Region
Źródło: DK
Źródło: DK

Ponownie zablokują drogi?

Powiat łosicki, mimo że znacznie oddalony od miejsca, w którym znaleziono dwa dziki zakażone afrykańskim pomorem świń, także znalazł się w strefie buforowej.

Blokowanie drogi było desperackim krokiem, jaki podjęli rolnicy w związku z ponoszonymi przez nich ogromnymi stratami finansowymi. Producenci nie mieli możliwości sprzedaży tuczników, ponieważ żaden zakład nie chciał kupować żywca ze strefy buforowej. Każdy dzień przynosił koszty związane z wyżywieniem zwierząt i niepewność, czy pieniądze kiedykolwiek się zwrócą. Rolnicy nie mogli nawet dokonać uboju na własny użytek.

– Co mamy zrobić, jeżeli co trzy tygodnie proszą nam się lochy, a nikt nie odbiera od nas tucznika? – pytał Ignacy Jaszczuk z Łepek Starych, który prowadzi hodowlę w tzw. cyklu zamkniętym, i dodawał: – Mamy już zapchane obory i nie wiemy co z tym robić.

Brak działań

Brak decyzji rządu o rozpoczęciu interwencyjnego skupu był głównym powodem organizacji protestu. Producenci podkreślali, że blokada dróg to ostateczność, do której zmusiła ich sytuacja. – Chcemy pokazać, że jesteśmy i walczymy o to, by w końcu zdjęto te tuczniki. Przepraszamy kierowców, ale jakoś musimy pokazać nasz problem, bo nikt go nie zauważa. W tej chwili nikt nie chce od nas kupować i jeśli rząd nie wyłoży pieniędzy, to nikt tego od nas nie odbierze – mówił Wiesław Antosiuk, hodowca z Ostromęczyna.

Andrzej Trochimiuk z Łepek Starych nie krył rozgoryczenia: – Płacimy podatki, pracujemy uczciwie i w zamian dostajemy takiego klapsa. Ci ludzie powinni być w polu od kilku dni. Obowiązkiem ciągników jest uprawa roli, a nie blokada drogi i utrudnianie zwykłym ludziom życia –  mówił hodowca.

Sposób – blokada

Producenci trzody chlewnej w poniedziałek, 10 marca, jeździli kilkudziesięcioma ciągnikami po drodze krajowej nr 19, a we wtorek zablokowali skrzyżowanie z drogą wojewódzką nr 698 w Łosicach. Nie zeszli z blokady nawet w nocy. Nie pomogły ani policyjne mandaty, ani informacja, że protest zostanie rozwiązany siłowo. Na szczęście nie doszło do pacyfikacji. Sytuację uratowała nocna wizyta wicewojewody Dariusza Piątka, który nie powiedział niczego, co by satysfakcjonowało rolników. Jednak od tego momentu pojazdy przepuszczano co godzinę.

Przełom nastąpił dopiero w kolejnej dobie protestu, kiedy delegacja reprezentująca interesy producentów trzody chlewnej z powiatu łosickiego wróciła z Warszawy ze spotkania z wicepremierem Januszem Piechocińskim. Starosta łosicki Czesław Giziński, wójt gminy Platerów Jerzy Garucki, przewodnicząca rady powiatu Grażyna Kasprowicz i przewodniczący Izby Rolniczej Andrzej Kaliński przywieźli pismo opatrzone podpisem ministra gospodarki z informacją, że 16 marca ruszy skup wieprzowiny w strefie buforowej.

Samorząd wspierał protest

Ważna w całej sytuacji okazała się postawa samorządowców, którzy wzięli udział w twardych negocjacjach w stolicy, nie szczędząc czasu i wysiłku. Ludzie zaangażowani w protest dobrze oceniają swoich włodarzy, zarówno wójtów będących częstymi gośćmi na blokadzie, jak i starostę łosickiego, który od początku stanął po stronie rolników. – Ich determinacja sięgnęła zenitu, bo nie było żadnych decyzji z Warszawy – mówi Czesław Giziński. – Określenie tak dużej strefy buforowej było wielkim błędem naszej weterynarii. To oznaczało zablokowanie ogromnej ilości trzody, zarówno u nas, jak i w powiatach ościennych – zaznacza.

Od samego początku z rolnikami był wójt gminy Platerów Jerzy Garucki, który stał się jednym z liderów protestu. Solidarność samorządu z hodowcami przejawiała się także w dowożeniu ciepłej herbaty przez komendanta straży miejskiej czy inspektora ds. zarządzania kryzysowego z łosickiego starostwa. Także jeden z lokalnych banków zafundował protestującym gorący posiłek.

Potrzebne negocjacje

Od niedzieli, 16 marca, ruszył interwencyjny skup tuczników. Nowy minister rolnictwa Marek Sawicki ma negocjować z unijnym komisarzem ds. zdrowia zmniejszenie obszaru strefy buforowej. To kolejny istotny postulat producentów trzody chlewnej, którzy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że zdjęcie przerośniętych tuczników to wierzchołek góry problemów. – Nie ma w historii Unii Europejskiej przypadku utworzenia tak ogromnej strefy buforowej. U nas ta sięga ona aż 320 km. Taka odległość dzieli znalezione dziki zakażone ASF od powiatu włodawskiego, gdzie kończy się strefa – dziwi się A. Trochimiuk.

Przyszłość gospodarstw położonych przy wschodniej granicy Polski jeszcze długo będzie niepewna.

Koniec protestów?

Po wizycie Janusza Piechocińskiego hodowcy zawiesili protest. W niedzielę, 16 marca, odebrano tuczniki z pierwszego gospodarstwa w powiecie łosickim. We wtorek, 18 marca, w Łosicach  skupowano żywiec od drobnych producentów. Chociaż ceny nie są zadowalające, rolnicy nie mają wyjścia i muszą się zgodzić na postawione warunki. Zapowiadają jednak nowe blokady na wypadek, gdyby znowu „zawiodło ich państwo”.

DK