Postępowo
I szczęśliwców, którym dane było obcowanie z wielkim radiowym pudłem proponującym więcej niż jeden program. Potem nastały lata oczekiwań (bo za granicą już są!) na radia, które nie tylko mówią, ale i pokazują. Znam historie ciekawskich, co to w poszukiwaniu gadającego w odbiorniku ludzika gotowi byli pudło do imentu rozebrać.
Pamiętam czasy pierwszych telewizorów i tych „szczęśliwców”, którzy bohatersko znosili naloty sąsiadów spragnionych relacji z kapitanem Klossem, czterema pancernymi – ich czołgiem i psem – albo Małym Rycerzem. I dumę tych, którzy (wskutek różnych okoliczności) stali się użytkownikami prywatnych telefonów. A mocno dojrzałe dziś dzieci niech pogrzebią w pamięci i przypomną sobie, ile emocji generowała szkolna wycieczka na pocztę, gdzie można było wejść do wyodrębnionej w pomieszczeniu budki i za sprawą przychylności pani kierowniczki powiedzieć do słuchawki i usłyszeć w niej: „halo”.
Jeszcze potem zaczęło się gadanie, że już niedługo-niedłużko pojawią się aparaty, które rozmówcę pozwolą nie tylko usłyszeć, ale i zobaczyć. A gadaniu towarzyszyło kombinowanie, w którym miejscu słuchawki się ta osoba pojawi i jakiej ocznej ekwilibrystyki trzeba będzie użyć, żeby toto uwidzieć. Zanim się obejrzeliśmy, telefon komórkowy, Messengery i WhatsApp’y stały się centralną częścią naszego organizmu.
To technologiczne przyspieszenie (a w zasadzie galop) spowodowało, że mało kogo i mało co już dokumentnie zadziwia. Co najwyżej niemrawo porusza szare komórki w kierunku, co przy pomocy nowego wynalazku można pokombinować.
Ostatni technologiczny krzyk to sztuczna inteligencja. Póki co, nie do końca wiadomo, czy bardziej sztuczna, czy bardziej inteligencja. W sumie – taki implant. Ale że implantów ci u nas dostatek, choćby i w naszym ciele, to i każdy nowy jako wróżbę zwycięstwa przyjmujemy.
Na pięć – albo i nawet mniej – minut przed tegoroczną maturą wystrzelił kolejny wynalazek: okulary z ChatemGPT. Podobno wyglądają jak zwykłe szkła, ale nie okulary to, a cud. Jak je człowieku założysz i np. patrzysz na kartkę, na której masz zadania, albo nawet, jak słyszysz zadawane pytanie, to ci się na szkłach od wewnątrz odpowiedzi na nie wyświetlają. Cud-miód. Się nie przemęczysz, a co chciałeś, masz. Co prawda ministerstwo obiecuje przyłapanego na takich cudach delikwenta nie tylko z egzaminu wyrzucić, ale i od możliwości poprawiania odciąć, ale ciekawe, co zrobi, jak w ramach udoskonalenia wynalazku odpowiedzi będą się pokazywać na zamontowanych w oku soczewkach.
Wskutek zaistnienia nowego technologicznego bajera pesymiści wieszczą umysłowe lenistwo młodego pokolenia i zanik krytycznego myślenia, optymiści liczą na zyski, a potencjalni użytkownicy na spadek cen dzięki sprytnym Chińczykom i ichniemu odpowiednikowi wynalazku.
Czyli – każdy robi, co lubi. A karawana idzie dalej. Na pewno do oazy?
Anna Wolańska