Rozmaitości
Źródło: ARCH.
Źródło: ARCH.

Podróż w czasie

Skansen Osadnictwa Nadwiślańskiego w Wiączeminie Polskim, będący oddziałem Muzeum Mazowieckiego w Płocku, to miejsce wyjątkowe. Choć obiekt powstał zaledwie kilka lat temu, cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Dlaczego warto się tu wybrać?

Podróżnicy i pasjonaci dawnych dziejów, chcący zgłębić historię osadnictwa Olendrów - przybyszów z dawnych Niderlandów, Fryzji, Flandrii i Niemiec, którzy osiedlali się na terenach wzdłuż Wisły od XVII do połowy XIX w., powinni zaznaczyć ten skansen jako obowiązkowy punkt na swojej wycieczkowej mapie! Olendrzy osiedlali się na ziemiach polskich w miejscach mniej zaludnionych, osuszając podmokłe tereny, karczując lasy, budując kanały i zbiorniki retencyjne. Zajmowali się rolnictwem, w tym zwłaszcza sadownictwem, a także uprawą zbóż i hodowlą zwierząt oraz rzemiosłem, głównie tkactwem i stolarstwem. Szacuje się, że na nadwiślańskich terenach powstało ok. 1,5 tys. osad i wsi, założonych przez kolonistów. Zamieszkiwali oni tereny nad Wisłą do przełomu lat 40 i 50 XX w., wspólnie z osadnikami niemieckimi i Polakami. Potem wyemigrowali m.in. do Niemiec, USA czy Kanady. Jakie pamiątki zostawili tu po sobie?

Od wystawy się zaczęło…

Drewniane meble, często malowane w roślinne wzory, narzędzia niezbędne w wiejskim gospodarstwie i przeróżne sprzęty domowe – na przykład kotły do przygotowywania słynnych buraczanych powideł… Zbiór pamiątek po przybyszach, zgromadzony w Muzeum Mazowieckim w Płocku, zainspirował muzealników, by przygotować wystawę opowiadającą o pracowitych osadnikach, którzy świetnie znali się na melioracji. Podczas prac nad ekspozycją zinwentaryzowane zostały także nieruchomości, które pozostały po Olendrach. Pomysł powstania skansenu poprzedzony był działaniami podejmowanymi przez płockie muzeum już od 2005 r., kiedy to odbył się pierwszy wyjazd w „krainę Olendrów” dyrektora Leonarda Sobieraja, pracowników działu etnograficznego Magdaleny Licy-Kaczan (obecnie kustosz i kierownik skansenu) i Grzegorza Piaskowskiego oraz pracowników Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego.

Kolejny krok wynikał naturalnie z poprzednich: Muzeum Mazowieckie kupiło w wiosce Wiączemin Polski, położonej niecałe 30 km od Płocka, działkę o powierzchni blisko 2,3 ha, wraz z opuszczonymi przez Olendrów budynkami: nieczynnym kościołem ewangelicko-augsburskim z 1935 r., szkołą podstawową z 1901 r i cmentarzem. W kolejnych latach pozyskiwano kolejne obiekty – zabytki kultury holenderskiej – m.in. meble pokojowe i kuchenne, wyposażenie suszarni i powidlarni, sprzęty związane z przetwórstwem mlecznym, stolarką, maglowaniem. Po zakończonym procesie adaptacji budynku kościoła na potrzeby skansenu przystąpiono do rozbudowy infrastruktury muzealnej – przeniesienia oryginalnych olenderskich budynków, wyposażenia ich i przystosowania do zwiedzania. Uporządkowano również cmentarz.

 

Największa kolekcja pamiątek

Obiekt, który powstał przy wsparciu unijnym, oficjalnie otwarto w 2018 r. Po niespełna roku działalności Skansen Osadnictwa Nadwiślańskiego doceniono w konkursie „Mazowieckie Zdarzenia Muzealne-Wierzba”. Nic w tym dziwnego, nowo powstały oddział Muzeum Mazowieckiego i organizowane w nim wydarzenia cieszą się ogromną popularnością zwiedzających z całego kraju.

Muzealnicy zadbali tu o wszystko, co znajdowało się wcześniej na działce. Olenderska miniosada wzbogaciła się o miejsca codziennego życia – zabudowania gospodarskie wraz z wyposażeniem. Do skansenu został bowiem przeniesiony z Kępy Karolińskiej langhoff, czyli typowy dla olenderskiej zabudowy budynek, łączący część mieszkalną ze stodołą i oborą, a także langhoff z Białobrzegów. Goście mogą zwiedzać również Dom Polski i powidlarnię. Znajdziemy tu największą obecnie w Polsce kolekcję pamiątek po Olendrach, w tym meble – komody, kredensy, stoły i ławy, a także narzędzia ciesielskie i sprzęt gospodarski – maselnice, prasy i kotły do wyrobu powideł buraczanych oraz beczki do przechowywania i transportu suszonych owoców.

W wyremontowanych wnętrzach szkoły powstały stałe ekspozycje. Warto zaznaczyć, że wszystkie pamiątki po Olendrach zostały pozyskane od mieszkańców dawnych olenderskich osad w trakcie badań terenowych.

 

Miejsce ze smakiem

Dobrze zachowany i niezwykle bogaty inwentarz z gospodarstw Olendrów zmotywował muzealników do tego, by podczas badań terenowych zrekonstruować choć część kulinarnych receptur stosowanych przez osadników. Specjalnością tej kuchni były bez wątpienia powidła buraczane i suszone owoce – gruszki, śliwki i jabłka, które sprzedawano na targach w pobliskich miastach. Głównym surowcem do produkcji powideł olenderskich są buraki cukrowe. Jak czytamy na stronie ministerstwa rolnictwa, „sam proces wyrobu powideł jest bardzo mozolny i mało wydajny, gdyż z około 100 kg buraków otrzymuje się tylko około 50 litrów soku, a z tego zaledwie 8-10 litrów powideł. Z zalanej porcji musi wygotować się ponad 80% wody, by pozostał w kotle produkt o gęstości marmolady. Należy przy tym uważać, by nie gotować zbyt długo, aby nie powstał twardy karmel. Z samych buraków powidła są bardzo słodkie, dlatego, by tę słodycz złagodzić, Olendrzy dodawali do gotujących się powideł rozdrobnionej dyni lub jabłek. Powideł takich używa się najczęściej do smarowania chleba”.

W olenderskiej kuchni mączno-mleczno-ziemniaczano-buraczanej znajdziemy m.in. potrawy: schwobe klycke, siulte ohre czy siake fusie. I choć nazwy te brzmią zdecydowanie egzotycznie, to składniki, z których powstają, nie należą do wyszukanych. Siake fusie to bowiem tłuczone ziemniaki, które powinny być podawane z zasmażanymi powidłami z buraków. Schwobe klycke to ręcznie robione kluski, które najczęściej podawano z zupą ogórkową, zaś siulte ohre, czyli sołtysie uszy, kształtem przypominają znane wszystkim faworki, z tą jednak różnicą, że w olenderskim wydaniu są one „puchate”. Olenderskich specjałów można było skosztować we wrześniu podczas wyjątkowo smacznego spotkania ph. „Kuchnia Olendrów”. Plenerowe pokazy i degustacje olenderskiej kuchni, spiżarni, suszarnio-powidlarni, a także ogródków ziołowo-warzywnych oraz sadów ze starymi odmianami jabłoni, gruszy i śliwy w Wiączeminie Polskim, przyciągnęły tłumy.

Skansen jest czynny cały rok. To miejsce trzeba odwiedzić!

IZU