Aktualności
Podwójne szczęście

Podwójne szczęście

Znane powiedzenie mówi, że człowiek, posiadając dwoje uszu i jeden język, stanie się szczęśliwszy, gdy w życiu będzie więcej słuchał i mniej mówił.

Bohater dzisiejszej Ewangelii – człowiek głuchoniemy – jest nieszczęśliwy, ponieważ ani nie słyszy, ani nie mówi płynnie. Ewangelista, opisując jego problem, używa greckiego terminu „mogilalos”, który należałoby przetłumaczyć: „mówiący z trudem”.

W tej tragicznej sytuacji spotyka go jednak szczęście. I to podwójne! Po pierwsze, znajduje ludzi, którym jego los nie jest obojętny. Chcąc mu pomóc, przyprowadzają go do Jezusa. Zapewne przychodzą z wiarą, ufając w uzdrawiającą moc Nauczyciela z Nazaretu: „prosili Go, aby położył na niego rękę”. W Ewangelii znajdziemy wiele przykładów, kiedy Jezus dokonuje cudów ze względu na wiarę, zarówno osób chorych, jak i towarzyszących im.

Drugim szczęściem dla człowieka głuchoniemego było osobiste spotkanie z Jezusem. On również nie pozostał obojętny na jego chorobę. Ewangelista w szczegółach opisuje proces uzdrowienia. Pokazuje, że Pan Jezus chce się spotkać z tym człowiekiem osobiście. Zależy Mu na bezpośredniej relacji i dlatego „wziął go na bok, z daleka od tłumu”. Następnie Jezus dotyka miejsc chorych – nie brzydzi się słabością człowieka. Wzniesione w górę spojrzenie Jezusa i westchnienie do nieba wskazują na krótką, ale pełną ufności modlitwę do Ojca. On wszystko czyni w jedności z Ojcem. Aramejskie słowo „Effatha”, które znaczy: „Otwórz się”, skierowane jest nie tylko do chorych miejsc, ale do całego człowieka. To on potrzebuje otwarcia na Boże słowo, na uzdrawiającą moc oraz czułość i akceptację, które przynosi z sobą Pan Jezus. Efekt cudu jest natychmiastowy: „zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić”. Warto zauważyć, jak Pan Jezus w pierwszej kolejności buduje wewnętrzną więź, klimat akceptacji i zaufania. I dopiero wtedy głuchoniemy może słuchać i mówić, może w pełni otworzyć się na otaczającą go rzeczywistość, wyjść z kręgu zamknięcia i lęków.

W tym człowieku, który nie słyszy i nie mówi, możemy odnaleźć również siebie. Jakże często wśród zgiełku tego świata pozostajemy głusi na głos Boga, a jednocześnie tak trudno nam mówić, zwłaszcza prawdę. Prośmy Boga, aby czynił otwartymi i wrażliwymi nie tylko nasze uszy, ale przede wszystkim serca, po to, abyśmy słysząc Jego słowo, potrafili według niego żyć i o Nim mówić.

A może w moim otoczeniu jest ktoś „duchowo głuchoniemy”, kogo powinienem przyprowadzić do Jezusa?

KS. MARIUSZ ŚWIDER