Rozmaitości
Pomoc w chorobie

Pomoc w chorobie

Mój przyjaciel niedawno dowiedział się, że choruje na nowotwór. Jest przerażony i nie wie, czy w ogóle poddać się leczeniu. Mówi, że i tak nie ma sensu leczyć się, skoro „rak to wyrok”. Skąd bierze się takie przekonanie? I dlaczego tak mało - my jako społeczeństwo - wiemy o tej chorobie? Piotr Z.

Spośród wszystkich chorób nowotwory wywierają chyba najsilniejszy wpływ na psychikę człowieka. Żadna ze schorzeń nie wywołuje lęku o takim natężeniu. Badania pokazują, że w powszechnym odbiorze rak uznawany jest za podstępną chorobę prowadzącą do degeneracji organizmu i bolesnej, powolnej agonii. Na skutek takich przekonań już początkowy okres oczekiwania na diagnozę staje się nierzadko przyczyną ogromnego bólu psychicznego. Chory jeszcze nie zaczął leczyć się na dobre, a już ma wyobrażenie nt. tego, co go czeka, wyobrażenie, które najczęściej nie ma nic wspólnego z tym, jak rzeczywiście będzie wyglądała jego droga leczenia i zdrowienia. Przyczyną tego stanu rzeczy jest w dużej mierze nasza wiedza o chorobie nowotworowej, która nierzadko ma charakter cząstkowy i fragmentaryczny; pełno w niej luk, przekłamań, niekompetencji i mitów. Takie pojmowanie choroby może doprowadzić do zniekształconego postrzegania siebie, błędnej oceny sytuacji i sił, jakie drzemią w chorym, oraz niewiary w możliwości dzisiejszej medycyny.

Aby bardziej oswoić się z samą chorobą, trzeba poznać pewne podstawowe fakty dotyczące jej samej.

Po pierwsze, zwróćmy uwagę, że temat problemów chorych onkologicznie osób pojawił się stosunkowo niedawno na łamach tabloidów. A przecież co roku „ofiarą” choroby nowotworowej padają setki tysięcy pacjentów, którzy muszą stanąć do konfrontacji nie tylko z fizycznymi aspektami nowotworu, ale także z jego skutkami psychologicznymi i społecznymi. Mimo „powszechności zjawiska” nadal zdarzają się osoby, które wstydzą przyznać się do chorowania na nowotwór z obawy przed opinią społeczną – nawet szereg przeprowadzonych już kampanii nie wystarczył, aby zmienić powszechnie funkcjonujący, a wspomniany w liście, skrypt „rak to wyrok” oraz szereg innych typu: „rak się boi noża”, „rakiem można się zarazić”. Postawmy się więc na miejscu pacjenta, któremu postawiono diagnozę choroby nowotworowej, a który myśląc wg powyższych schematów napawa się bezradnością, beznadziejnością, poczuciem osamotnienia, zadając sobie pytanie „po co właściwie podejmować próby leczenia, skoro rezultat z góry jest przesądzony?” – zaprzecza, wypiera informacje bądź po prostu rezygnuje z walki.

Bazując na doświadczeniach w pracy z chorymi, zwracam uwagę na kilka faktów. Pamiętajmy – rak nie jest nową chorobą. Tak naprawdę nowotwór atakuje wszystkie żywe organizmy (nie tylko człowieka) i z całą pewnością występował już w czasach prehistorycznych.

Mimo różnych przekonań rak nie zawsze bywa też dziedziczny. W obecnych czasach często nazywany jest natomiast chorobą stylu życia, co dowodzi, że istnieje szereg modyfikowalnych czynników, które w znaczący sposób mogą wpływać na rozwój chorób (nałóg tytoniowy, nieodpowiednie nawyki żywieniowe, ryzyko związane z wykonywanym zawodem: narażenie na azbest, chrom, benzen lub narażenie na działanie promieniowania UV). Na wszystkie wymienione czynniki mamy w mniejszym lub większym stopniu wpływ, więc nie jesteśmy tak do końca bezradni i zdani na łaskę bądź niełaskę dziedziczności.

Powszechnie wiadomo również, że najlepszą metodą kontroli chorób nowotworowych jest bez wątpienia niedopuszczenie do ich wystąpienia. A nawet jeżeli wystąpią już ogniska raka, niezbędne jest ich szybkie wykrycie i podjęcie odpowiedniej terapii na możliwie wczesnym etapie. Temu służą programy edukacji społecznej, gdzie szczególny nacisk kładzie się na propagowanie technik samobadania (pomocne w wykrywaniu m.in. raka skóry, tarczycy, piersi i jąder) oraz badań okresowych, ważnych w wykryciu zmian nowotworowych m.in. w płucach, macicy, okrężnicy. I tu pojawia się problem, bo o ile większość z nas popiera badania profilaktyczne, o tyle sama ich realizacja nastręcza szereg problemów i wewnętrznych oporów.

Gdy już mamy postawioną diagnozę, ważne, abyśmy pamiętali, że podstawowymi metodami leczenia są procedury chirurgiczne i/lub napromieniowanie i/lub chemioterapia – tylko one mogą pomóc nam w powrocie do zdrowia. Wspomagająco można stosować metody w postaci sesji psychoterapeutycznych, treningów relaksacyjnych, wizualizacji…

Na koniec dodam, że możliwości dzisiejszej medycyny są ogromne, ale sami musimy sobie trochę pomóc. Wczesne wykrycie choroby w połączeniu z odpowiednio zastosowaną terapią daje ogromną szansę na powrót do zdrowia. Nie warto więc poddawać się walkowerem.

Marta Kozaczuk