
Posłuszeństwo
Posłuszeństwo, bo o nim mowa, nie jest sprawą łatwą. Konsekwencje jego braku ponosimy do dziś - to grzech pierworodny. Pismo Święte zwraca uwagę przede wszystkim na posłuszeństwo wobec Boga (Wj 24,7; Mt 7,21), stąd biblijna jego koncepcja ma rys personalistyczny (osoba Boga), a nie reistyczny (wierność prawu). Według katechizmu postawa posłuszeństwa wobec Stwórcy powinna wynikać z wewnętrznego usposobienia człowieka.
W ten sposób staje się antytezą tzw. ślepego posłuszeństwa (Mk 2,27; 10,2-9; Mt 15,17). Kościół od początku uczył, że posłuszeństwo nie może płynąć ze strachu, tylko z miłości. Ma być rozumne – nie może być ślepe. Św. s. Faustyna pisała w „Dzienniczku”, że „cnota bez roztropności nie jest cnotą” (Dz. 1106), zaś św. Ignacy Loyola radził: „Każdemu roztropnemu człowiekowi powinny zostać przedstawione argumenty, które zaspokoiłyby wiedzę opartą na rozumie”.
Samiśmy sobie bogami!
Św. s. Faustyna posłuszeństwo uważała za jedyną cnotę, pod którą nie mógłby się podszyć diabeł. I której panicznie się boi. Może dlatego każdy egzorcysta musi mieć delegację swojego biskupa – bez niej jego misja byłaby bezowocna. I z tego samego powodu cnota posłuszeństwa tak bardzo doskwiera tym, którzy toczą osobiste wojenki z Bogiem, kibicując z całego serca wszystkim, którzy je łamią.
W ostatnim czasie nie brakowało sytuacji, podczas których powyższe stwierdzenie przybrało konkretny kształt. Ks. Lemański, ks. Charamza – ich bunt sprawił ogromną radość niektórym środowiskom. ...
Ks. Paweł Siedlanowski