Rozmaitości
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Polskie jabłko coraz bardziej jest cenione

Rozmowa ze Stanisławem Daniłosiem, prezesem firmy Sad-Pol z Polubicz

Dużym problemem w tym sezonie była pogoda. Sporo sadów zostało uszkodzonych przez przymrozki, ale też wielu zaszkodziły burze gradowe. W znacznej mierze na wysokość plonów wpływ mają odmiany jabłoni - niektóre odmiany lepiej zniosły szkody mrozowe, a inne gorzej. Ci, którzy mają odmiany Champion, Golden czy Gala, mogą liczyć na lepszy plon. Te odmiany zaowocowały, ponieważ mają późniejszy termin kwitnienia, a w związku z tym przymrozki nie uszkodziły kwiatów. Natomiast ci sadownicy, którzy postawili na Jonagoldy albo Idarety, raczej obejdą się smakiem.

Sezon dla sadowników trwa czy dopiero przed nami?

Zbiór się zaczął. Nie wygląda to rewelacyjnie, ponieważ plon będzie znacznie mniejszy. Są tacy producenci, którzy zbiorą na poziomie zaledwie 10-20% plonu ubiegłorocznego. Z drugiej strony – idzie za tym wyższa cena. Tyle że w przypadku tych sadowników, którzy jabłek nie mają, niewiele to zmienia.

 

O niższych plonach zadecydowała pogoda…

Dużym problemem w tym sezonie była pogoda. Sporo sadów zostało uszkodzonych przez przymrozki, ale też wielu zaszkodziły burze gradowe. W znacznej mierze na wysokość plonów wpływ mają odmiany jabłoni – niektóre odmiany lepiej zniosły szkody mrozowe, a inne gorzej. Ci, którzy mają odmiany Champion, Golden czy Gala, mogą liczyć na lepszy plon. Te odmiany zaowocowały, ponieważ mają późniejszy termin kwitnienia, a w związku z tym przymrozki nie uszkodziły kwiatów. Natomiast ci sadownicy, którzy postawili na Jonagoldy albo Idarety, raczej obejdą się smakiem.

 

Jak się kształtują ceny?

Jabłko przemysłowe kosztuje powyżej 80 gr za kilogram. Życzyłbym sobie takiej co roku. W przypadku jabłka deserowego cena także nie jest zła, ale jak na razie dużej sprzedaży nie ma. W tej chwili rolnicy skupiają się bardziej na tym, żeby pogoda pozwoliła na zebranie owoców. Oddadzą je do przechowalni, a sprzedadzą dopiero na przełomie grudnia i stycznia.

 

Ile jabłek może przechować Zrzeszenie Producentów Owoców i Warzyw Sad-Pol?

Możemy przechować u siebie ok. 6 tys. ton jabłek. Pierwsze dostawy dopiero wjeżdżają – rozpoczął się zbiór Gali. Chciałbym, oczywiście, żeby komory były pełne, ale w tym sezonie pewnie się to nie uda.

 

Czy zagrożenie Afrykańskim Pomorem Świń może w jakiś sposób odbić się na producentach owoców z terenu wschodniej Polski?

ASF nie ma żadnego wpływu na sadownictwo.

 

Jakie areały sadów dominują w pasie przygranicznym?

Mogę mówić tylko o rolnikach zrzeszonych w Sad-Polu. Powierzchnia ich sadów to areały od 2 do 20 ha.

 

Sadownicy z centralnej Polski narzekają na brak rąk do pracy. Jak jest u nas?

Jak dotąd – nie narzekaliśmy na brak rąk do pracy. Nie posiłkowaliśmy się też pracownikami z Białorusi czy Ukrainy, którzy na czas zbiorów rzeczywiście zatrudniają się u polskich sadowników, ale raczej w Polsce w okolicach Grójca czy Sandomierza. Jednak z roku na rok sytuacja się zmienia – zaczynamy odczuwać brak pracowników także w naszym rejonie. Takie sygnały już teraz dochodzą np. od producentów warzyw. Wydaje mi się, że w kolejnych sezonach będzie coraz trudniej znaleźć chętnych do pracy, główny powód tego stanu rzeczy to duża migracja ludności ze wsi do miasta.

