Porażka pod Łomazami
Po zdobyciu Zamościa konfederaci rozdzielili się. Bierzyński z Piotrowskim poszli na Sandomierz, natomiast Pułascy połączyli się z marszałkiem czernichowskim Przyłuskim oraz regimentarzem lubelskim Suchodolskim i pomaszerowali na Łęczną, skąd przez Sosnowicę skierowali się na prawą stronę Bugu w kierunku Brześcia. W pogoni za nimi szedł pułkownik rosyjski Rönne (zwany Renem), który nadciągnął spod Włodzimierza Wołyńskiego. Po drodze rozbił on oddział Bojanowskiego, który po potyczce doliczył się zaledwie około 60 rozbitków i uchodził po lewej stronie Bugu na Terespol.
Ponieważ na zgrupowanie braci Pułaskich Rosjanie skierowali siły z różnych stron, dzięki temu na Litwie odżył ruch konfederacki, który połączył się w Brześciu w konfederację generalną litewską pod laską Michała Paca. Przestraszony dowódca wojsk rosyjskich, generał Weymarn, zarządził obławę na zgrupowanie Pułaskich, kierując przeciw nim w pierwszej kolejności siły Suworowa i Rönnego. Suworow miał operować na prawym brzegu Bugu, a Rönne po lewej stronie rzeki. 13 września 1769 r. ten pierwszy wyparł braci Pułaskich z Orzechowa (45 km na wschód od Bugu), spychając ich w kierunku Włodawy. Po siedmiu godzinach marszu i walkach udało się Pułaskim oderwać od Rosjan, co wywołało podziw Suworowa. Konfederaci przeprawili się pod Włodawą na lewy brzeg Bugu. Tu doszła ich wieść o zbliżaniu się nowej kolumny wojsk moskiewskich pod dowództwem Rönnego. Grupa powstańcza rozdzieliła się. Franciszek Pułaski ze strażą przednią ruszył w kierunku Łomaz, zaś Kazimierz z ariergardą złożoną z trzystu ludzi pozostał jeszcze przez jakiś czas we Włodawie, gdyż jego niezmiernie znużeni ludzie wołali o odpoczynek. Szczególnie prosili o to żołnierze regimentarza pińskiego Borejszy.
Nie minęła godzina snu, gdy zbudził ich alarm. Do Włodawy wdarła się konnica Rönnego. Kazimierz Pułaski wraz ze starostą łosickim Józefem Miączyńskim próbowali uformować szyk bitewny i przez kwadrans stawiać opór, ale wkrótce ich oddział poszedł w rozsypkę. Czołowe grupy uciekinierów dotarły do oddziału Franciszka zbliżającego się do Łomaz. Rozbitkowie donieśli mu, że jego brat dostał się do niewoli. Wieść była fałszywa, ale dzielny Franciszek zawrócił spod Łomaz, aby ratować brata.
Nad ranem, po zmianie marszruty, doszło do nowej bitwy. Na przemęczony oddział Franciszka wpadły resztki rozbitków z Włodawy i nowa grupa Rosjan maszerująca ze Sławatycz. Był to oddział karabinierów pod dowództwem hrabiego Castelli, wydzielony przedtem z oddziału Rönnego. Bitwa rozegrała się na polach między Łomazami, Lubenką i Studzianką. [Życzliwi rodacy postawili tam później na pamiątkę kamienne słupki z krzyżykami, które przetrwały do XX w. – J.G.]. Batalia przybrała niepomyślny odwrót dla konfederatów, gdy na ich tyłach niespodziewanie pojawiła się część kawalerii rosyjskiej z oddziału Suworowa. Zginął mężny Franciszek Pułaski, a rannemu i bez czapki Kazimierzowi udało się przebić z okrążenia. Podobno razem z nim uszło tylko kilkunastu ludzi. Po kilku godzinach zrezygnowano z pościgu.
Przez kilka dni Kazimierz krążył jeszcze w okolicach pola bitwy, zbierał rozbitków i starał się odnaleźć ciało brata. Poległych we Włodawie pochowali paulini z miejscowego klasztoru. Niestety obdartych z odzieży zwłok Franciszka nie zdołano zidentyfikować i ludność pochowała go w zbiorowej mogile. Kazimierz zdołał dowiedzieć się tylko, że nazajutrz po bitwie kozacy sprzedali na targu we Włodawie mundur jego brata.
Według prowizorycznych obliczeń Pułascy stracili w obu bitwach ponad 200 ludzi, a połowa z nich dostała się do niewoli. Przepadła artyleria, cały tabor, kancelaria i archiwum. Prawdopodobnie też wówczas w ręce rosyjskie wpadła kopia listu, jaki wiele miesięcy wcześniej napisał K. Pułaski. Były w nim zawarte m.in. słowa: „Ze szczerością i honorem polskim donoszę… że nigdy się nie zmażę przeniewierstwem ani względem Ojczyzny, ani swego Ojca…Wiem, że jeżeli raz jeszcze będę mieć nieszczęście wpaść w ręce moskiewskie, czeka mnie śmierć niechybna, a więc wolę jej szukać na polu powinności mej narodowej”. Słowa te stały się wytyczną postępowania wielu żołnierzy i dowódców polskich, aż do naszych czasów.
Z papierów, które przechwycili Rosjanie, wynikało również, że Pułascy zdołali przedtem odebrać w Ostrołęce duży transport prochu. Moskale rozgłosili, iż Polacy stracili ponad 500 poległych, co było przesadą. Suworow przedstawił w raporcie bitwę pod Łomazami jako ostateczny cios zadany polskim buntownikom. Bardzo się mylił. Niestrudzony Kazimierz Pułaski zebrał po bitwie jeszcze 200 ludzi i pomaszerował w kierunku Sanoka, by walczyć dalej. Prawdę o nim powiedział sekretarz konfederacji łomżyńskiej Jan Turno: „Nie lękały go klęski barskie, nie zachwiały nieszczęścia osobiste, nie zatrzymała potęga nieprzyjaciół. On to założył fundament niniejszej, a dotąd w celu ojczystej obrony przez konfederację trwającej budowli”.
Już wówczas ten 22-letni młodzieniec otrzymał od współczesnych zaszczytny tytuł, o jaki bezskutecznie starali się wielcy panowie lub posiwiali w wojnach weterani. Wzmianka o batalii pod Łomazami weszła nawet do polskiej literatury pięknej. W „Zemście” Aleksandra Fredry w akcie I wspomina o niej z estymą były konfederat barski Czesław Raptusiewicz.
Józef Geresz