Portretomania…
Autor zdjęć pasjonuje się fotografią od 54 lat. Do jego ulubionych gatunków należą portret i reportaż. Już od czasów studenckich E. Warowny brał udział w różnego rodzaju konkursach fotograficznych. Również po rozpoczęciu pracy zawodowej kontynuował swoje zainteresowania, działając w przyzakładowej grupie fotograficznej „Start 66” i wykonując zarazem zdjęcia, które zamieszczane były na łamach lokalnej gazety „Głos Chodakowski”. Odniósł też wiele sukcesów. W 2001 r. otrzymał wyróżnienie w konkursie fotograficznym w Piasecznie oraz w konkursie „Foto-Lato” organizowanym przez czasopismo „Magazyn Fotograficzny”. Obecnie jest członkiem klubu fotograficznego „f8”, działającym przy Domu Kultury w Konstancinie.
„Portretomania” jest pokłosiem działalności pasjonata na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Jej premiera odbyła się w 2005 r. Konstancinie, po której miały miejsce jeszcze dwie: w Warszawie i Sochaczewie. Każde z kilkudziesięciu zdjęć prezentowanych na wystawie przedstawia inną twarz. Wystawę można oglądać w ryckim domu kultury do końca stycznia.
3 PYTANIA
Edward Warowny – fotograf
Skąd zamiłowanie do fotografii, a szczególnie do portretowania ludzkich twarzy?
Pierwszy aparat fotograficzny, a był to Start II – polska lustrzanka 6×6 cm, zagościł w moich rękach, kiedy miałem 16 lat. Wtedy uczyłem się w technikum, mieszkałem w internacie i fotografowałem kolegów, a w wakacje – członków bliższej lub dalszej rodziny, pierwsze sympatie i przyjaciół. Już wówczas wydawało mi się, że twarz człowieka mówi dużo o jego charakterze, wnętrzu. Późniejsze lata pokazały, że poszedłem właściwym tropem. Ta ciekawość ludzi trwa do dziś.
Jaki cel Panu przyświeca podczas pracy?
Fotografując twarz człowieka staram się pokazać jego osobowość, charakter, zainteresowania i nastroje. To, co w nim drzemie.
Czy dobór twarzy odbywa się według jakiegoś klucza?
Jak powiedziałem, interesuje mnie człowiek. W zależności od tematu, nad którym pracuję, są to twarze przypadkowe lub wybierane celowo. Na tej wystawie starałem się pokazać osobowości fotografowanych osób. Wszystkie są mi znane, bo to bliżsi lub dalsi znajomi, a każde zdjęcie ma swoją historię. Np. na wystawie „Portrety w starym stylu” pokazałem ludzi ubranych w stroje z danej epoki. Były to lata 30,40,50. Zdjęcia są w kolorze sepii, co dodaje im odpowiedniego klimatu. Z kolei na wystawie „Uśmiech kobiety” pokazałem różne odcienie radości u płci pięknej, stosując przy tym technikę tzw. high key (z ang. wysoka tonacja; czyli technika wykonywania fotografii, polegająca na dobraniu odpowiednich tematów o przewadze nienasyconych jasnych tonów). Pracowałem więc według pewnego klucza, bo do zdjęć wybierałem kobiety o jasnej karnacji.
Krystian Pielacha