 

Czy z powodu mniejszej ilości jabłek na drzewach, zysk z ich sprzedaży zrównoważy w tym roku koszty produkcji?

Nakłady były mniejsze, a efekt cenowy będzie dwa razy większy niż w poprzednich latach. Tak więc cena na pewno będzie zadowalająca. Ale – powtórzę – jak ktoś nie ma owoców, zda mu się to na nic. Samo za siebie mówi już to, że jabłko przemysłowe kosztuje 80 gr, a w poprzednim sezonie były to kwoty rzędu 20-25 gr.

 

Odbije się to na kieszeni konsumenta?

Generalnie myślę, że konsumenci nie odczują tego wzrostu. Jak obserwuję, ceny w sprzedaży detalicznej są na poziomie cen z ubiegłego roku.

 

Mnie się wydaje, że jednak są wyższe. 3,50 zł – bo tyle płacę za kilogram jabłek – to tyle, ile kosztuje kilogram bananów, które zawsze były sporo droższe.

Uważam, że cena powinna kształtować się między 2,50 a 3 zł. Mówię o cenie w supermarkecie, gdzie dość wysokie są koszty przygotowania i opakowania towaru. Cena, jaką rolnicy będą otrzymywać za jabłko exportowe, to 1,40-2,00 zł. Przypomnę, że w ubiegłym roku o tej porze było to 70-80 groszy.

 

Czy idąc do supermarketu, mamy gwarancję, że kupimy w nim polskie jabłka?

Raczej tak. O tej porze jabłko z Zachodu do Polski nie wjedzie. Tym bardziej że w tym roku we Włoszech, Niemczech i Francji także były duże straty w plonach, wskutek czego cena będzie tam na pewno również wysoka. Jako ciekawostkę powiem, że w jednym ze sklepów sieciowych widziałem jabłka nawet po 7 zł.

 

Czy nasze jabłka są na świecie cenione?

Bez dwóch zdań. Do tej pory musieliśmy walczyć na obcych rynkach z ceną, dość niską – tak jest zresztą do tej pory. To efekt pewnych stereotypów. Po pierwsze, na rynkach zachodnich przyjęło się, że polskie jabłko musi być tańsze od innych. Nie podkreśla się natomiast i nie ceni jego walorów smakowych. A nie da się ukryć: nasze jabłko przebija smakiem inne – to skutek klimatu, w jakim dojrzewa. Po drugie, na Zachodzie liczy się jabłko albo zielone, albo czerwone. Nie docenia się natomiast jabłek dwukolorowych. A szkoda, bo to są te, które rozpływają się w ustach, z Polski.

 

Jak jest w tej chwili z eksportem jabłek z Polski do byłych krajów Związku Radzieckiego?

Ten rynek po embargu nałożonym na polskie owoce przez Rosję w 2014 r. jest obecnie bardzo trudny. Szansą dla nas jest dzisiaj jednak zdecydowana zmiana kierunku eksportu. Staramy się w większym stopniu eksportować owoce na Zachód – lokujemy na tamtejszych rynkach jabłka takich odmian, jak Gala, Champion, Idared. Poszukiwanie nowych, dalszych rynków zbytu musi jednak trochę potrwać ze względu na konieczność wymiany odmian.

 

Sadownictwo w Polsce ma przyszłość…

…tyle że do zagadnienia trzeba podchodzić z dużym rozsądkiem. Ponieważ w tym roku ceny są bardzo wysokie, oby nie skutkowało to masowymi nasadzeniami. Może się to bowiem skończyć takim problemem, jaki np. mają plantatorzy porzeczki.

Żeby coś efektywnie produkować, trzeba znaleźć klienta, a nie sadzić „na wariata”. Jestem zwolennikiem wymiany odmian, a nie zwiększenia produkcji. Musimy więc najpierw znaleźć sobie odbiorcę i produkować „pod niego”, nie odwrotnie. Teraz jest na to dobry rok, ponieważ towaru jest mniej. Możemy być konkurencyjni wobec Francuzów, Włochów czy Holendrów – zaistnieć na innych rynkach, jak też szukać nowych odbiorców.

 

Dziękuję za rozmowę.

LA