadzę do Bielska». Tenże chełpliwy esauł padł jako jeden z pierwszych przy szturmowaniu bramy dworu Puchły obsadzonego przez powstańców. Reszta żołnierzy pozbawiona dowódcy rzuciła się do ucieczki”.

Mjr W. Rucki, który nie wziął udziału w bitwie pod Chruśliną, meldował władzom powstańczym: „Po utarczce stoczonej z Kozakami pod Uścimowem połączyłem się z oddziałem Ćwieka i Eminowicza, a następnie posunąłem się pod Lublin celem zaalarmowania tamtejszego garnizonu. Z Mełgwi zrobiłem marsz flankowy na Łańcuchów, Puchaczów, Orchowiec do Chełma. 5 sierpnia stanąłem w Chełmie”. Jak zapisał Stefan Brykczyński „Niektóre kobiety, gdy wchodziliśmy do miasta, padały na kolana i przez łzy, bez tchu, w jakimś zachwycie wołając «nasi, nasi», klęczały tak z powyciąganymi ku szeregom rękami, póki ich nie popodnoszono i nie opamiętano…”. Biskup chełmski Jan Kaliński, były unicki dziekan bialski i łosicki, nie mógł oficjalnie witać powstańców, ale też nie potępił kobiet, które ostentacyjnie ich witały. Połączone zgrupowanie powstańców wkrótce opuściło miasto i około południa stoczyło walkę z oddziałem mjr. Buchnera pod Depułtyczami. Dopomogła powstańcom majsterkowej roboty armatka, zrobiona z rury wodociągowej, której niespodziewany ogień tak przeraził Rosjan, że wycofali się w nieładzie do wsi Wierzchowiny. Aby ukryć swoje straty, 60 zabitych schowali do miejscowej karczmy „Poczekajka”, którą podpalili. Wiadomo, że w walce tej w oddziale Ruckiego brał udział Józef Minkiewicz z Sobieszyna (doczeka Polski niepodległej) oraz w oddziale Ćwieka dwóch młodych mieszczan z Garwolina. Mszcząc się za swoje niepowodzenie, Rosjanie zamordowali jadącego w pole do żniwiarzy Aleksandra Jentysa, ojca siedmiorga dzieci.

Zastępca powstańczego naczelnika powiatu radzyńskiego J.S. Liniewski pod datą 6 sierpnia zanotował, że otrzymał instrukcję przeznaczoną dla władz okręgowych i parafialnych. Niestety dokument ten nie zachował się. Prawdopodobnie chodziło o oparcie organizacji powstańczej na sieci parafialnej i o współdziałanie dworów i plebanii w walce z wkradającą się anarchią społeczną. Mimo że tego dnia naczelnik wojskowy województwa podlaskiego płk Kruk wydał odezwę zastrzegającą pobór koni tylko dla ludzi przez niego upoważnionych, 7 sierpnia na jedną ze stajni szlacheckich w okolicach Horostyty, w których stały zakupione przez Deskura konie do wyposażenia formowanego przez niego oddziału kawalerii, najechali ludzie z oddziału Ćwieka-Cieszkowskiego i gwałtem konie zabrali, zanotował Deskur. Tego dnia oddziały partyzanckie zgrupowane przez płk. Kruka stanęły w rejonie Końskowoli. Tutaj dowódca ten otrzymał wiadomość, że następnego dnia przewożona będzie z Dęblina do Lublina duża ilość pieniędzy. Kruk postanowił urządzić zasadzkę na konwój pocztowy. W ten sposób doszło do słynnego starcia pod Żyrzynem, w którym oddziały podlaskie odegrały decydującą rolę. Wzięły w niej udział siły Grzymały (200 ludzi), Jankowskiego i Zielińskiego (800 ludzi), Krysińskiego (500 ludzi), Lutyńskiego i Jarockiego (800 ludzi) i nienależący do Podlasia oddział Wagnera i Ruckiego (ok. 400 ludzi). Razem Kruk zgromadził ok. 2,8 tys. powstańców. Ochraniając konwój, maszerowało ok. 500 żołnierzy rosyjskich z dwoma działami. Przed bitwą odbyły się wspólne modlitwy powstańców, którym przewodził urodzony w Janowie Podlaskim absolwent szkół w Białej i Łukowie ks. Leonard Szymański, kapelan oddziału Jankowskiego, były proboszcz parafii Gończyce. Kruk umieścił oddział Jarockiego 30 kroków od szosy, którą miał maszerować nieprzyjaciel. Kpt. Jarocki wytrwał ok. dwóch godzin, ale został ciężko ranny i musiał zdać dowództwo. Bitwa trwała ok. pięciu godzin. Mjr Krysiński w końcowej fazie przeprowadził atak na drugą stronę szosy i uderzył na Rosjan od tyłu, przyczyniając się do zwycięstwa. Strzelcy Krysińskiego pierwsi dopadli do wozów pocztowych i rzucili się na cenną zdobycz. Powstańczy major z Międzyrzeca miał kłopoty z opanowaniem sytuacji i zabezpieczeniem pieniędzy, ale ostatecznie dostarczył Krukowi 140 tys. rubli. W sumie Rosjanie stracili 192 zabitych i rannych, a 150 – w tym dwóch oficerów – dostało się do niewoli. Kpt. Konstanty Jarocki (również z Międzyrzeca) jako jeden z bohaterów tej bitwy trafił nawet na karty słynnego zbioru opowiadań J. Iwaszkiewicza „Zarudzie”.

Znamy kilka nazwisk żołnierzy z Podlasia, którzy odznaczyli się w tej bitwie. Byli to m.in.: Antoni Kaliszek, były pastuch spod Łukowa, Jan Serafinowicz, były organista z Białej Podlaskiej, Maciej Wojtala, rolnik ze Stanina, Walenty Oleszkiewicz z Wojcieszkowa, Józef Domański z Paszk Dużych, Antoni Migdalski z Garwolina, Feliks Bartczak z Zawad k. Kosowa Lackiego, Jaroszewicz i Lechowski ze Sławatycz, Franczuk z Rudki k. Kornicy. Wszyscy oni – oprócz Heliodora Sowińskiego z Białej Podlaskiej, który zginął i pochowano go w Baranowie – doczekają Polski niepodległej.

Józef Geresz