Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Poświęciłem się dla sprawy Bożej

Na organach, które mamy w kościele, potrafi zagrać tylko pan Jurek - mówi proboszcz parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Starym Brusie ks. Andrzej Tomczak.

Grający na tym instrumencie Jerzy Kryjak mimo swojego podeszłego wieku - dziś ma 83 lata - nadal pełni funkcję organisty. Przez lata prowadził przy kościele chórki dziecięce i młodzieżowe, a nawet czterogłosowy chór mieszany. Aktualnie posługuje podczas liturgii, Mszy i nabożeństw. Swoim życiem i oddaniem poświadcza, że jego praca to służba na rzecz wspólnoty kościelnej. Organistą w Starym Brusie jest od 1958 r. Wówczas przy parafii posługiwał ks. Stefan Sacharski. Udał się on ks. prof. Alfreda Hofmana - muzykologa i organisty, i prosił o wskazanie jednego ze swoich uczniów, aby ten został organistą. Okazał się nim utalentowany J. Kryjak. Był to trudny w historii kraju okres ze względu na panujący ustrój.

Jak wspomina tamte czasy pan Jerzy, nawet budynek kościoła był bardzo zaniedbany, a kiedy rozpoczęto rozbudowę świątyni parafialnej, warunki do działań były wyjątkowo niesprzyjające. On sam, kiedy została mu przydzielona funkcja organisty, otrzymał skromne mieszkanie bez podłogi, „jak w stodole”. – Ale poświęciłem się dla sprawy Bożej – zaznacza.
Pochodzi z Woli Osowińskiej, zdolności muzyczne odziedziczył po matce, która śpiewała w kościele. Zanim dostał pracę organisty, myślał nawet o tym, aby zostać księdzem. Posługując we wspólnocie podczas liturgii – wykonując pieśni, hymny i psalmy, które są częścią Biblii i przekazują prawdy objawione – wpływa na formację wiernych. Swój zawód pojmuje jako powołanie do służby Bogu i Kościołowi.

Na fisharmonii i organach
Kiedy przybył do Starego Brusa, w kościele nie było organów, jedynie fisharmonia – instrument z grupy dętych klawiszowych, z którego dźwięki trzeba było wydobywać, tłocząc powietrza. – Za posługi ks. Mieczysława Szuciaka udało się, przy Bożej pomocy, i rozbudować świątynię, i zakupić organy – mówi pan Jerzy, dodając, że ówczesny proboszcz również był organistą, a aktualny – nie tylko ma piękny głos, ale i słuch absolutny. – Mówię kiedyś ks. Andrzejowi: Szkoda, że ksiądz tak późno przyszedł do naszej parafii, pośpiewalibyśmy sobie. A i tak śpiewamy razem już 28 lat. Np. na jutrznię czy nieszpory poddaję ton księdzu, przeważnie biorę dół, a ksiądz śpiewa górnym głosem – tłumaczy.
Pod koniec lat 50 J. Kryjak zorganizował ponad 20-osobowy chór mieszany, który śpiewał na cztery głosy. Było to duże wyzwanie muzyczne, zwłaszcza że chórzyści byli zobowiązani śpiewać w języku łacińskim. – Po powrocie ze służby wojskowej, za czasów ks. M. Szuciaka posługującego w parafii w latach 60, zorganizowanie na nowo takiego chóru już nie było możliwe, głównie z powodu sytuacji politycznej w naszym kraju. Wszystko się rozchwiało – podsumowuje tamten czas organista. Funkcjonował za to, i to bardzo dobrze, dwugłosowy chór żeński.
W latach 70 muzyk otrzymał propozycję pracy w Łukowie, w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego. – Przyjechał ks. Panasiuk, aby mnie zabrać – wspomina. – Powiedziałem, że muszę najpierw porozmawiać z żoną. Nie zgodziła się. I tak zostałem w Starym Brusie. Innym razem ks. prałat Marian Piotrowski z Ryk stwierdził: Masz zasiąść za organami i grać. I znów ta sama odpowiedź, że nic z tego nie wyjdzie, bo żona chce zostać w swojej rodzinnej wsi.
Na organach grywał i w innych kościołach, np. w Woli Gułowskiej, w Leśnej Podlaskiej czy Włodawie. – Kiedy na urlop wyjeżdżał Władysław Iwanowski z parafii św. Ludwika, zastępowałem go. Z kolei inny organista – Marian Szczerbetka poprosił mnie kiedyś, abym zagrał na pogrzebie jednego z włodawskich nauczycieli – mówi Kryjak, dodając, że otrzymał wtedy pochwały od tamtejszych chórzystów.

