Komentarze
Pokoloruj drwala

Pokoloruj drwala

Gdy piszę te słowa, w internecie (a zapewne i w polskich domach) trwa ożywiona dyskusja na temat tego, kto wygrał debatę Beata Szydło - Ewa Kopacz.

Niestety, nie mogłem jej oglądać, ale - jak dla mnie - wymowne były zdjęcia z pierwszych chwil po debacie. Która kandydatka otoczona była uśmiechniętymi, młodymi ludźmi, a która zgorzkniałymi klakierami? Jedna spojrzenie i wszystko jasne. To prawda, że jedno zdjęcie mówi więcej niż tysiąc słów…

Gdy piszę te słowa, w internecie (a zapewne i w polskich domach) trwa ożywiona dyskusja na temat tego, kto wygrał debatę Beata Szydło – Ewa Kopacz. Niestety, nie mogłem jej oglądać, ale – jak dla mnie – wymowne były zdjęcia z pierwszych chwil po debacie. Która kandydatka otoczona była uśmiechniętymi, młodymi ludźmi, a która zgorzkniałymi klakierami? Jedna spojrzenie i wszystko jasne. To prawda, że jedno zdjęcie mówi więcej niż tysiąc słów…

Tymczasem zupełnie poza nawiasem zainteresowania mediów toczy się w Watykanie synod poświęcony rodzinie. Uwagę poświęcają mu jedynie media katolickie. Jest codzienna relacja abp. Stanisława Gądeckiego. Są zarówno sygnały dobre, jak i niepokojące. Dlaczego jednak media świeckie znów spłycają synod (jeśli już łaskawie coś o nim powiedzą) tylko do dyskusji na temat Komunii św. dla osób rozwiedzionych? Czyli niemal dokładnie to samo, co działo się podczas pierwszej odsłony synodu. A przecież paleta podejmowanych tematów – o czym już w tym miejscu wspominałem – jest o wiele szersza! Znów wychodzi na jaw natura współczesnych mediów: szybko, jak najprościej, aby nie znudzić widza. A najlepiej jeśli nawet z tematu poważnego zrobimy rozrywkę, zabawę (czasami niestety wręcz kabaret czy łzawą historyjkę). Można nad tym ubolewać, ale tak właśnie jest. Nawet wieczorne programy informacyjne przestają być miejscem, gdzie mówi się o wydarzeniach w Polsce i na świecie w sposób poważny i obiektywny. I to nie jest tylko moje prywatne wrażenie – to są konkretne badania, robione przez medioznawców i opublikowane w poważnych pismach naukowych. Tak po prostu jest!

Dlaczego? Odpowiedź wydaje się oczywiście bardzo złożona. Tak się dziwnie składa, że w parze z postępującym zjawiskiem tabloidyzacji mediów obniża się też poziom edukacji. Co jest tu skutkiem, a co przyczyną? Nie podejmuję się rozstrzygać, bo to prawie tak jak dyskutować o pierwszeństwie jajka lub kury. Przypomniał mi się tu pewien krążący po internecie dowcip, który zacytuję, bo znakomicie pokazuje on postępującą degrengoladę – nie tylko w szkolnictwie, ale w ogóle w umysłach wielu młodych ludzi.

„Matura 1960 r.: Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal?

Matura 1970 r.: Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Koszty uzyskania przychodu wyniosły 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal?

Matura 1980 r.: Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Koszty uzyskania przychodu wyniosły 4/5 tej kwoty. Ile procent stanowi zysk drwala?

Matura 1990 r.: Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Koszty uzyskania przychodu wyniosły 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal i jaki wpływ miała jego praca na otoczenie drzewa (uwzględnij sąsiadującą z drzewem florę i faunę)?

Matura 2000 r. (tylko dla zainteresowanych): Drwal sprzedał drewno za 100 zł. W tym celu musiał wyciąć kilka starych drzew. Opisz w kilku zdaniach, jak w tej sytuacji czuły się biedne zwierzątka leśne i rośliny? Jak bardzo niekorzystne dla środowiska jest wycinanie starych drzew?

Matura 2010 r.: Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty, czyli 80 zł. Drwal zarobił 20 zł. Zakreśl liczbę 20.

Matura 2020 r.: Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Pokoloruj drwala”.

Wracając do debaty przedwyborczej – w wielu komentarzach pojawiało się słowo „nudna”. Nie wiem, jak było naprawdę, ale właśnie zdałem sobie sprawę, że wiele osób prawdopodobnie podejmie decyzję o postawieniu krzyżyka przy jakimś nazwisku (albo w ogóle o pójściu na wybory) pod wpływem ulotnych wrażeń, utartych stereotypów czy chwilowych emocji. A przecież jest to mimo wszystko jakaś odpowiedzialność. Dobrze, że na razie na karcie wyborczej mamy wypisane nazwiska kandydatów. Boję się tylko, że już niedługo zamiast nazwisk będą ich miniaturowe portreciki, które – przy pomocy dostarczonych w lokalu wyborczym kredek – trzeba będzie pokolorować, by wyrazić swoje poparcie dla któregoś kandydata.

Ks. Andrzej Adamski