Historia
Popis w Drohiczynie i nowe zagrożenie

Popis w Drohiczynie i nowe zagrożenie

Późną jesienią 1675 r. niektórzy żołnierze Radziwiłła wrócili do Białej i opowiadali, co widzieli w czasie kampanii. Z ich relacji wynikało, że przed bitwą król Jan Sobieski, klęczac z żoną, dziećmi i ludem w świątyni lwowskiej u stóp cudownego obrazu błogosławionego Stanisława Kostki modlił się żarliwie o zwycięstwo.

Twierdzili, że Bóg wysłuchał gorących próśb, bo, mimo że był sierpień, niebo zasnuło się chmurami, a następnie na obóz nieprzyjaciół spadły śnieg i grad, pędzone przez huragan. W relacji żołnierzy siła wiatru była tak wielka, że zrzucała niektórych Tatarów z koni. Ostudziło to ich zapał wojenny i bitwa pod Lwowem zakończyła się pogromem.

W połowie listopada na Podlasie przybyli specjalni wysłannicy, odczytujący uniwersał królewski zwołujący sejmiki jeszcze na ten rok, a sejm koronacyjny – na początek lutego przyszłego roku. Zgodnie z tym w grudniu odbyły się sejmiki, na których wybrano posłów i odczytano list wdowy po królu Michale – Eleonory Wiśniowieckiej, która prosiła o uchwalenie jej zaopatrzenia. Posłami z województwa podlaskiego zostali m.in. starosta mielnicki Kazimierz Cieciszowski, sędzia drohicki Walenty Kuczyński, stolnik podlaski Marcin Krasiński i pisarz ziemi bielskiej Krzysztof Żelski.

30 stycznia Jan Sobieski z rodziną i dworem zjechał do Krakowa na uroczystość koronacji. Odbyła się ona w obecności licznie przybyłej szlachty i dygnitarzy. Gdy przy kolegiacie św. Floriana powitał monarchę rektor Akademii Krakowskiej, w imieniu króla pięknie odpowiedział właściciel Białej Podlaskiej hetman Michał Kazimierz Radziwiłł.

4 lutego rozpoczął się sejm koronacyjny. Zdominował go spór pana Białej M. K. Radziwiłła z hetmanem wielkim litewskim Michałem Pacem. Radziwiłł zarzucił swemu adwersarzowi paraliżowanie działań wojennych na Ukrainie i wnioskował, aby hetman polny nie był zależny od hetmana wielkiego, lecz od samego króla. Wywołało to burzę w sejmie i grożono nawet zerwaniem obrad. Ledwie ułagodzono zwaśnionych. Sejm uchwalił powołanie 60-tysięcznej armii i obradował do 2 kwietnia.

Gdy po skończonych obradach w Krakowie senator Michał Jerzy Czartoryski z okazałym orszakiem wracał do swych Siedlec i przejeżdżał przez Łuków, tamtejsi Żydzi na cześć księcia urządzili pokaz sztucznych ogni. Niestety nie przewidziano, że może to okazać się niebezpieczne, gdyż zabudowa miasta była drewniana. Występ zakończył się pożarem. Spłonęła dzielnica żydowska.

W maju odbyły się sejmiki relacyjne i wówczas okazało się, jak trudna jest realizacja uchwały sejmowej w sprawie wystawienia armii. Szlachta przyjęła ją niechętnie i podatki wpływały bardzo powoli. Rozgoryczony król Jan Sobieski 16 czerwca pisał do szwagra i siostry w Białej Podlaskiej: „Rzetelnego i uczciwego pokoju żadna nadzieja, wojny też możliwość żadna, gdyż ani uchwała sejmowa skutki bierze, ani żołnierz głodny ordynansów słucha, ani obozów toczyć możemy, ani fortec uzbroić, ani traktatów poprzeć zdołamy”.

Zbliżał się koniec roku szkolnego i jezuici z Drohiczyna zorganizowali w swoim Kolegium popis pożegnalny. Zatroskani o dalsze losy ojczyzny postanowili dać do myślenia okolicznej szlachcie, a jednocześnie sposobić krytycznie wychowanków do otaczającej rzeczywistości i przygotowywać ich do rzetelnej służby publicznej. Na uroczystość zaproszono rodziców, sympatyków szkoły i liczne grono gości. Martwiono się, jaka będzie frekwencja, ale, ku uciesze uczniów i profesorów, widzów przybyło mnóstwo. Popis miał bowiem przedstawiać obrady szkolnego samorządu, a okazał się miniaturą sejmu. Uczniowie drohickiego Kolegium zaplanowali śmiałą dyskusję nad swą lokalną społecznością, będącą rodzajem małej republiki, a wypadła jak w prawdziwym parlamencie. Tak jak na sejmie wystąpił marszałek i po sejmowemu załatwiono przypisane prawem oraz obyczajem czynności. Młodzież zaczęła popisywać się wymową, wygłaszając ozdobne sentencje, każdy mówił, jak na prawdziwego szlachcica przystało, zbijając wywody kolegów i roztaczając swoje racje. A gdy już miano uchwalić jakąś innowację, któryś z bardziej rezolutnych wychowanków zrywał obrady przez veto, nie dając się nakłonić przez perswazje ani przez prośby do przystania na uchwalony wniosek. Jest wielce prawdopodobne, że jako mały uczeń przysłuchiwał się temu przyszły poseł i kasztelan podlaski Wiktoryn Kuczyński. Śmiałość wychowanków na równi z całą imprezą ogromnie podobała się obserwującym. Na zakończenie co godniejsi goście wygłosili pochwalne mowy, dziękując wychowawcom za chlubną dla Polski pracę pedagogiczną, a młodzież zachęcając do dalszej pracy i studiów. Niestety nie wiemy, czy widowisko to pobudziło do refleksji nad ustrojem Rzeczypospolitej i zastanowienia się, do czego mogą doprowadzić liberum veto czy jałowe obrady.

A sytuacja w ojczyźnie nie napawała optymizmem. 26 czerwca w liście do M. K. Radziwiłła w Białej Podlaskiej zatroskany król Jan III pisał z Jaworowa: „Chciej tedy uprzejmość Wasza i sam zauważyć i drugim komunikować, w jak ciasnych Rzeczpospolita od wszystkich opuszczona terminach i co nam dalej czynić, kiedy i podatki zwleczone (…) wskutek niedogodności czasu zwalone i wyprawy dymowe albo cofnione, albo zapóźnione, że się ich ledwo ku św. Marcinowi spodziewać, więc żołnierz przez 3-letnie obozy znużony a niepłatny, albo do obozu (…) za surowymi pod gardłem ordynansami nie przychodzi, albo choć przychodzi, to pod znakami niezupełnymi, lekko bez zapasu i pieniężnego i prowiantowego (…). Już Dunaj przeszły wojska tureckie, już są pod Kiszyniowem, z chanem i ordami łączą się, już mosty na Dniestrze gotowe, wytrzymania tak wielkim potęgom żadny sposób, honorowego pokoju żadne podobieństwo, gdy Podole z Kamieńcem i Ukrainę za swoje mają, mówić o tym i wspominać nie pozwalają”. Z polecenia króla M. K. Radziwiłł miał początkowo przygotowywać i gromadzić wojska w okolicach Białej.

Józef Geresz