Kierownik zespołu i katecheta
Od 1975 do 2011 był kierownikiem muzycznym zespołu śpiewaczego Brusowianki. W repertuarze zespołu znalazły się przyśpiewki, ballady oraz pieśni na różne okoliczności: dożynkowe, biesiadne, weselne, patriotyczne, religijne. Były i te ponadstuletnie, np. „żyworonki”, które dawniej śpiewano na dworach. Zespół kultywował również obrzędy, jak korowaj czy pierzak. Brusowianki śpiewały w języku polskim, ukraińskim i chachłackim, a przygrywał na akordeonie pan Jerzy. Ten najstarszy zespół śpiewaczy w gminie zdobył m.in. pierwsze miejsce na Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym w 1998 r.
Obok kierowania zespołem i grania na organach w kościele, J. Kryjak spełniał wiele innych zadań. Wybudował dom, zajmował się gospodarstwem, był nauczycielem muzyki w szkole oraz katechetą – tę ostatnią funkcję pełnił społecznie przez 20 lat, dojeżdżając do punktów katechetycznych rozsianych w okolicy: w Mariance, Skorodnicy, Wołoskowoli i Nowinach. Mnogość zajęć tłumaczy, dlaczego nie znalazł czasu na dalsze kształcenie muzyczne czy komponowanie utworów. Dodatkowo udzielał się społecznie przy odbudowie kościoła i budowie plebanii, załatwiając m.in. sprawy administracyjne.

Organy do wymiany
W czasie pandemii nie uniknął zachorowania na Covid-19 i niemal żegnał się ze światem. – Powiedziałem wtedy, że wróci na chór – stwierdza proboszcz. Sam pan Jerzy potwierdza, że gra na organach to „łaska Boża i pomoc”. Tak zawsze podchodził do swojego zadania, które stało się służbą Bogu i Kościołowi.
W niewielkiej wsi, skąd młodzi wyjeżdżają, nie ma nikogo, kto mógłby zastąpić organistę, który w wieku 83 lat, borykając się z chorobą Parkinsona, wciąż pięknie gra. Czuwa przy instrumencie, choć – jak sam wyznaje – z „niedołężnymi palcami”. Drugi powód, dla którego młodsi nie chcą objąć zadań organisty, to skromne uposażenie finansowe, jakie może zaproponować parafia. Kolejny – to pozostawiający wiele do życzenia stan instrumentu. Jest to bolączka zarówno jego użytkownika, jak i obdarzonego słuchem muzycznym proboszcza. – Organy są praktycznie do wymiany – potwierdza ks. A. Tomczak. – Nie są ujęte jako zabytek, ale gdyby je wyremontować, kwalifikowałyby się, by nazywać je takim mianem. Jednak na takie prace parafii nie stać. Można myśleć ewentualnie o elektrycznych, których koszt byłby nieduży w stosunku do typowych organów kościelnych. W przyszłości zapewne będzie brany pod uwagę zakup elektrycznych, które – niestety – nie oddadzą takiej barwy głosowej ani piękna – podkreśla proboszcz. 
Instrument, który służy wiernym od lat, jest stary i rozstrojony. – Aktualnie posiada pięć głosów, ale nie wszystkie odpowiadają i niewiele utworów da się na nim wygrać – mówi J. Kryjak, którego ulubionymi są preludia kompozytora Antoniego Chlondowskiego oraz utwory Jana Sebastiana Bacha.
Na starych organach potrafi zagrać tylko zasiadający za nimi pan Jerzy, twierdzi proboszcz, który nie raz wchodził na chór i samodzielnie uruchamiał instrument, wygrywając melodie. – Nasz organista jest wirtuozem – opowiada ks. Andrzej. – Pewnego razu mówię: Panie Jurku, niech pan kiedyś zagra „Toccatę i fugę d-moll” Bacha. Wysłuchał mnie. Na zakończenie Mszy, słyszę, leci fuga… – Jednak pełnej nie zagrałem – komentuje Kryjak. – Z powodu zimna panującego w kościele i zmarzniętych palców. Od proboszcza usłyszał wtedy słowa: I tak ucho mi pieściło…

Joanna Szubstarska